Droga do Pisco

Droga do Pisco

Żaden statek PŻM nie pływa obecnie pod polską banderą. Jako właściciele występują firmy z egzotycznych państw Korespondencja z Peru Pisco to port w Peru. Port to powiedziane trochę na wyrost. Raczej plac przeładunkowy, dwa nabrzeża, z których jedno jest na razie eksploatowane. Mogą do niego jednorazowo przybijać dwa średniej wielkości statki. Żadnych urządzeń do przeładunków. Statek musi mieć własne dźwigi. W porcie kilka niewielkich budynków, a centralne miejsce na placu przeładunkowym zajmuje ogromna pryzma piasku pomieszanego ze żwirem. Ten piasek jest tu zresztą wszędzie. To pustynia. Nad portem górują urządzenia amerykańskiej bazy wojskowej. I to wszystko. Samo miasto Pisco, znane z pustynnego safari i peruwiańskiej nalewki, leży po drugiej stronie zatoki. Statek Do Pisco przypłynął polski statek MS „Mazury”. Polski? No właśnie, z tym jest największy kłopot. Na rufie dumnie powiewała flaga Wysp Bahama. Żeby nikt nie miał wątpliwości, jako port macierzysty wypisano dużymi białymi literami – Nassau. Według dokumentów statku jego właścicielem jest Nero Two Shiping Ltd. w Nassau. Załoga jest w stu procentach polska. Ma jednak kontrakty podpisane zgodnie z układem zbiorowym IBF Cyfadaco TCC Agreement, określającym standardowe warunki dotyczące marynarzy zatrudnionych na statkach obsługiwanych przez cypryjską firmę Cyfadaco Shipmanagement Ltd. Wynagrodzenie w całości marynarze pobierają w dolarach USA. Wypłaca im je operator, czyli Polish Steamship Company, innymi słowy Polska Żegluga Morska w Szczecinie. Tam też są angażowani na statek. Podatków w Polsce nie płacą. MS „Mazury” zwodowany został w kwietniu 2005 r. w chińskiej stoczni w Xingang. Chińskie stocznie, w których PŻM buduje obecnie swoje statki, są cenowo zdecydowanie konkurencyjne w stosunku do polskich stoczni. Bardziej opłaca się wysyłać do Chin fachowców czuwających nad prawidłowym przebiegiem budowy statku, płacić im wielotygodniowe delegacje, hotele itp., niż budować statek w Stoczni Szczecińskiej Nowa, nie mówiąc już o stoczniach w Gdańsku czy Gdyni. W Chinach PŻM ulokowała już kolejne zamówienia. Towarzystwem klasyfikacyjnym nie jest Polski Rejestr Statków, lecz Lloyd’s Register. MS „Mazury” nie stanowi pod tym względem wyjątku. Żaden statek PŻM nie pływa obecnie pod polską banderą. Jako właściciele występują firmy z egzotycznych państw leżących w basenie Morza Karaibskiego, a także z Liberii, Malty, Cypru czy nawet Vanuatu. Obcy wspólnik PŻM występujący jako oficjalny właściciel to możliwość płacenia znacznie niższych podatków w tzw. podatkowym raju. Jest to bardzo korzystne dla PŻM. A dla skarbu państwa… Załoga Miało ich być 20. Z Gdyni wypłynęło 19. Statek wyruszył w podróż bez trzeciego mechanika. Po prostu nie znaleziono na czas nikogo, kto mógłby popłynąć w tym terminie. Też nie jest to wyjątek dla statków PŻM. W tej konkretnej sytuacji wachtę w maszynowni zaczął pełnić również główny mechanik. Oto załoga MS „Mazury” w tym rejsie: kapitan Krzysztof Wasik, główny mechanik Waldemar Zieliński, drugi oficer Iwona Rudowska (jedna z dwóch obecnie pływających kobiet w PŻM), drugi oficer Marek Gadowski, drugi oficer Dariusz Frydrych, pierwszy mechanik Cezary Jurczyk, drugi mechanik Eugeniusz Mazur, elektryk Grzegorz Waszczuk, bosman Andrzej Sekuterski, magazynier Jan Filipowicz, starsi marynarze Sławomir Kozłowski, Andrzej Tarnowy, marynarze Sławomir Borysławski, Sławomir Bordoszewski, Sebastian Kawałek, motorzyści Michał Lewandowski, Kamil Lorc, kucharz Mirosław Wilczyński, steward Mirosław Wiszniewski. Aż czterej z nich, Bordoszewski, Kawałek, Lewandowski i Lorc to stażyści z Akademii Morskiej. Zatrudnieni są na pełnych etatach, a nie jak jeszcze do niedawna, na etatach kadetów czy asystentów. Od razu rzuceni na głęboką, nomen omen, wodę, z pełnym zakresem obowiązków, bez żadnej taryfy ulgowej. To znak czasu. Praca na morzu jest zbyt ciężka i niebezpieczna, by obecnie w PŻM ustawiała się długa kolejka chętnych do zatrudnienia. Warto w tym miejscu przytoczyć jeszcze znamienny fakt. Na spotkaniu przedstawiciela PŻM z przyszłymi absolwentami szczecińskiej Akademii Morskiej, kiedy padła odpowiedź na pytanie o zarobki, połowa słuchaczy od razu opuściła salę. Akademia jest bowiem stale penetrowana przez zagraniczne firmy armatorskie, z konkurencyjnymi warunkami zatrudnienia. Jednakże staż praktykancki najszybciej możliwy jest na polskim statku. Pozwala uzyskać

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 45/2008

Kategorie: Kraj