Wszechobecny terror technologii

Wszechobecny terror technologii

W świecie high-tech przeraża nawet pralka. Urządzenia elektroniczne powodują koszmary i stresy James Waters chciał tylko kupić magnetowid pasujący do telewizora i do mebli. Nie przeczuwał, że przeżyje jedną z najbardziej dramatycznych przygód swego życia. 54-letni Waters nie jest bynajmniej nieokrzesanym farmerem z zapomnianych przez Boga i ludzi pastwisk Indiany. To mający wyższe wykształcenie pracownik jednego z banków w Chicago, wykonujący codziennie dziesiątki operacji na komputerze. A jednak osłupiał, kiedy sprzedawca pokazał mu ogromny regał, zastawiony wszelkiego rodzaju aparaturą wideo 'i zaczął wyjaśniać, W jakie to techniczne cudeńka wyposażony jest sprzęt. ”Polecam panu magnetowid, mający Sleep Timer, wieloczynnościowe pokrętło i system Surround-Prologic, dający znakomity obraz IQ-Picture”, wyjaśnił zadowolony z siebie ekspedient, dodając: ”Obecnie VHS wychodzi z mody. Radziłbym panu kupno sprzętu z techniką DVD”. Nieco zmieszany John Waters powiedział, że chodzi mu o prezent dla żony, przede wszystkim prosty w obsłudze (”Wie pan, ze sprzętem hightech nie jesteśmy na bieżąco”). ”Ależ oczywiście! Ten aparat, dzięki wyjątkowo prostej instrukcji obsługi, nie ma tajemnic nawet dla idioty”, zapewnił rozpromieniony sprzedawca i pan Waters się zdecydował. Instrukcja okazała się jednak wielką i grubą księgą, jakby chodziło o atomowy okręt podwodny, a nie o zwykły magnetowid. ”Instrukcja była , wprawdzie w siedmiu językach, lecz nieszczęsny bankowiec nie zrozumiał nawet angielskiego tekstu. Żona, Laura Waters, przyjęła prezent z wdzięcznością, jednak próby uruchomienia magnetowidu podczas przyjęcia urodzinowego spełzły na niczym. Na ekranie bez przerwy pojawiał się komunikat: ”Dziękujemy za kupno sprzętu naszej firmy. Dokonaliście państwo najlepszego wyboru. Zegar magnetowidu ze złośliwym uporem pokazywał czas tokijski. W końcu z elektroniczną bestią wziął się za bary szwagier, uchodzący za ”speca” jako pracownik telefonicznego koncernu Bell, ale i on musiał dać za wygraną. Przyjęcie wyraźnie się nie udało. Kiedy goście wyszli, Laura napadła na spoconego jak ruda mysz małżonka: ”Jak mogłeś być tak podły? Kupiłeś tę machinę piekielna, aby mnie upokorzyć”. Waters tłumaczył się, jak mógł. W końcu sprowadził pracowników obsługi ze sklepu, którzy uruchomili magnetowid. Próba automatycznego nagrywania zakończyła się jednak całkowitą klapą. Zamiast popularnego show na kasecie znalazł się program religijny dla młodzieży hiszpańskojęzycznej. Później wyszło na jaw, że James nacisnął po prostu niewłaściwy guzik. Ale cała sprawa o mało nie skończyła się rozwodem. Waters zaczął cierpieć na senne koszmary z wideo w roli głównej, których nie przezwyciężyły nawet seanse u psychoanalityka. To tylko jeden z wielu przykładów. Jak napisał hamburski tygodnik ”Der Spiegel”, u schyłku XX‘ Wieku człowiek stał się ofiarą technologii. Indianie z plemienia Navajo używają 326 przedmiotów, co im całkowicie wystarcza. Jednak przeciętny mieszkaniec Paryża i Nowego Jorku ma tych przedmiotów 10 tysięcy i wciąż pojawiają się nowe. Jak tu bowiem żyć bez takich udogodnień, jak elektryczna szczoteczka do zębów z ultrasystemem do szorowania, waga wieloczujnikowa, czy osobowy i profesjonalny robot kuchenny, wyposażony w autoimpuls, turbo i wyłącznik błyskawiczny? Jak poradzić sobie bez żelazka, wyglądającego jak mały statek międzyplanetarny, czy odkurzacza ze zdalnym sterowaniem na podczerwień w uchwycie? Tylko, że prawie nikt nie potrafi wykorzystać wszystkich opcji tych naszpikowanych mikrochipami cacek. Typowego Johna, Helmuta czy Pierre’ra końca tysiąclecia budzi o 5 nad ranem pisk nowoczesnego radia, które włączyło się ”samo”, nie sposób bowiem rozwikłać zagadek jego ”wielofunkcyjnych klawiszy”. W biurze komputer się zawiesza, a kserokopiarka, wielka jak stodoła, wyświetla radosny komunikat: ”Wystąpił błąd numer 199”. Tylko kto, na miłość boską, rozumie, co to znaczy? Nieszczęsny niewolnik techniki wpełza więc pod biurko, by ukradkiem wyciągnąć wtyczkę z gniazdka i ponownie uruchomić elektronicznego potwora. Tam już zastaje kolegę, który wcześniej wpadł na ten pomysł i zaplątał się w kablach .. Próba odbycia rozmowy telefonicznej staje się pracą Syzyfa. Oto pod każdym numerem słychać pełen rozpaczy głos: ”Spróbuję pana połączyć”. Wszędzie już bowiem zainstalowano urządzenie ISDN z trzystu opcjami archiwizacji, połączeń konferencyjnych, sygnalizowania następnej rozmowy i mailboksu. Czemuś takiemu nie sprosta nawet najbardziej wytrawna sekretarka. Po pracy próba wydobycia pieniędzy z bankomatu kończy się powodzeniem po zaledwie 20

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2000, 2000

Kategorie: Kraj