Druzgocący bilans rządów Szarona

Druzgocący bilans rządów Szarona

„To był najgorszy gabinet w całej historii Izraela, a jego szef zawiódł na całej linii”, oskarża przewodniczący partii opozycyjnej Po 20 miesiącach izraelski „rząd jedności narodowej” premiera Ariela Szarona przestał istnieć. „To był najgorszy gabinet w całej historii Izraela, a jego szef zawiódł na całej linii”, oskarża przewodniczący liberalno-lewicowej partii Meretz Jossi Sarid. Zdaniem dziennika „Haaretz”, rząd Szarona zasłużył na swój los, prowadził bowiem politykę „parafiańską, populistyczną i jednowymiarową”. Rzecznik parlamentu Avraham Burg twierdzi, że sytuacja jest wyjątkowo trudna: „Od czasu wojny Jom-Kippur w 1973 r. żadne wybory nie odbywały się w cieniu kryzysu politycznego, dyplomatycznego i gospodarczego, jak obecna elekcja”. Zdaniem „Yedioth Aharonot”, największej gazety w kraju, kwestia, kto w przyszłości obejmie rządy, jest ważniejsza niż kiedykolwiek przedtem, gdyż wyborcy pójdą do urn prawdopodobnie w czasie, gdy amerykańscy żołnierze będą zrzucać bomby na Bagdad. Kiedy Ariel Szaron w lutym 2001 r. stanął na czele gabinetu, obiecywał społeczeństwu „pokój i stabilizację”, rezultat jednak okazał się inny. Trwa rewolta palestyńska na terytoriach okupowanych, niemal codziennie leje się krew, w ciągu dwóch lat doszło do 84 samobójczych zamachów. W intifadzie do tej pory zginęło ponad 1650 Palestyńczyków i więcej niż 630 Izraelczyków, lista ofiar z dnia na dzień się wydłuża. Obie strony prześcigają się w brutalności, giną żydowskie dzieci w kibucach od kul palestyńskich fanatyków i palestyńscy malcy rozerwani przez granaty z izraelskich dział, po czym przeciwnicy przeprowadzają „akty sprawiedliwego odwetu”. Izrael zajął prawie cały Zachodni Brzeg Jordanu i część Strefy Gazy. To największa wojskowa okupacja terytoriów palestyńskich od 1967 r., ale końca intifady nie widać. Nie widać też rozwiązania politycznego. Premier Szaron nie jest nim zbytnio zainteresowany i zapowiada, że nie będzie negocjował, dopóki nie ustanie terror i nie podejmie rozmów z Arafatem. Wielu Palestyńczyków chętnie wysłałoby swego sędziwego przewodniczącego na emeryturę, ale ponieważ usunięcia Arafata domaga się Szaron, szef Autonomii Palestyńskiej z pewnością pozostanie na swym stanowisku. Rząd izraelski ma więc dobry pretekst, aby nie podejmować poważnych pertraktacji pokojowych. Stosunki państwa żydowskiego z Palestyńczykami są najgorsze od 1967 r. Rezultatem trwającego konfliktu jest gospodarcza mizeria. Inwestorzy i turyści unikają państwa, w którym wybuchają bomby. Do tego dochodzą następstwa globalnej ekonomicznej stagnacji. W rezultacie gospodarka Izraela przeżywa swój najostrzejszy kryzys. Według najnowszych statystyk rządowych, niemal co piąty obywatel państwa żydowskiego żyje poniżej granicy ubóstwa. Przed trzema laty biedakiem był co szósty mieszkaniec Izraela. Poniżej tego minimum socjalnego żyje 27% dzieci. Do tej rozpaczliwej sytuacji doprowadził rząd, będący dziwnym tworem, połączeniem ognia i wody. Pod egidą Szarona gabinet utworzyły jego prawicowy blok Likud oraz centrolewicowa Partia Pracy. Tekę ministra spraw zagranicznych objął Szimon Perez z Partii Pracy. Ten laureat pokojowej Nagrody Nobla i architekt ugody z Palestyńczykami z Oslo musiał tłumaczyć przed zagranicznymi dyplomatami bezpardonowe akcje armii izraelskiej. Premier Szaron i jego jastrzębie mogli natomiast wyjaśniać społeczeństwu, że mieli szczery zamiar rozgromienia terrorystów i pozbycia się Arafata, nie byli jednak w stanie tego uczynić na skutek sprzeciwu sojuszników z rządowej koalicji. Tak naprawdę granicę izraelskiego odwetu wobec Palestyńczyków wyznacza najważniejszy sprzymierzeniec Tel Awiwu, jedyny zagraniczny przywódca, z którym Szaron naprawdę się liczy, George W. Bush. Szef izraelskiego rządu musiał obiecać prezydentowi USA, że nie wypędzi Arafata ani nie uczyni mu fizycznej krzywdy. Partia Pracy przez 20 miesięcy firmowała politykę, której w rzeczywistości się sprzeciwia – popieranie osadników żydowskich na terytoriach okupowanych oraz ostre represje i unikanie dialogu z Palestyńczykami. W rezultacie w Knesecie właściwie nie było opozycji – taka sytuacja dla żadnego państwa nie jest zdrowa. Przywódca Partii Pracy i minister obrony w rządzie Szarona, Benjamin Ben Eliezer, nie chciał jednak ustąpić z rządu w obawie, że „Arik Buldożer”, jak niekiedy zwany jest Szaron, utworzy nowy gabinet z małymi partiami prawicowymi i wtedy rzeczywiście zacznie realizować politykę pięści. Ben Eliezer, zagrożony przez bardziej lewicowo nastawionych rywali z własnej partii, z których najważniejszym jest inteligentny i charyzmatyczny Amram Miztna,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 46/2002

Kategorie: Świat