Obóz z widokiem na ojczyznę

Obóz z widokiem na ojczyznę

Jeden z obozów w Arsal. Mieszkające tu dzieci nie znają innej rzeczywistości…/ fot. Marcin Ogdowski

W chaosie panującym w Libanie na dalszy plan schodzą problemy syryjskich uchodźców Korespondencja z Libanu Pod koniec ubiegłego roku Liban ponownie trafił na czołówki serwisów informacyjnych. Do Bejrutu – długo będącego areną krwawej wojny domowej – jak przed laty ściągnęły tłumy dziennikarzy. Szczęśliwie tym razem nie chodziło o wojnę. Ale i bez niej Liban się chwieje, antyrządowe protesty raz słabną, raz wybuchają z dużą mocą. W całym tym zamieszaniu na dalszy plan schodzą problemy milionowej rzeszy syryjskich uchodźców, przerażonych widmem eskalacji konfliktu. „Znów będziemy musieli uciekać?”, zastanawia się wielu z nich. 1. Okolice Arsalu to teren objęty reżimem stanu wyjątkowego. Na rogatkach miasteczka rozstawiono wojskowe punkty kontrolne. Żołnierze nie wykazują przesadnej wścibskości, czasem nawet machają ręką na nasze paszporty. Ale są – z hełmami, zapasem amunicji i M16 gotowymi do strzału. Bliskość granicy z Syrią to szansa dla szmuglerów deficytowych towarów, handlarzy ludźmi i narkotyków. Na libańskim pograniczu niejedna fortuna wyrosła na tym gruncie. Lecz dla zwykłych ludzi – gdy z powodu wojny znikła zwyczajna transgraniczna wymiana – sąsiedztwo Syrii to powód do niepokoju. Kilka lat temu bandyci z Państwa Islamskiego próbowali przejąć kontrolę nad Arsalem. – Wejście libańskiej armii w 2017 r. poprawiło sytuację – przyznaje Nanaf, „sołtys” jednego z syryjskich namiotowisk. – Trzy lata wcześniej całe nasze obozowisko spłonęło podpalone przez nieznanych sprawców, którzy chcieli wywołać chaos. Teraz to nie do pomyślenia. Arsal udało się ocalić, lecz nadal zwolennicy Państwa Islamskiego spotykają się w jednym z meczetów na modły i dyskusje. Nawet jeśli coś knują, libańskie służby mają ich na oku. Tak przynajmniej twierdzą arsalczycy. A może to tylko wyraz naiwnej wiary Libańczyków? Gdy Tony, który naszej dziennikarskiej ekipie służył za przewodnika i ochroniarza, dostał informację o kolejnej strzelaninie z udziałem wojska i bliżej nieokreślonych bandytów, kazał nam czym prędzej zwijać się z restauracji, do której dopiero co weszliśmy. Obiad musiał poczekać. 2. W Arsalu i okolicy schronienie znalazło niemal 60 tys. uchodźców. W samym miasteczku mieszka ok. 10 tys. Libańczyków, w podległym mu administracyjnie regionie – cztery razy tyle. Uciekinierów z Syrii jest zatem więcej niż miejscowych. Ponad połowa Syryjczyków żyje w namiotach, nieliczni w wynajmowanych domach, mieszkaniach, pokojach i pomieszczeniach gospodarczych. Syria jest tuż-tuż, za pierwszą linią widocznych z miasta wzgórz; tak blisko i zarazem tak daleko. – Wróciłbym choćby dziś – deklaruje Ibrahim, 37-latek, w Libanie od 2012 r. – Uciekłem z rodziną, gdy spłonął nasz dom, ale to nie jest problem. Dom można przecież wyremontować albo nawet postawić na nowo. Pytam zatem, w czym rzecz, i słyszę – nie pierwszy raz zresztą – że chodzi o przymusowy pobór. Wykupienie się z armii Al-Asada kosztuje 9 tys. dol. – kwotę dla większości uchodźców astronomiczną. Już wcześniej zastanawiałem się nad motywacjami ojców syryjskich rodzin, które uciekły do Libanu i innych krajów. Uważałem, że mając kilkoro dzieci, poświęciłbym się bez wahania – wrócił do Syrii, wstąpił do armii, skoro najbliższym stworzyłoby to możliwość bezpiecznego powrotu do domu. Aż pewnego razu Paweł – dziennikarz, który spędził na syryjskim froncie wiele miesięcy – uświadomił mi, czym jest tamtejsza rządowa armia. Maszynką do mielenia mięsa armatniego, która na skutek fatalnego wyszkolenia i dowodzenia wypluwa ludzkie ochłapy w zatrważającym tempie. Co więcej, to wojsko, które z bestialstwa uczyniło jedną z metod postępowania. – Nie chcę zabijać kobiet i dzieci – mówi wprost Ibrahim. 3. – Kiedy słyszę Syria, chce mi się płakać – 69-letnia Nadia z trudem wstrzymuje łzy. – Mój dom jest właśnie tam, nie tu, w tym namiocie, w Libanie. Jeden z jej sąsiadów przyznaje, że czasami nielegalnie przekracza libańsko-syryjską granicę, by w pobliskich górach zobaczyć się z rodziną, która została w kraju. Te spotkania utwierdzają go w przekonaniu, że w Syrii żyje się jeszcze gorzej. Wojna weszła już co prawda w fazę schyłkową, ale konsolidacja władzy oraz czystki, które przeprowadza Al-Asad, wciąż powodują masowe cierpienia ludności cywilnej, a zwłaszcza sunnitów. Siepacze reżimu mają jasny rozkaz – zniechęcić ich do powrotu do kraju.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2020, 2020

Kategorie: Świat