Jabłkowscy wracają jak po swoje. Co zdecyduje sąd? Niedawno media zawiadamiały w tonie triumfalnym: Bracia Jabłkowscy odzyskali dom przy Brackiej 25. Ratusz oddał budynek przy Brackiej z księgarnią Traffic spadkobiercom jednego z najsłynniejszych warszawskich rodów kupieckich. Odzyskaną nieruchomość Jabłkowscy rozbudują o nową część, która stanie u zbiegu z Chmielną. Zanim jednak decyzje administracyjne doczekają się realizacji, a zapowiadane inwestycje rzeczywiście zaczną służyć mieszkańcom, warto na chwilę się zatrzymać, by spojrzeć wstecz. Tak zresztą w istocie się dzieje, bo po decyzjach sądu administracyjnego i ratusza wszystkie czynności zostały wstrzymane i ponownie badany jest stan prawny. Pamięć pokolenia zależy od czasu urodzenia Tak jest z nazwą Dom Braci Jabłkowskich. Ludzie starsi, „przedwojenni” zawsze będą budynek przy Brackiej 25 nazywali w ten specyficzny sposób, bo mają we wdzięcznej pamięci jedną z największych atrakcji handlowych międzywojennej stolicy. Dla tych jednak, którzy w latach 50. i 60. byli dziećmi, to miejsce zapisało się w pamięci jako nęcący swymi atrakcjami Centralny Dom Dziecka, później przeniesiony paręset metrów dalej i przemianowany na Smyk. Dla urodzonych w latach 70. i 80. miejsce przy Brackiej jest niespecjalnie ciekawym Domem Handlowym Arka z odzieżą, gdzie można było w pierwszych zgrzebnych latach III RP smakować wybór konfekcji damskiej i męskiej w tym garnitury, płaszcze, kurtki, obuwie, kostiumy, galanterię skórzaną i modę młodzieżową. Na terenie domu handlowego świadczone też były usługi jubilerskie. Dziś Dom Arka jeszcze formalnie istnieje, ale zajmuje się wynajmem nieruchomości. Wreszcie w świadomości współczesnych 20-latków na Brackiej 25 mieści się od 2003 r. kultowy sklep internetowy i księgarnia o nazwie Traffic Club, gdzie można również we względnej ciszy posiedzieć wśród książek z własnym laptopem podłączonym do sieci. Spróbujmy teraz zdecydować, który okres był dla Braci Jabłkowskich najlepszy? Nikt nie ma wątpliwości, że niesłusznie odebrane majątki należy oddać właścicielom lub ich spadkobiercom. Czy jednak ta sprawiedliwa zasada stosuje się bezwzględnie także do własności skarbu państwa? Czy trzeba zwracać wszystkim wszystko, nie patrząc na to, że przy okazji odbiera się innym jeszcze więcej? Dom Braci Jabłowskich należy właśnie do takich skomplikowanych spraw, gdzie można znaleźć kilka podmiotów roszczących sobie jakieś prawa. Bo przecież budynek ten nie czekał ponad pół wieku pusty, od chwili, kiedy dekretem Bieruta odebrano go prawowitym właścicielom. Zmieniał gospodarzy, którzy coś tutaj dokładali od siebie, dokonywali zmian i przeróbek, czasem lepiej, czasem gorzej zapisywali się w świadomości i pamięci warszawiaków. Właściciel – dzierżawca – użytkownik Obecnie gospodarzem miejsca jest spółka Traffic, która dzierżawi pomieszczenia od innej spółki, która z kolei działa w porozumieniu z posiadającym jeszcze akt notarialny Związkiem Rzemiosła Polskiego. Jabłkowscy, choć mają już nawet pozwolenie na budowę obejmującą sąsiednią parcelę, czekali i czekają nadal na odzyskanie sąsiedniego domu przy Brackiej 25. Zapowiadali, że inwestycję rozpoczną już wkrótce, ale jeszcze nie potrafią powiedzieć, co się stanie z Traffikiem i jego przyległościami. Wiadomo, że przez lata zyski z wynajmu powierzchni w budynku z Traffikiem czerpał Związek Rzemiosła Polskiego, jednak jego wieczystą dzierżawę sąd administracyjny unieważnił w zeszłym roku. Związek uważa jednak, że wciąż ma prawa do tej nieruchomości, i nie zamierza z nich rezygnować. – To my odbudowaliśmy ten budynek po wojnie. Skoro ratusz oddaje go spadkobiercom, oczekujemy, że pokryje nam poniesione nakłady. Wyceniamy je na 40 mln zł. Bez tego nie zamierzamy wydawać nieruchomości – ostrzegał już na łamach prasy Jerzy Bartnik, prezes związku. – To kłamstwo – mówi Jan Jabłkowski, doradca zarządu firmy. – Jabłkowscy sami się odbudowali. Dom Towarowy Braci Jabłkowskich zaczął działać po wojnie już 15 maja 1945 r. Pod koniec wojny budynek był częściowo wypalony i rozgrabiony, ale jego konstrukcja szczęśliwie ocalała. Powstaje więc pytanie, czy związkowi rzeczywiście należy się zwrot poniesionych kosztów. I kto ma te żądania pokrywać? Skarb państwa, czyli my wszyscy, czy spadkobiercy Jabłkowskich, którzy odzyskują własność w jednym z centralnych, a więc najdroższych punktów stolicy? Miasto zastygło w bezruchu To oczywiście nie jest jedyny dylemat, który przyjdzie teraz rozwiązać w Samorządowym Kolegium
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz









