Z dyplomem, bez pracy

Z dyplomem, bez pracy

22 tys. świeżo upieczonych absolwentów przez rok nie znalazło żadnej pracy Skończyłam psychologię na Uniwersytecie Warszawskim. Obroniłam się na piątkę na początku lipca, odebrałam dyplom z wyróżnieniem. A już wcześniej, w czerwcu zaczęłam wędrówki po biurach zatrudnienia. Wszędzie słyszę, że pracy nie ma, że nie ma rekrutacji, że może za pół roku, rok coś się zmieni – opowiada z goryczą 24-letnia Anna. – Jak tak dalej pójdzie, będę musiała siedzieć za kasą w sklepie. Tylko po co mi było pięć lat nauki i wieczory w bibliotekach? Ewa ma wykształcenie techniczne – jest absolwentką studium reklamy, teraz skończyła turystykę na KUL. W międzyczasie zaliczyła kilkanaście kursów, m.in. ratownictwa medycznego, fundraisingu, zarządzania sobą w czasie, kurs pilota wycieczek. Jest wolontariuszką w dużej organizacji, organizowała koncerty i festiwale muzyczne. Teraz szuka stałego zatrudnienia. Bez rezultatu. – Z pracą jest bardzo kiepsko. Niezależnie od wykształcenia w Lublinie można najwyżej lać piwo i robić zapiekanki – mówi z goryczą. I stara się przeżyć kolejne tygodnie z oszczędności zgromadzonych podczas dorywczych prac na studiach. – To nieduże miasto i trudno się wybić, a wszystkie nowe etaty natychmiast zajmują „znajomi znajomych”. Niedawno media papierowe i elektroniczne obiegła wieść o rekordowym wzroście bezrobocia wśród absolwentów – bez pracy jest o 44% więcej młodych niż rok temu. Już co piąta osoba poniżej 25 lat nie może jej znaleźć. Prawdopodobnie zresztą więcej: wiele z nich nie rejestruje się w urzędach, bo skoro nigdy nie pracowały, i tak nie mają prawa do zasiłku. A ekonomiści prognozują, że sytuacja może się pogorszyć. Według badań Barometru Manpower tylko 15% firm w Polsce planuje w IV kwartale zwiększyć zatrudnienie – to o 4 pkt procentowe mniej niż w poprzednik kwartale, a aż o 14 pkt mniej niż przed rokiem. Co robi rząd? Za ogólny wzrost bezrobocia specjaliści winią oczywiście kryzys i idący za nim spadek naboru nowych pracowników. Jednak żadna inna grupa nie odczuła tego tak dotkliwie – przez ostatni rok bezrobocie w Polsce wzrosło o 17%, dużo, ale nie na tyle, żeby wyjaśnić tę przerażającą tendencję wśród młodych. 22 tys. świeżo upieczonych absolwentów nie znalazło pracy przez ostatnich 12 miesięcy. Przed rokiem w urzędach pracy było zarejestrowanych 270 tys. młodych ludzi, dziś jest ich o 100 tys. więcej. Jak to możliwe, skoro w programy aktywizujące bezrobotnych pompowane są grube miliony, a tych dla młodych ludzi jest co najmniej kilka? Młodzi bezrobotni to roczniki wyżu demograficznego. Coraz rzadziej, w porównaniu ze starszymi znajomymi, wyjeżdżają od razu po studiach za granicę. Przed kryzysem recepta była prosta: jeśli nie widzę perspektyw w kraju, wsiadam do samolotu i ląduję w Dublinie czy Londynie, aby tam szukać szczęścia. Dziś, kiedy zachodnie gospodarki borykają się z własnymi trudnościami, nikt już nie czeka z otwartymi ramionami ani na polskich specjalistów, ani na naszą siłę roboczą. Tym samym duża grupa, chcąc nie chcąc, zostaje w kraju i tu musi znaleźć swoją ścieżkę. To nieprawda, że przyczyną braku pracy są wygórowane wymagania absolwentów. Nawet młodzi inżynierowie deklarują, że na początek zadowoli ich płaca ok. 1,7 tys. zł na rękę. Pozostali chcą jeszcze mniej, 6% deklaruje, że zaczęłoby pracę nawet za pensję wynoszącą mniej niż tysiąc złotych. To ci sami młodzi, którzy w ostatnich wyborach tłumnie poszli do urn, głosując na Platformę Obywatelską. Część z nich tylko po to, żeby bronić się przed PiS, ale wielu rzeczywiście zaufało wizjom gospodarczych cudów Donalda Tuska. Rząd ich zawiódł, bo choć PKB podobno rośnie, a stopa bezrobocia zwiększa się w umiarkowanym tempie, to im, młodym i do niedawna pełnym nadziei, żyje się zdecydowanie gorzej. Wielu z nich zapewne odwróci się całkowicie od polityki. Ci, którzy jednak pójdą na kolejne wybory, z pewnością będą mieli w pamięci, co przypadło im na lata rządów PO. Wykształcenie bez znaczenia Poziom desperacji jasno widać w sieci. Fora internetowe, stanowiące swoistą ścianę płaczu, pełne są zwierzeń: „Skończyłem prawo/SGH/polonistykę/geografię… i nie mogę znaleźć pracy”. Jak echo powracają rozważania: czy w ogóle warto było studiować, czy nie lepiej skończyć np. technikum, zdobyć zawód, a na studia pójść kiedyś, w nieokreślonej przyszłości. Najbardziej cierpią ci, którzy mnóstwo czasu i pieniędzy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 40/2009

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau