Dyskretny urok chodzenia z kijkami

Dyskretny urok chodzenia z kijkami

Propagatorzy nordic walkingu umiejętnie wykorzystują niechęć Polaków do ruszania się przy jednoczesnej modzie na bycie aktywnym Kilkunastoosobowa grupa spacerowiczów przemierza w zwartym szyku wrocławski Park Szczytnicki. Śpiewają w rytm marszu, a miarowe uderzanie kijkami o asfalt ściąga zainteresowanie tych, którzy dotąd nie odważyli się w ten sposób spędzać wolnego czasu. Podobne scenki mogą zaobserwować mieszkańcy wielu miast i miasteczek, gdzie miłośnicy nordic walkingu nie są już lokalnymi oryginałami. Po warszawskich parkach czy Puszczy Kampinoskiej codziennie przechadzają się w ten sposób zarówno całe grupy, jak i pojedynczy walkerzy. Co przyciąga Polaków do nordyckiego chodzenia i dlaczego staje się ono coraz popularniejsze? Nordic walking to światowa moda, która przyszła do nas z Zachodu, choć nie jest nawet w połowie tak powszechna jak w Austrii, Niemczech bądź Czechach. Ta nieskomplikowana aktywność, oparta na najprostszych strukturach ruchu, wyrosła z rozgrzewki na sucho skandynawskich narciarzy i obrosła w ideologię, dzięki której stała się odrębnym rodzajem rekreacji ruchowej. Niemal bezwysiłkowy nordic walking właśnie dzięki tej prostocie zdołał się tak spopularyzować, zdobywając miliony zwolenników, nie tylko na naszym kontynencie. Nie wymaga żadnych umiejętności sportowo-ruchowych i bazuje jedynie na naturalnych ruchach, jakie każdy z nas wykonuje, by się przemieszczać. Jest zatem propozycją nawet dla tych, którzy cechują się niską sprawnością i wydolnością ze względu na przebyte choroby czy pokaźną otyłość. Być „nordikiem” to brzmi dumnie Nie trzeba być psychologiem, by dostrzec specyfikę Polaków – niechęć do ruchu, czasochłonnego odchudzania, niską motywację i łatwe zrażanie się niedogodnościami atmosferycznymi. Wykorzystując wiedzę o tej ogromnej grupie docelowej, oferuje się usługę dla skłonnych płacić za przyjemność obcowania z autorytetem, towarzyską atmosferę zajęć w grupie i brak restrykcyjnych wymogów co do specyfiki samego ruchu czy konieczności specjalnego ubioru. Uczestnicy przemarszu nordic walking podczas warszawskiego Biegu Niepodległości po ulicach Wilanowa bardzo sobie chwalą status \”nordika\” i wciągnięcie się do systematycznego uprawiania tej formy rekreacji. – Jestem zbyt tęga na bieganie, poza tym mój kręgosłup źle znosi wstrząsy podczas joggingu, szybko mam zadyszkę i dlatego wybrałam coś lżejszego – mówi Magda z Warszawy. – Chodzę na zorganizowane rajdy po puszczy, bo to świetna okazja do poznania wielu ludzi takich jak ja, z podobnymi ograniczeniami, którzy nie mają ochoty udawać sportowców i na bezdechu trenować biegania. Ideologia chodzenia z kijkami oddziałuje na rzesze wykształconych, świadomych swoich potrzeb ludzi, stając się ich stylem życia. Rozwija się prężnie na zasadach social marketingu – polecania znajomym i sąsiadom, poprzez internet i z ust do ust. Podaż wykreowała popyt, a nie odwrotnie – stworzono bowiem bogatą otoczkę marketingową od produktu (czyli kijków różnego rodzaju, koloru, składanych bądź nie) przez usługi aż po modę i kształtowane potrzeby. Przejście parku ze specjalistycznymi kijami daje poczucie większego profesjonalizmu niż wyprowadzenie psa – tak w naszym odczuciu, jak i w odbiorze wizualnym przechodniów. Z kijami wypada nawet wykonać serię ćwiczeń na trawniku, które bez nich mogłyby wzbudzić zdziwienie. Ponadto buduje się poczucie, że inwestujemy czas w konkretną aktywność, profesjonalnie nazwaną, podtrzymując złudne przekonanie, że dzięki kijom schudniemy, choć nie udało się to nam od wielu lat – nie zmieniliśmy wszak ani nawyków żywieniowych, ani nie przestaliśmy czekać na windę, chcąc dostać się na I piętro. Uniknięcie zadyszki i niewielkie obciążenia stawów brzmią bardziej zachęcająco. Ile jest wart wdzięk trenera Miarą popularności nordyckiego chodzenia jest nie tylko liczba miłośników kijków czy wielkość sprzedaży odpowiedniego sprzętu, ale liczba instruktorów czy imprez o charakterze masowym organizowanych w ciągu roku. Polski rynek rekreacji rośnie, podobnie jak zainteresowanie kulturą fizyczną, co cieszy i świadczy o wzroście świadomości zdrowotnej Polaków. Dobrze też, że chcemy skorzystać z usług profesjonalistów i zawód trenera specjalisty od treningu zdrowotnego rozwija się na bazie zachodnich wzorców. Ale w świecie miłośników ruchu i promotorów zdrowia nie brakuje naciągaczy i pseudospecjalistów, którzy postanowili skorzystać z fali popularności i zrobić z najprostszej aktywności sposób na życie, bazując na osobistym wdzięku czy charyzmie. Krzewiąc ideologię nordic walkingu, stworzono armię instruktorów (w Polsce ponad 1,7 tys., w Europie – kilkadziesiąt tysięcy) i przewodników,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2009, 2009

Kategorie: Kraj