Dzieje Polski widzę z dalszej perspektywy

Dzieje Polski widzę z dalszej perspektywy

Polowanie IPN na agentów przypomina mi niechlubną kartę historii demokracji ateńskiej. Niemal wszyscy jej przywódcy zostali uznani za agentów perskich Prof. Aleksander Krawczuk, (ur. w 1922 r.) historyk epoki starożytnej, pisarz. Ukończył studia filologiczne i historyczne na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, wieloletni kierownik Zakładu Historii Starożytnej UJ, profesor zwyczajny od 1985 r. Autor licznych prac o czasach antycznych. Rozmawia Leszek Konarski – Zaczęliśmy rok 2011. Boi się pan profesor o Polskę? – Bardzo, choć urzędowo głosi się, że wszystko jest pod kontrolą. – Mamy wolność, demokrację… – A ja prawie 90 lat. Gdy wybuchła II wojna światowa, miałem lat 17. Pamiętam świetnie tamtą Polskę. Cudem przeżyłem wojnę i okupację, byłem żołnierzem Armii Krajowej. Potem wyzwolenie, zmiana granic, ustroju, wszystkie etapy PRL, „Solidarność” i ostatnie 20-lecie. Otarłem się też o politykę, choć nigdy nie należałem do żadnej partii. W latach 1986- -1989 byłem ministrem kultury, w III RP posłem przez dwie kadencje. Jestem nestorem historyków krakowskich oraz nestorem historyków starożytności w skali kraju. Dramatyczne doświadczenia własnego życia oraz zawodowe zajmowanie się starożytnością sprawiają, że dzieje Polski widzę z dalszej perspektywy niż wielu młodych historyków i publicystów. Wreszcie – urodziłem się w Krakowie. – Czy to takie ważne, że urodził się pan profesor i nieprzerwanie mieszka właśnie w tym mieście? – Bardzo, powiem samochwalczo. Niemal wrodzone cechy krakowian to mądrość polityczna, zdrowy rozsądek, powściągliwość. Mamy to chyba po Bolesławie Wstydliwym, któremu nasze miasto zawdzięcza samorząd i kształt urbanistyczny śródmieścia. Łaciński przydomek Bolesława pudicus został nietrafnie przetłumaczony jako wstydliwy. A pudicus to właśnie skromny, obyczajny, powściągliwy. Tacy jesteśmy i dlatego Kraków to miasto szczęsne dla siebie, dla mieszkańców i całej Polski. Nawet w ostatnich wyborach na prezydenta miasta krakowianie dali wyraz swemu rozsądkowi. Nie pozwoliliśmy narzucić sobie kandydata usilnie wspieranego przez jedną z partii, przez rząd, Warszawę i Niepołomice. Wybraliśmy Jacka Majchrowskiego, apolitycznego, dobrego gospodarza, człowieka o dużej odwadze cywilnej, który potrafił powiedzieć jako jeden z pierwszych prawdę zarówno o wojnie w Iraku, jak i o działalności kościelnej Komisji Majątkowej, którą dziś bada prokuratura. Oddajmy Warszawie wszystko, co się jej należy. Miasto niewątpliwie bohaterskie. Nie zapominajmy jednak o faktach. Od przeniesienia stolicy do Warszawy zaczęły się nieszczęścia Polski. Przyczyny tego są oczywiste. Póki stolicą kraju był Kraków, wielki wpływ na losy państwa wywierała średniozamożna, wykształcona szlachta małopolska i światły, powiązany z miastami Europy krakowski patrycjat. W Warszawie o wszystkim decydowali magnaci mający swe dobra we wschodnich województwach. A na ich pasku szła uboga, ciemna, rozpijaczona szlachta mazowiecka. Gdy Szwedzi najechali Polskę, tylko Kraków spośród wielkich miast bronił się dzielnie. Wszystkie inne bez walki oddawały klucze. Magnaci podpisywali ochoczo akty kapitulacji, ku zdumieniu samego Karola X  Gustawa. Więc szczycę się tym, że jestem rodowitym krakowianinem. Przez 10 pierwszych lat mego życia pilnowałem miasta z kamienicy przy Rynku Głównym, gdzie przyszedłem na świat, a od  80 czynię to, mieszkając w pobliżu kopca Krakusa. Cenzura trzyma się mocno – Czy można wierzyć historykom? – Jeden z XVIII-wiecznych eseistów angielskich napisał: „Gdy bogowie spostrzegli, że nawet oni nie mogą zmieniać przeszłości, wymyślili historyków”. Tylko dzieje starożytne można dziś przedstawiać w miarę obiektywnie. Gdy na ruinach Cesarstwa Rzymskiego powstały państwa narodowe, każde zaczęło pisać i pisze do dziś historię własną, dostosowaną do swych interesów i potrzeb. Dzieje się to i obecnie w Polsce, na naszych oczach. Jak jednostronnie przedstawia się historię PRL, okres odbudowy kraju po niebywałych zniszczeniach. W wybiórczym traktowaniu historii najnowszej specjalizuje się IPN, nazywany przez znanego krakowskiego dziennikarza Brunona Miecugowa Instytutem Pamiętliwości Narodowej. I bardzo słusznie, bo pamięć narodowa to całe dzieje państwa polskiego, przynajmniej 10 wieków, a nie tylko ostatni okres, i to traktowany bardzo wybiórczo. Uprawiane tam polowanie na agentów przypomina mi niechlubną kartę historii demokracji ateńskiej. Niemal wszyscy jej przywódcy zostali uznani za agentów perskich,  byli oskarżani o korupcję i malwersację. Milcjades –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2011, 2011

Kategorie: Wywiady