Życie na krawędzi

Życie na krawędzi

Do dzieciaków trafiają historie prawdziwe, nie frazesy. Szukają autentyczności, ale jej nie dostają Krzysztof Chojecki – rocznik 1988, nauczyciel matematyki, youtuber W bardzo osobistym poście na Facebooku napisałeś: „Cztery lata temu poszedłem na pierwszy mityng anonimowych narkomanów”. I jeszcze: „Jestem nauczycielem. Gdy wcisnę ENTER, przełamię swoje wszystkie lęki i strachy. Nigdy nie byłem ze światem bardziej szczery niż teraz”. – Zrobiłem spowiedź, bo chciałem dać od siebie coś dobrego innym. Oglądałem w telewizji program „Ocaleni”, w którym ludzie dzielą się swoimi historiami, i to on mnie zmobilizował do spowiedzi. Skoro na mnie działają historie tych, którzy przeszli przez piekło i wyszli z niego, to ja też mógłbym coś takiego dawać ludziom. Moja historia jest trudna, ludzie wstydzą się takich doświadczeń, boją się o nich mówić. Jako nauczyciel chciałbym bez skrępowania rozmawiać z dziećmi na każdy temat. Do nich trafiają historie prawdziwe, nie frazesy wyciągnięte z książek. Szukają autentyczności, lecz jej nie dostają. Dlatego mówienie prawdy jest dla mnie istotne. Bez tej spowiedzi czułeś ciężar? – Tak, od dwóch lat pracuję w szkole, obserwuję problemy dzieci i nauczycieli. Sercem jest mi najbliżej do dzieci. Widzę, że nie potrafią dyskutować, mówić o swoich emocjach, problemach, bo dorośli też tego nie potrafią. Dzieci nie chcą się uczyć, bo nie wiedzą po co. Czują, że czegoś brakuje im w życiu. Nasi pradziadkowie musieli przeżyć wojnę, 2 tys. lajków na Fejsie nie było dla nich ważne. Nasi rodzice stali w kolejkach po papier toaletowy, żyli w czasach przełomu. Dzieciaki, które chodzą do szkoły, dostają od rodziców wszystko w sensie materialnym, ale to dla nich nie jest szczęście. Poszukują go więc na różne sposoby. Sam zmagałem się z narkotykami. Sięgnąłem po nie pierwszy raz w liceum. Poszukiwałeś szczęścia na różne sposoby. „Pierwszy raz sięgnąłem po narkotyki, mając 16 lat. Tata pił, brat pił”. – Uczennice z ósmej klasy powiedziały mi niedawno, że czasami łatwiej być z ludźmi toksycznymi niż samemu, chęć przynależności do grupy jest dla nastolatków przemożna. Podejmują irracjonalne decyzje. Tak samo było w moim przypadku. Wychowywałem się w 60-tysięcznym miasteczku. Pod blokami tworzyły się grupy nastolatków. Otoczenie poza domem nie było najlepsze. Chciałem przynależeć do grupy, w dodatku miałem trudną sytuację w domu. Czułem obciążenie mamy, która wychowywała samotnie mnie i brata, czułem dużą presję, że nie mogę jej zawieść. Był też ogromny ból, który chciałem jakoś zagłuszyć. Była rodzinna samotność, świadomość, że nic tu nie gra, jak powinno. Tata pracował w budowlance za granicą, pojawiał się co jakiś czas, miał swoje mieszkanie. Odwiedzałem go, nie mam zbyt dobrych wspomnień… Teraz dopiero dzięki zdobytej wiedzy psychologicznej potrafię to nazwać – to była przemoc psychiczna. Wiele rzeczy z dzieciństwa kompletnie wyparłem. Wiedziałem, że ojcu jest ciężko, bratu też, sięgali po alkohol. Mnie również było ciężko, koledzy radzili sobie z trudami, popalając trawkę. Nie byłem świadomy konsekwencji tego wszystkiego. Czułeś się i bardzo samotny, i jak automat do osiągania celów. Rodzinie nic się nie udawało, więc nie mogłeś zawieść matki. Każdego roku średnia ocen 4,5. Najlepszy w rodzinie, któremu się zazdrości. To musiało być okropne. – Dodam tylko, że teraz mam dobrą relację z tatą, który nie pije od pięciu lat i jest moim bardzo dobrym kolegą. Brat też nie pije od kilku lat – mamy innego ojca, pierwszy mąż mamy także pił. Dopiero po jej śmierci wszyscy się ogarnęliśmy. A co do samotności, miałem kolegów na ulicy, ale czułem się bardzo samotny. Brakowało mi ojca, męskiego wzorca. Mama w bardzo dobrej intencji wyrobiła we mnie nawyk pracy i uczenia się. Programowała mnie: jak będziesz się uczył i ciężko pracował, coś osiągniesz. To dobre. Ale równocześnie czułem, że nie mogę zawieść, nie mogę być sobą. Mama często skarżyła się przy mnie innym członkom rodziny, jak jej trudno. Słyszałem to i tym bardziej nie chciałem jej zawieść: muszę się uczyć, najpierw praca, później przyjemności. Dzięki temu osiągnąłem to, co dziś mam. Ale presja była nie do wytrzymania. Nieobecny tata, jak dostawałem trójkę, pytał, czemu nie czwórkę,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2021, 49/2021

Kategorie: Kraj, Wywiady