Czy można wydawać gazetę (prawie) bez pieniędzy, ale z wiernymi czytelnikami? Przykład „Trybuny”, która w miniony piątek obchodziła swoje dziesięciolecie, pokazuje, że tak.
Pismo, któremu już na starcie wykrakiwano rychły upadek, trwa na polskim rynku prasowym. Są ludzie – choć ciągle jest ich zbyt mało – którzy podkreślają że „Trybuna” to ICH pismo.
Gratulacje należą się pismu nie tylko za przetrwanie. Przede wszystkim za uporczywe przypominanie o lewicowych wartościach. Za to, że nie pozwoliło wyrugować ze świadomości zbiorowej takich cech, jak wrażliwość społeczna.
W ciągu tych lat 'Trybuna” stała się ważnym zjawiskiem wydawniczym. I politycznym. Bojkotowana przez większość mediów i praktycznie wszystkie agencje reklamowe, wyśmiewana przez polityków bez klasy, mających skłonność do słownych „przejęzyczeń” i określania pisma mianem „Trybuny Ludu”, ma nadspodziewanie dużo czytelników w tzw. politycznych elitach. Zwłaszcza w czasach kierowania pisma przez Janusza Rolickiego wiele ważnych osób w Polsce zżymało się na „Trybunę”, nie zgadzało z nią (i to z rozmaitych pozycji), ale uważało, że warto rzucić okiem na to, co dziennikarze pisma wydrukowali w kolejnym numerze.
„Trybuna”, oczywiście, zmieniała się i zmienia nadal. Podobnie jak zmieniała się polska lewica.
Wiele przekształceń w piśmie, nowych pomysłów redakcyjnych i publicystycznych miało i ma autonomiczny charakter. Warto tę tradycję kontynuować. Kto jak kto, ale dziennikarze dobrze wiedzą że żadna gazeta nie zdobędzie ważnej pozycji na rynku, jeśli będzie biuletynem jakiejś grupy polityków. Warto, żeby pamiętali o tym i politycy, i wydawcy.
Na swoją rocznicę gazeta przygotowała numer w kolorze, wydrukowany na dobrym papierze. Chciałoby się powiedzieć – oby tak było na co dzień. Niestety, pismo nie miało dotychczas szczęścia do dalekowzrocznie myślących właścicieli. Najlepiej wiedzą o tym byli redaktorzy naczelni gazety: Marek Giwiec, Dariusz Szymczycha i Janusz Rolicki. Żadnego z nich nie było na jubileuszu. Dwaj ostatni rozstawali się z właścicielem pisma w sposób urągający przyzwoitości.
„Trybuna” potrzebuje inwestycji. Chcę wierzyć, że Andrzej Urbańczyk uzyska stosowne wsparcie. Życzymy mu tego szczerze, bo na tynku jest miejsce dla dobrego pisma o lewicowej duszy, z silnie wyeksponowanym własnym zdaniem. Dla prawdziwego partnera dla świata polityki.
“Kolporter” bojkotuje „Przegląd”
Czytelników „Przeglądu”, którzy dotychczas kupowali nasz tygodnik w punktach sprzedaży prowadzonych przez firmę „Kolporter”, informujemy, że od 3 lutego br. nie mamy umowy z tą firmą.
Dlaczego? Po pierwsze, dlatego, że marża, jakiej żąda od nas „Kolporter”, jest zawyżona w stosunku do innych tytułów. Po drugie, dlatego, że poza „Kolporterem” żaden dystrybutor prasy w Polsce nie żąda od wydawców tylu dodatkowych opłat. Po trzecie dlatego, że firma „Kolporter” nie widzi powodu, by „Przegląd” był we wszystkich punktach sprzedaży. W efekcie czego wiele kiosków „Kolportera” i tak by nigdy nie dostawało naszego tygodnika. I po czwarte. Odnosimy wrażenie, że „Kolporter”, w swoich działaniach wobec „Przeglądu” kieruje się kryteriami politycznymi. Są tytuły, które lubi i preferuje. I są inne.
Co w takiej sytuacji może zrobić wydawca? Pokornie znosić dyktat i płacić. Tak robi większość wydawców, bo musi. Utrwalanie się takiej praktyki jest bardzo groźne dla wolnego rynku prasy. Na wielu obszarach kraju „Kolporter” jest już monopolistą. I jak każdy monopolista próbuje robić, co chce. Jeśli te działania będą tolerowane, to „Kolporter” zadecyduje o tym, co ludzie powinni czytać, a czego nie.
Na takie zachowanie nie może być zgody. I nie będzie!
Oburzonych praktykami „Kolportera” Czytelników, którzy dzwonią do redakcji, informujemy o przyczynach zaistniałej sytuacji. Prostujemy przy tym informację, jaką przekazano kioskarzom tej firmy, że nasz tytuł już się nie ukazuje. Ukazuje się. I ma się dobrze.
Osobom zainteresowanym bezpośrednią rozmową z „Kolporterem” podajemy numer telefonu do tej firmy: Biuro Zarządu „Kolporter” S.A. (0-41) 36 83 620 do 625. Póki co, szukajcie nas w innych kioskach.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy