Drony zabiły przywódcę pakistańskich talibów tuż przed rozmowami pokojowymi „To nie jest zabójstwo jednej osoby, to śmierć całego procesu pokojowego”, oburzał się szef dyplomacji Pakistanu Chaudhry Nisar Ali Khan po zabiciu w ataku amerykańskich bezzałogowych samolotów lidera pakistańskich talibów, Hakimullaha Mehsuda. Za głowę Mehsuda FBI wyznaczyła nagrodę w wysokości 5 mln dol. Władze w Pakistanie były gotowe zapłacić równowartość 600 tys. dol. Długowłosy, charyzmatyczny, okrutny i zuchwały Hakimullah Mehsud stał na czele organizacji Tehrik-i-Taliban Pakistan, TTP, od 2009 r. Już dwa lata wcześniej w śmiałej akcji wziął do niewoli 300 pakistańskich żołnierzy. W zamian za ich uwolnienie władze wypuściły z więzień licznych islamskich ekstremistów. Hakimullah ponosi odpowiedzialność za serię krwawych zamachów, w których zginęły setki pakistańskich żołnierzy, policjantów i osób cywilnych. W Pakistanie był nazywany wrogiem publicznym numer 1. Prawdopodobnie to on przygotował samobójczy atak, w wyniku którego w pobliżu miasta Chost w Afganistanie zginęło w 2009 r. siedmiu funkcjonariuszy CIA. A jednak zamierzał rozpocząć rozmowy pokojowe z rządem w Islamabadzie. Tak przynajmniej wynika z oficjalnych informacji. Minister Chaudhry Nisar Ali Khan oświadczył gniewnie podczas konferencji prasowej, że w tajemnicy pracowano nad rozpoczęciem procesu pokojowego, tymczasem Amerykanie zniweczyli te wysiłki tuż przed przekazaniem talibom oficjalnego zaproszenia do rokowań. Zapowiedział, że w zaistniałej sytuacji władze Pakistanu przeanalizują wszystkie aspekty współpracy i stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Ambasador USA w Islamabadzie Richard Olson został wezwany do MSZ, gdzie wręczono mu protest przeciwko akcji, która zakończyła się śmiercią szefa talibów. Waszyngton odpowiedział lakonicznie, że rozmowy z rebeliantami są wewnętrzną sprawą Pakistanu. Radość w CIA Pakistańskie partie opozycyjne i islamskie wezwały rząd, aby w odwecie zamknął szlak przez przełęcz Chajber, którym dowożone jest zaopatrzenie dla oddziałów NATO w Afganistanie. Komentatorzy przypominają, że premier Pakistanu Nawaz Szarif, który objął władzę w maju br., zapowiedział powstrzymanie spirali przemocy poprzez rozmowy pokojowe z talibami. Amerykańskie media i funkcjonariusze Centralnej Agencji Wywiadowczej nie kryją satysfakcji z powodu śmierci Mehsuda, który oskarżany jest także o zaplanowanie zamachu bombowego na nowojorskim Times Square w maju 2010 r. Hakimullah Mehsud zdawał sobie sprawę, że jako przywódca talibów nie doczeka starości. Poprzednik, Baitullah Mehsud, stracił życie w sierpniu 2009 r., rozerwany przez rakietę Hellfire wystrzeloną z bezzałogowej maszyny. W maju 2013 r. podobną śmiercią zginął jego zastępca, Wali-ur-Rehman. W październiku br. szef TTP w wywiadzie dla brytyjskiej BBC wyraził gotowość podjęcia poważnych rozmów pokojowych z rządem. Powiedział, że zdaje sobie sprawę, iż śmierć może przyjść z nieba. Dodał: „Nie ma czego się bać, wszyscy musimy umrzeć”. Hakimullah Mehsud przebywał w Północnym Waziristanie. To terytorium plemienne, nad którym władze centralne właściwie nie mają kontroli. Miał dom we wsi Dandey Darpakhel położonej 5 km na północ od miasta Miranszah, które jest ośrodkiem administracyjnym Północnego Waziristanu. Była to raczej luksusowa posiadłość z marmurowymi podłogami, ozdobnym minaretem i ośmioma pokojami, kupiona za oszołamiającą jak na miejscowe warunki kwotę 120 tys. dol. Posiadłość otoczona jest wypielęgnowanymi trawnikami, w ogrodzie rosną jabłonie, pomarańcze oraz granatowce. Mieszkają w niej dwie żony Mehsuda, ale on sam nocował tu niezwykle rzadko. Wiedział przecież, że Amerykanie na niego polują, zazwyczaj zmieniał więc miejsce pobytu co sześć godzin. 2 listopada miały jednak się zacząć rozmowy z rządem pakistańskim. Najwidoczniej „wróg publiczny nr 1” poczuł się bezpieczny. 1 listopada spotkał się w meczecie z innymi przywódcami talibów, chciał poznać ich poglądy na temat negocjacji. Potem wracał do domu samochodem terenowym. Operatorzy dronów, pełniący służbę w dalekiej Nevadzie, wzięli pojazd na cel. Dzięki precyzyjnym kamerom samolotów automatycznych mogli odczytać nawet numer na tablicy rejestracyjnej. Chwilę później rozkaz został wydany i dwie rakiety Hellfire pomknęły ku ziemi. Jedna uderzyła w samochód, druga – w posesję. Według naocznych świadków, zginęli Hakimullah Mehsud oraz czterech, może nawet siedmiu jego ludzi, w tym dwaj wybitni komendanci polowi, Abdullah Bahar Mehsud i Tarik Mehsud. Talibowie urządzili swojemu szefowi potajemny pogrzeb – rakiety z dronów mogły przecież
Tagi:
Krzysztof Kęciek