Radziłbym Komisji, by pojęcie efektywności energetycznej uczciwie zastąpiła pojęciem ograniczenia zużycia Czy Komisja Europejska celowo falsyfikuje znaczenie efektywności energetycznej? Jeśli tak, to dlaczego? Chodzi przecież o właściwe rozumienie tego par excellence technicznego pojęcia. Rodzi się pytanie: czy cel polityczny 3 x 20 w odniesieniu do efektywności był od początku jasno zdefiniowany? A przecież efektywność energetyczna, jako kluczowy cel dla UE, została zapisana w samym Traktacie o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Z tego też względu zapisy legislacyjne w tej sprawie stanowią nadrzędne prawo w odniesieniu do późniejszych regulacji dotyczących energii. W odpowiedzi na klimatyczną konferencję ONZ w Paryżu (COP21) Komisja Europejska przygotowała tzw. Pakiet Zimowy „Czysta energia dla wszystkich Europejczyków”. Chętnie podjąłem się odpowiedzialnej funkcji sprawozdawcy Parlamentu Europejskiego w sprawie wniosku nowelizującego dyrektywę z 2012 r. w sprawie efektywności energetycznej, od lat bowiem dostrzegałem liczne niedopowiedzenia w tej sprawie. W trakcie przygotowywania sprawozdania spotkałem się z bardzo agresywnym, wręcz wrogim lobbingiem ze strony Zielonych oraz frakcji politycznych współpracujących z nimi w tej kwestii, tj. Grupy S&D (Socjalistów i Demokratów) oraz GUE (Nordyckiej Lewicy i Komunistów), forsujących „ambitne” rozwiązania, niemające wiele wspólnego z efektywnością energetyczną. Jeden z moich partyjnych „kolegów”, Édouard Martin z Francji, rozesłał nawet do członków grupy politycznej S&D apel następującej treści: „W nawiązaniu do rozmów dotyczących EED przeprowadzonych dzisiaj rano chciałbym wyrazić moje obawy co do zaproponowanej nowej strategii. Mam wątpliwości co do rzeczywistych chęci naszego sprawozdawcy do stanowczej i jednoznacznej obrony stanowiska Grupy S&D. W mojej opinii nastąpiło naruszenie zaufania. Wobec sytuacji ogólnego osłabienia nie możemy zaryzykować, że dojdzie do działań skierowanych przeciwko naszemu stanowisku podczas negocjowania tego krytycznego zagadnienia, ponieważ groziłoby to katastrofą bronionym przez nas liniom, a także naruszałoby wizerunek naszej macierzystej organizacji politycznej. Naiwnie uważałem, że nasz sprawozdawca sam zrozumie i przemyśli swoją postawę, ale to nie nastąpiło. Dlatego oficjalnie wnoszę o przegłosowanie zmiany naszego sprawozdawcy podczas posiedzenia naszej grupy roboczej w przyszłym tygodniu”. Skąd nagle taka wrogość i obawy? Wyjaśniam: nie było tajemnicą w grupie politycznej, że jestem zwolennikiem zrównoważonego rozwoju oraz przeciwnikiem nierealnych „ambicji”, które są rzekomo niezbędne, by chronić nasz ziemski klimat. Cytowany wyżej mój francuski „kolega” bronił oczywiście przy okazji interesu swojego kraju, którego energetyka, wprawdzie mało efektywna, cechuje się niską emisją dwutlenku węgla. Efektywność jako miara lepszego wykorzystania energii pierwotnej Nowelizacja dyrektywy z 2012 r. stała się koniecznością, gdyż dyrektywa ta nie dotyczy efektywności sensu stricto. Zamierzeniem jej projektodawców, czyli Komisji Europejskiej, od początku było ograniczanie użytkowania energii na rynku konsumenckim, nawet w sposób ekstensywny, tj. bez widocznych zmian właściwej efektywności energetycznej, co eufemistycznie określano jako oszczędności. W poprawianej dyrektywie, w art. 2 – Definicje, mówi się, że „efektywność energetyczna oznacza stosunek uzyskanych wyników, usług, towarów lub energii do wkładu energii”. W odniesieniu do energii należy tu jednak dokonać minimalnego uściślenia, czyli że oznacza to stosunek energii uzyskanej do wkładu energii podczas każdorazowego jej przejścia z jednego stanu w kolejny, przy czym iloraz ten pomnożony przez sto w efekcie da nam w procentach efektywność owego przejścia. Definicja ta jest zgodna z technicznym ujęciem jej znaczenia. I przy tym powinniśmy pozostać. Ograniczanie użytkowania energii natomiast nie dotyczy lepszego przekształcenia energii pierwotnej (pozyskiwanej wprost z natury) w finalną (dostarczaną na rynek konsumencki, końcową), a ograniczanie użytkowania tej ostatniej w żadnym razie nie oznacza wzrostu efektywności energetycznej, zwłaszcza w semantycznym ujęciu tego pojęcia. W pewnych warunkach można oczywiście wymuszać sposobami rynkowymi poszukiwanie nowych rozwiązań technicznych, pozwalających lepiej przekształcać finalną energię elektryczną w pracę użytkową lub pierwotną energię finalną (gaz, węgiel, ropę i in.) w ciepło/zimno np. w mieszkalnictwie. W celu właściwego porównania różnych technologii energetycznych lub miksów energetycznych zarówno oszczędność energii, jak i efektywność energetyczna wymagają zatem jednoznacznego określenia w pełnej osłonie bilansowej sięgającej poziomu energii pierwotnej. Zmniejszanie użytkowania energii w ostatnim ogniwie łańcucha, a więc na ostatnim etapie jej przepływu od energii pierwotnej po energię użytkową, nie jest wprost proporcjonalne do ograniczania jej