Ekscytujący lęk

Ekscytujący lęk

Film grozy stał się gatunkiem XX wieku Dwudziestokilkuletniej Frankie, bohaterce wchodzących na ekrany „Stygmatów”, przytrafiają się niepokojące rzeczy: w niespodziewanych sytuacjach na jej ciele pojawiają się krwawe rany po biczowaniu. Nawet specjalny wysłannik Watykanu nie może tego wytłumaczyć, zwłaszcza że Frankie jest niewierząca. W kostiumowym „Braterstwie wilków” szaleje Bestia, monstrualna istota, którą obwinia się o śmierć ponad stu osób, głównie kobiet i dzieci. W „Przejażdżce z diabłem” oraz w „Hannibalu” straszą potworni bohaterowie, którzy, choć pokazani w realistyczny sposób, zdają się być wysłannikami Ciemnych Sił. Od wielu lat utarło się, że latem na ekrany naszych kin wchodzą horrory. Lepsze, bardziej ambitne filmy przetrzymywane są do jesieni, odwrotnie niż na Zachodzie, gdzie przemysł filmowy największe zyski przynosi w czasie wakacji i urlopów, a dystrybutorzy celowo czekają na lato z premierami filmów obliczonych na dużą widownię. Horror a thriller Film sensacyjny, zwany też dreszczowcem czy thrillerem, odróżnia od horroru podstawowa cecha – zagrożenie ma konkretną przyczynę, da się wyjaśnić. Może nią być katastrofa samolotu, błąd w obliczeniach, groźne zwierzę, klęska żywiołowa, psychopatyczny morderca itd. Natomiast w horrorze zło jest bezprzyczynowe, przychodzi, nie wiadomo skąd, nie wiadomo dlaczego. Pojawiają się siły nadprzyrodzone, logika przyczynowo-skutkowa nie obowiązuje. W przeciwieństwie do filmu sensacyjnego, gdzie znane jest źródło lęku, w horrorze ma ono charakter irracjonalny. Na polskim rynku nie ma jeszcze, tak jak na Zachodzie, poradników dotyczących filmoterapii, a psychologowie nie zalecają swoim pacjentom oglądania filmów jako sposobu leczenia dolegliwości. Tymczasem, zdaniem amerykańskich psychoterapeutów, oglądanie horrorów jest bardzo pożyteczne jako leczenie – zwłaszcza neurasteników, schizofreników, osób cierpiących na stresy i depresje. Uczucia, jakich doznają widzowie oglądający horrory – poczucie osaczenia, przerażenie, lęk, często podszyte wstrętem – ulegają sublimacji, pełnią funkcję katharsis – oczyszczającą, terapeutyczną. Leczenie filmoterapią nie jest bynajmniej odkryciem współczesnych amerykańskich badaczy. Już słynny szwajcarski psycholog, dr Wilhelm Stekel, uczeń Zygmunta Freuda, założył sanatorium w Kitzbuhel, gdzie leczył pacjentów cierpiących na schizofrenię za pomocą seansów filmowych, głównie horrorów. I miał znakomite efekty: pacjenci cierpiący na obsesje schizofreniczne, dręczeni przez koszmarne sny i nerwice po kuracji horrorami czuli się znacznie lepiej, wracali do równowagi psychicznej. Dr Stekel miał ogromną wideotekę i szczegółowo opracowaną metodę – w zależności od problemów pacjenta dobierał odpowiedni film albo tylko sekwencję z niego, stopniował dawki lęku, miał opisane skutki działania tej metody. Sam należał zresztą do amatorów tego gatunku. Wstyd się przyznać – Horror jest podstawą kina, tak jak strach jest podstawowym instynktem wszystkich zwierząt i ludzi – tłumaczył Steven Spielberg na konferencji prasowej poświęconej „Nawiedzonemu”, gdy dziennikarze dziwili się, że jego firma producencka wzięła się za klasykę grozy. – Kilkaset lat temu powieszono ostatnie czarownice, zanegowano istnienie wampirów i wilkołaków, a jednak w końcu XX wieku ludzie nadal boją się ciemności. Dlaczego temat grozy jest obecny niemal w każdym kierunku sztuki? – Widocznie lubimy się bać – uciął Spielberg, który sam lubi oglądać filmy grozy, najchętniej w nocy. Jednak większość z nas nie przyznaje się do oglądania horrorów. Leszek Kołakowski i Wisława Szymborska, miłośnicy tego gatunku, są tu wyjątkiem. Skąd bierze się ten wstyd, który towarzyszy amatorom „strasznych” wrażeń? Dlaczego uważają, że oglądanie horrorów ich kompromituje, podczas gdy oglądanie kryminałów, thrillerów SF czy filmów akcji nie przynosi ujmy? Być może dlatego że krytycy filmowi najczęściej pogardzają nimi, ignorują je. Panuje opinia, że porządnemu krytykowi nie uchodzi zajmować się tym gatunkiem. Zdaniem Zygmunta Kałużyńskiego, jest to stanowisko niesłuszne: – Horror stanowi żywioł kina, samo sedno widowiska filmowego. Jaka inna sztuka potrafi stworzyć podobne poczucie osaczenia? Zamknięci w ciemnej sali, przykuci do fotela wpatrujemy się, jak na ekranie zwielokrotnione rozmiarami rośnie i przybliża się zagrożenie. Jakie pisarstwo, jakie malarstwo potrafi coś podobnego? Żadne. Toteż film grozy stał się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2001, 36/2001

Kategorie: Kultura
Tagi: Ewa Likowska