Etyka na niby

Etyka na niby

Choć to nauka praktyczna, u nas uprawiana jest tylko w teorii W 2002 r. państwo Urszula i Czesław Grzelakowie z Ostrowa Wielkopolskiego złożyli do Trybunału Praw Człowieka skargę na to, że ich syn Mateusz ma na świadectwie kreskę w rubryce etyka/religia. Grzelakowie konsekwentnie nie wyrażali zgody na uczęszczanie syna na lekcje religii, przy czym przepisy stanowią, że pisemnej zgody powinni udzielać ci rodzice, którzy życzą sobie obecności swoich dzieci na katechezie. Wyrażali też chęć, aby ich syn uczestniczył w lekcjach etyki. Mateusza przepisywali ze szkoły do szkoły kilka razy; na zajęcia z etyki, mimo 12 obligatoryjnych szkolnych lat, nie trafił ani razu. Ani razu więc na jego świadectwie nie pojawiła się ocena w rubryce etyka/religia. Przed Trybunałem w ich imieniu podnoszono, że syn Mateusz był obiektem szykan ze strony uczęszczających na religię kolegów i koleżanek z klasy. Kuriozalne jest, że państwo polskie czuło się w obowiązku jako kontrargument zacytować dyrektorkę SP 9, która mówiła, że Mateusz wyśmiewał symbole religijne i swoim zachowaniem prowokował sprzeczki. Po ośmiu długich latach Trybunał orzekł, że umieszczanie kreski na świadectwie w rubryce religia/etyka łamie Konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, a konkretnie artykuł 14 (zakaz dyskryminacji) w związku z art. 9 (wolność myśli, sumienia i wyznania). Trybunał orzekł, że wolność myśli zakłada nie tylko moment pozytywny – tzn. wolność posiadania światopoglądu – lecz także moment negatywny – wolność od ujawniania światopoglądu i że „brak oceny podpada pod zakres negatywnego aspektu wolności myśli, sumienia i wyznania chronionej przez artykuł 9”. Sprawa państwa Grzelaków uwidoczniła wszystkie problemy związane z nauczaniem etyki w Polsce. Małe zainteresowanie zajęciami połączone z nikłą świadomością co do możliwości ich organizowania i przekazywanych treści. Tradycyjnie już uznaje się, że ten problem silniej występuje w małych ośrodkach, takich jak Ostrów Wielkopolski. Chętnych jest tak mało, że nie istnieją nawet podstawy do tworzenia przewidzianych w takich sytuacjach klas międzyszkolnych. Dlatego Strasburg nie dopatrzył się winy państwa i jego instytucji pod kątem organizacyjnym, wszystko bowiem odbyło się zgodnie z przepisami. Szkoda tylko, że kazus dziecka stał się laboratorium badań nad niewydolnością systemu edukacyjnego i przerzucaniem się odpowiedzialnością. Etyka alternatywna Etyka nigdy nie miała w polskiej edukacji statusu samodzielnego bytu. Istnienie zawdzięcza katechezie i jej funkcjonowanie w szkolnictwie jest pochodną istnienia tej pierwszej. Więc to od katechezy – zwanej u nas oględnie religią – musi zacząć się opowieść o polskiej etyce. Religię wprowadził do szkół w sierpniu 1990 r. ówczesny minister edukacji narodowej Henryk Samsonowicz dwoma instrukcjami dotyczącymi powrotu nauczania religii do szkoły w roku szkolnym 1990/1991. Już w punkcie drugim instrukcji można przeczytać, że „dla uczniów w ogóle niekorzystających z lekcji religii w miarę możliwości szkoła powinna zorganizować lekcje, których celem byłoby poznanie uniwersalnych zasad etycznych, a także norm współżycia osób i grup ludzi o różnych wyznaniach i światopoglądach oraz różnych narodowości. Dla uczniów korzystających z nauki religii poza swoją klasą czy szkołą szkoła powinna zapewnić zajęcia zastępcze, a w każdym wypadku odpowiednią opiekę i bezpieczeństwo”. Lekcje, w trakcie których uczniowie mieliby poznawać uniwersalne zasady, zyskują nazwę etyka dopiero dwa lata później w rozporządzeniu ministra Andrzeja Stelmachowskiego z 14 kwietnia 1992 r. „w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach”. Choć rozporządzenie już w pierwszym punkcie wspomina o etyce, sama nazwa wskazuje na wtórność tego przedmiotu względem religii. Treść owych aktów prawnych jest źródłem katastrofalnej dysjunkcji, która ukształtowała charakter debaty o obydwu przedmiotach na przestrzeni kolejnych dwóch dekad. Ta pomyślana pierwotnie jako instrument uszanowania wolności sumienia i wyznania najgorsza alternatywa polskiej edukacji stała się kolejnym frontem walki o państwo wyznaniowe lub walki z nim. Ze szkodą dla obydwu przedmiotów, w ramach tej walki bowiem przypisuje się im role, których jako przedmioty szkolne odgrywać nie powinny. Rozporządzenie jednocześnie wskazuje, że nadzór pedagogiczny i metodyczny nad nauczaniem etyki sprawują instytucje w ramach oddzielnych przepisów, czyli dokładnie tak jak w przypadku innych przedmiotów szkolnych. Ujawnia się tutaj pierwsza dysproporcja pomiędzy nieobowiązkowymi przedmiotami, gdyż nadzór merytoryczny nad programem

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc 30,00 zł lub Dostęp na 12 miesięcy 250,00 zł
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 40/2010

Kategorie: Kraj