Cyryl I z misją pojednania

Cyryl I z misją pojednania

Po raz pierwszy zwierzchnik Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej przyjeżdża do Polski Wizyta patriarchy Cyryla w Polsce będzie miała wymiar historyczno-cerkiewny i polityczny. Dla prawosławnych i być może dla części katolików ważniejszy jest pierwszy jej aspekt. Choć patriarcha spotka się z prezydentem i marszałkiem Senatu, a wspólnie z przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefem Michalikiem podpisze orędzie wzywające wiernych obu Kościołów do wzajemnego wybaczenia krzywd, to jego wizyta ma przede wszystkim religijny charakter. Zwierzchnik jednej z lokalnych Cerkwi składa wizytę na zaproszenie zwierzchnika innej, w tym wypadku Polskiego Autokefalicznego (co oznacza: niezależnego) Kościoła Prawosławnego, co w świecie prawosławnym jest normalną praktyką. To wyjaśnienie wydaje mi się konieczne z uwagi na zadziwiający poziom ignorancji społeczeństwa polskiego w kwestii prawosławia, jego historii w państwie polskim, jego tradycji i związków z ogólnonarodową kulturą. Dla znaczącej części polskiej opinii publicznej najważniejszy będzie polityczny wymiar wizyty. „Jeszcze Cyryl nie przyjechał – napisał Adam Szostkiewicz („Polityka” nr 22/23 br. ) – a już na polskiej prawicy poszły w ruch cepy”. Chodzi o zdyskredytowanie wizyty, samego Cyryla oraz obozu rządzącego… Warto zatem przypomnieć, do kogo przyjeżdża patriarcha największej liczebnie Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej – w jurysdykcji Patriarchatu Moskiewskiego prócz tradycyjnie prawosławnych Rosji, Białorusi, Ukrainy czy Mołdawii znajdują się prawosławne struktury na Litwie, Łotwie, w Estonii oraz w innych państwach byłego ZSRR (oprócz Gruzji stanowiącej samodzielny patriarchat), a także duża część utworzonych przez rosyjską diasporę parafii w Europie Zachodniej, obydwu Amerykach i Australii. Polskie prawosławie Choć zdecydowana większość Polaków uważa, że prawosławie w Polsce jest reliktem zaborów, to jego początki na ziemiach południowej Polski sięgają misji świętych braci Cyryla i Metodego. Istniejące do dziś ukształtowanie prawosławia na ziemiach polskich jest wynikiem oddziaływania Rusi Kijowskiej. To w jej granicznych grodach: Mielniku, Drohiczynie, Surażu, Bielsku, nawet kilkaset lat przed katolickimi powstały prawosławne parafie i monastery – słynny w całym słowiańskim świecie monaster w Supraślu założyli mnisi przybyli z Ławry Kijowsko-Peczerskiej. W powojennych granicach Polski pozostała zaledwie kilkusettysięczna społeczność prawosławna, choć jeszcze przed wojną prawosławnych w Polsce było ok. 4 mln, a w czasach największej potęgi Rzeczypospolitej Jagiellonów stanowili oni połowę, okresami nawet większość jej mieszkańców. Dziś już mało kto pamięta, że prawosławne do konwersji na katolicyzm (często poprzedzonej epizodem protestanckim ) były ruskie rody Wiśniowieckich, Chodkiewiczów, Sapiehów czy Radziwiłłów. Aż do czasów króla Jana III Sobieskiego prawosławni w Rzeczypospolitej znajdowali się w jurysdykcji patriarchy konstantynopolskiego i dopiero po usilnych staraniach ówczesnych polskich elit na mocy traktatu Grzymułtowskiego (1686 r.) zostali „przekazani” pod jurysdykcję Moskwy. Choć większość polskich historyków w tej krótkowzroczności Polaków upatruje przyczyny niechęci, okresami wrogości późniejszych pokoleń do prawosławia, to ma ona znacznie głębsze korzenie. Komentując przeprowadzoną przez rząd polski latem 1938 r. akcję burzenia prawosławnych świątyń na Chełmszczyźnie i południowym Podlasiu (zniszczono wówczas 120 cerkwi), polski historyk Paweł Przeciszewski stwierdził: „Ta haniebna akcja unaoczniła, że korzenie przeważającego u nas, Polaków, negatywnego stosunku do wszystkiego, co wywodzi się ze spuścizny kulturalnej Bizancjum, są bardzo głęboko zakodowane w duszach Polaków. Polskość dążyła do wchłonięcia, maksymalnego ograniczenia ludności prawosławnej, uważając ją za tubylczą, prowincjonalną, a również schizmatycką… Tak jak wszystkie inne narody imperialne byliśmy całkowicie przekonani, że to tylko my niesiemy cywilizację i kaganiec oświaty, a prawosławni (później z unitami) tylko nam zawdzięczają to, co mają” („Przegląd Prawosławny” nr 1/2012). Przeciszewski zwraca też uwagę na brak reakcji Polaków na „sprofanowanie” przez Hansa Franka symbolu państwa polskiego, jakim jest Wawel. Południowego skrzydła pałacu, dobudowanego z rozkazu tego hitlerowskiego zbrodniarza, nikt nie zamierzał ani nie zamierza burzyć. Z istniejących w Warszawie do wybuchu I wojny światowej 30 prawosławnych, a więc chrześcijańskich świątyń, pozostawiono dwie. O swoistej prawosławiofobii części polskich elit (z tego grona zdecydowanie należy wyłączyć obecnego prezydenta Bronisława Komorowskiego i jego poprzednika Lecha Kaczyńskiego oraz marszałka Senatu Bogdana Borusewicza) świadczy los projektu uchwały, jaki z grupą posłów zgłosiłem w 2008 r., w której Sejm, w 70. rocznicę masowego burzenia cerkwi na Chełmszczyźnie, wyraziłby

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 33/2012

Kategorie: Opinie