EURO – zagadka

EURO – zagadka

Już dwa lata temu było wiadomo, że nie uda się wybudować ponad połowy planowanych odcinków autostrad, o połączeniach kolejowych nie wspominając Wiosną 2010 r. nie wolno było milczeć. Z rozmów z politykami, inżynierami i zwykłymi ludźmi zainteresowanymi stanem przygotowań do Euro 2012 wynikało jasno, że sprawy idą źle. Samozadowolenie prezentowane przez premiera Tuska, ministra Adama Giersza i włodarzy miast zaangażowanych w to narodowe przedsięwzięcie nijak się nie miało do faktów. A z nich wynikało, że sprawy idą źle. Rozumiała to redakcja „Przeglądu”, publikując wyniki mych dziennikarskich śledztw. Formalnie mogłem czuć się usprawiedliwiony. A przecież artykuły te były jedynie ułamkiem tego, czym dysponowały – a raczej powinny dysponować – władze spółki PL.2012, kierownictwa resortów sportu, infrastruktury i Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Dziś, gdy raport Najwyższej Izby Kontroli postawił na nogi media i opinię publiczną, mogę stwierdzić – to nie koniec! Najgorsze przed nami. Raporty posła Piechocińskiego Inspektorzy NIK nie byli pierwszymi, którzy przedstawili krytyczne dane o przygotowaniach do Euro 2012. W styczniu 2008 r. wpadła mi w ręce obszerna „Informacja o stanie przygotowań do Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej EURO 2012” sygnowana przez wiceprzewodniczącego sejmowej Komisji Infrastruktury, posła PSL Janusza Piechocińskiego. Był to dokument fundamentalny, zawierający pełną informację o ponad 200 inwestycjach realizowanych w ramach przygotowań do piłkarskich mistrzostw. Z oceną stanu zaawansowania prac i opisem przyczyn opóźnień itp. Suche liczby i fakty opatrzone skromnym komentarzem autora. Traktowałem go jako materiał źródłowy. Teraz wystarczyło czekać i konfrontować zawarte w nim dane z szumnymi zapowiedziami polityków pragnących piec własne pieczenie przy okazji Euro. Piechociński co pół roku publikował własną informację o stanie przygotowań do Euro i zapewne z tego powodu stał się osobą szczerze znienawidzoną w budynkach przy ulicach: Chałubińskiego 4/6 (Ministerstwo Infrastruktury), Senatorskiej 14 (Ministerstwo Sportu i Turystyki) oraz Wybrzeże Gdyńskie 4 (spółka PL.2012). Z jego raportów wynikało, że – delikatnie mówiąc – nie wszystko idzie tak gładko, jak twierdzili politycy Platformy Obywatelskiej i ich sowicie wynagradzani koledzy ze spółki PL.2012. Materiały posła PSL trafiały do dziennikarzy, lecz trudno wskazać publikacje z lat 2008-2009 ostrzegające przed tym, co dziś dla jest wszystkich oczywiste. Dzięki danym gromadzonym przez posła Piechocińskiego łatwo dziś sprawdzić, co w minionych latach działo się nie tylko na budowie Stadionu Narodowego, ale i na budowie skromnych odcinków autostrady Rzeszów-Korczowa (akurat od 2008 r. nic się tam nie działo). Z wyciąganiem wniosków nie ma problemów. Wiadomo, w jakich szerokościach geograficznych leży Polska. Od ponad 200 lat notuje się najwyższe i najniższe temperatury, wielkość opadów, poziom wód w rzekach i siłę wiatru. Na podstawie tych danych i badań uczonych opracowano normy dla budownictwa, energetyki, komunikacji. Dzięki temu wiadomo, ile i jakiego betonu należy użyć, by wybudować kilometr autostrady, i jak długo ów beton musi stygnąć. Jaki rodzaj asfaltu będzie potrzebny, by trasa szybkiego ruchu zbyt szybko nie zmieniła się w tor motocrossowy itd. Nie trzeba uniwersyteckiego dyplomu, by oszacować, jak długo będzie trwała realizacja konkretnej inwestycji. Już dwa lata temu premier Donald Tusk winien wiedzieć, że nie uda się wybudować ponad połowy planowanych odcinków autostrad, o połączeniach kolejowych nie wspominając. W każdym razie Janusz Piechociński o tym wiedział. I głośno o tym mówił, choć niewielu go słuchało. Fachowcy Ileż to razy z ust najwyższych władz słyszeliśmy, że przygotowania do Euro 2012 idą zgodnie z planem. Nikt co prawda nie wspominał, jak dawniej, o „poświęceniu i ofiarności”, „przekraczaniu planów” i „przedterminowym oddawaniu obiektów”, lecz dowodzono, że byczo jest. Wszak nad wszystkim czuwać miała specjalnie powołana w tym celu spółka PL.2012. Fakt, że jej prezes Marcin Herra wcześniej nie miał nic wspólnego z budownictwem, nikogo nie martwił. Ważne, że Marcin Herra był dobrze postrzegany przez czołowych polityków PO. Inny członek zarządu spółki PL.2012 ds. infrastruktury Andrzej Bogucki znał się bardziej na hazardzie niż laniu betonu. Wcześniej był prezesem spółki GTech obsługującej Totalizator Sportowy. Słuszny wybór! Przecież Euro miało być sfinansowane w części przez branżę hazardową. W innych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 35/2010

Kategorie: Kraj