Europejskie domino

Europejskie domino

Stanowisko Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie Kosowa wzmacnia separatystów Opinia wydana przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze (MTS) na temat legalności deklaracji niepodległościowej kosowskich Albańczyków w świetle prawa wywołała ożywioną dyskusję nad jedną z najważniejszych zasad światowego porządku. Ponownie również (jak wtedy, gdy Kosowo ogłaszało niepodległość) podjęta została dyskusja na temat pozostałych regionów Europy zagrożonych separatyzmem, których na starym kontynencie nie brakuje. Nikt jednak nie zwraca w tej dyskusji uwagi na to, że gra interesów mocarstw od dawna jest istotniejsza od światowych zasad prawnych, Kosowo zaś pozostaje tego najjaśniejszym przykładem. Teoretycznie najgroźniej w Bośni Fakt związany z opinią MTS w sprawie kosowskiej niepodległości z 2008 r. najbardziej stanowczo został wykorzystany przez Milorada Dodika, ekscentrycznego premiera bośniackich Serbów, który od lat wskazywany jest jako główny winowajca zastoju, którym charakteryzuje się twór państwowy Bośni i Hercegowiny (głównie przez bośniackich Muzułmanów i wspólnotę międzynarodową). Tuż po oficjalnym odczytaniu werdyktu przez Hisashiego Owadę, przewodniczącego MTS, premier bośniackich Serbów oświadczył, że opinia wydana przez trybunał może być brana pod uwagę w kwestii „przyszłego funkcjonowania Republiki Serbskiej” (hascy sędziowie wyraźnie zastrzegli, że opinia odnosi się jedynie do Kosowa i nie może być brana pod uwagę w innych przypadkach). O ile wcześniejsze wypowiedzi Dodika w kwestii ewentualnej separacji republiki bośniackich Serbów były momentami niejednoznaczne, o tyle wypowiedzi tuż po orzeczeniu trybunału haskiego wyzbyte są wszelkich politycznych konwenansów. Premier bośniackich Serbów stwierdził wprost, że „od dłuższego już czasu Republika Serbska nie jest szczęśliwa, będąc częścią Bośni i Hercegowiny”. Dodik potwierdził również, że decyzja MTS w sprawie Kosowa może stać się dla Banja Luki znakomitym przykładem starania się o swój przyszły status. Mimo dość jednoznacznych zapowiedzi Milorada Dodika groźba rozpadu Bośni i Hercegowiny zależy w zdecydowanie większym stopniu od ogromnej niedoskonałości wewnętrznej tego państwa. Polityczny paraliż, obecny niemal od początku istnienia tego kraju (czyli od porozumienia z Dayton z 1995 r.) skutecznie blokuje polityczny i gospodarczy rozwój Sarajewa, co przekłada się na coraz większe niezadowolenie i zniecierpliwienie społeczne. Kwestia ewentualnej secesji Republiki Serbskiej jest ponadto uzależniona od stanowiska pozostałych państw w regionie, w tym Serbii i Chorwacji. Oba te kraje, ukierunkowane mocno na członkostwo w Unii Europejskiej, w ostatnim czasie dają wyraźnie do zrozumienia, że wszelkie niepokoje w sąsiedniej Bośni nie są im na rękę. Prawdopodobieństwo ogłoszenia niepodległości przez Republikę Serbską jest zatem dość niskie, gdyż kolejna destabilizacja Bałkanów nie byłaby na rękę ani Brukseli, Waszyngtonowi czy Moskwie, ani pozostałym państwom regionu. Złym sygnałem dla Dodika są również ostatnie dyskusje na temat przyszłej koalicji rządzącej w Serbii. Największa w tym momencie partia opozycyjna SNS (Srpska Napredna Stranka) usilnie poszukuje koalicyjnego partnera, który zapewni jej zwycięstwo w kolejnych wyborach parlamentarnych. Ostatnio pojawiły się propozycje (o których wspomniał m.in. wiceprzewodniczący SNS, Aleksandar Vucić), jakoby SNS skłonna była utworzyć koalicję z obecnie rządzącą partią DS (Demokratska Stranka), której przewodniczy prezydent Boris Tadić. Mimo że informacje te mają na razie charakter politycznej rozgrywki, świadczą o zbliżonym do rządzących spojrzeniu SNS na politykę zagraniczną państwa (warto zaznaczyć, że przywódca SNS, Tomislav Nikolić, jeszcze do niedawna pozostawał prawą ręką Vojislava Šešelja, obecnie sądzonego w Hadze przywódcy Serbskiej Partii Radykalnej). W kontekście przyszłości Republiki Serbskiej wiąże się to z dalszym popieraniem przez Belgrad integralności terytorialnej sąsiedniej Bośni i tym samym z osamotnieniem Dodika w jego secesjonistycznych zamiarach. W Naddniestrzu bez zmian Opinię wydaną przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości z dużym aplauzem przyjęto także w pozostałych, nieuznawanych na arenie międzynarodowej regionach, które uzurpują sobie prawo do własnej państwowości. Podobnie było w przypadku Naddniestrza – separatystycznej republiki, która przed 20 laty oderwała się od sąsiedniej Mołdowy. Mimo entuzjazmu dla opinii MTS wiadomość nie wywołała szerokich komentarzy w przypadku tego regionu. W opinii władz Naddniestrza taka interpretacja kwestii niepodległości przez międzynarodowy trybunał potwierdza tylko ich racje, do których to parapaństwo próbuje przekonać światową opinię publiczną od 20 lat. Opinia haskiego trybunału nie zrobiła również większego wrażenia na władzach w Kiszyniowie, które przez tak długi czas przyzwyczaiły się do funkcjonującej samodzielnie separatystycznej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 32/2010

Kategorie: Świat