Fachowiec z drugiego szeregu

Fachowiec z drugiego szeregu

Sławomir Cytrycki to specjalista od działań gabinetowych

Jak kojarzą i pamiętają Sławomira Cytryckiego, nowego ministra skarbu, ludzie, którzy mieli okazję go poznać? Przede wszystkim powtarza się spostrzeżenie, że jak mało który polityk, a nawet zajmujący wysokie stanowiska menedżer, Cytrycki potrafi od razu ująć swoich rozmówców bezpośredniością, natychmiastowym przełamaniem bariery obcości. – Nie znałem go, zanim przyszedł do Kancelarii Premiera – opowiada jeden z wysokich urzędników – i kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, Cytrycki zaczął od krótkiego: „Sławek jestem”. Lody zostały przełamane natychmiast.
To nie jest jednostkowy przykład otwartego charakteru i umiejętności zjednywania sobie ludzi, jakie cechują nowego ministra resortu, który z natury rzeczy – bo prywatyzacja, bo nadzór nad spółkami z udziałem skarbu państwa, bo współpraca z przedsiębiorcami – wymaga dobrych kontaktów z otoczeniem. O talentach Sławomira Cytryckiego w tej dziedzinie mówią wszyscy. Przenosi się to – ważna konstatacja – na postrzeganie nowego ministra skarbu nawet przez jego przeciwników politycznych. Znamienne, że za „kompetentnego w dziedzinie ekonomii, chociaż ze skomplikowanym życiorysem” uznał go szef sejmowej Komisji Skarbu Państwa, Wiesław Walendziak, który na ogół szuka zawsze pretekstu, by przypiąć każdemu członkowi rządu Leszka Millera raczej łatkę niż order. Mało tego, poseł Prawa i Sprawiedliwości mówił też dziennikarzom w Sejmie, że Cytryckiego

dobrze kojarzy

„jako doradcę kolejnych wicepremierów od spraw gospodarczych”.
Kto wie, czy to nie jeden z najważniejszych, niedoceniany zwykle w polityce, atutów nowego ministra, który zastąpił Wiesława Kaczmarka. Poprzedni minister skarbu był bez wątpienia znakomitym fachowcem, ale – jak mówiono nawet w kręgu ludzi SLD – samo pojawienie się Kaczmarka na mównicy sejmowej automatycznie pobudzało agresję posłów opozycji. Z Cytryckim, tu zgadzają się prawie wszyscy, powinno być inaczej. Ma być to „fachowość w innym klimacie politycznym”.
Punkt drugi charakterystyki nowego ministra skarbu to właśnie fachowość. Tu także niewiele jest wątpliwości. Warta podkreślenia jest opinia prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który uznał Sławomira Cytryckiego za rzetelnego sztabowca, związanego z lewicą, człowieka o nadzwyczajnych zdolnościach menedżerskich. – Pan Cytrycki jest w polityce od dawna, zawsze. Współpracował z kilkoma premierami, pracował za granicą, współpracował z prezydentem Jaruzelskim. To nie był człowiek związany z ideologią albo z czystą polityką. On był zawsze odpowiedzialny za sprawy związane z kwestiami ekonomiczno-finansowo-organizacyjnymi. Był kompetentnym sztabowcem, osobą, która oddawała swoje talenty takim działaniom intelektualno-organizacyjnym, trochę bardziej na zapleczu – powiedział prezydent w radiowej Trójce.
Podobnie brzmią inne opinie. Premier Leszek Miller, uzasadniając nominację Cytryckiego, powiedział, że „jest (on) cenionym fachowcem w dziedzinie finansów i rynków kapitałowych; ma bogate doświadczenie w pracy w administracji rządowej”.
– Cytrycki jest doświadczonym bankowcem i uznanym specjalistą w dziedzinie bankowości. Co prawda nie zarządzał majątkiem, ale jest to ciekawa sytuacja – to opinia Andrzeja Topińskiego, prezesa Związku Banków Polskich, który „dobrze wspomina współpracę z Cytryckim”.
W odniesieniu do nowego ministra skarbu powtarzają się określenia: znakomity organizator, człowiek rzutki i dynamiczny, potrafiący szybko podejmować decyzje, osoba niezwykle sprawna. Jako anegdotę opowiada się w kręgach biznesu zagranicznego w Polsce, że tuż po odejściu Cytryckiego ze stanowiska podsekretarza stanu w Kancelarii Premiera (pełnił tę funkcję od listopada 2000 do lipca 2001 r.) wielu zachodnich inwestorów narzekało publicznie, że tracą w ten sposób możliwości współpracy na szczeblu rządowym z człowiekiem co prawda bardzo wymagającym i w związku z tym niełatwym partnerem w rozmowach biznesowych, ale przynajmniej zawsze dobrze do nich przygotowanym, sensownym i nastawionym na osiągnięcie efektu, a nie – co zdarza się wielu politykom – mielącym tylko sprawy do załatwienia w niekończących się rokowaniach.
Skąd w ogóle wziął się Sławomir Cytrycki w obecnych układach władzy? Kiedy obejmował stanowisko w Kancelarii Premiera w nowym rządzie Leszka Millera, niektórzy szukali w pamięci jego nazwiska i… nie zawsze je znajdowali. Ale znaczna grupa polityków z najwyższej półki kojarzyła Cytryckiego od razu. Począwszy od prezydenta Kwaśniewskiego przez premiera po Marka Belkę, który zaproponował Sławomira Cytryckiego na to stanowisko (znali się obaj jeszcze z Łodzi, z czasów studiów i działania w ruchu studenckim).
Dla przeciętnego człowieka to jednak rzeczywiście

postać nieznana.

Może więc warto zacząć od oficjalnej biografii nowego ministra. W życiorysie opublikowanym przez Polską Agencję Prasową można przeczytać: „Na początku lat 70. ukończył Leningradzki Instytut Finansowo-Ekonomiczny. Studiował też na Uniwersytecie Łódzkim, gdzie następnie został asystentem w Instytucie Ekonomii Politycznej Uniwersytetu Łódzkiego. Pierwszy raz do administracji rządowej trafił w 1977 r. Był wicedyrektorem Departamentu Współpracy z Zagranicą w Ministerstwie Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki. Odszedł w 1982 r. i przez kolejne pięć lat był specjalnym asystentem zastępcy sekretarza generalnego ONZ. Pod koniec lat 80. wrócił do Polski i pracował na stanowiskach doradcy i wicedyrektora gabinetu premiera. W latach 1989-1991 był wicedyrektorem gabinetu prezydenta w Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Przez następne lata pracował na różnych stanowiskach w Banku Handlowym. Był tam m.in. dyrektorem gabinetu prezesa, sekretarzem Rady Banku, członkiem zarządu. Od 1998 do 2000 r. był dyrektorem zarządzającym banku. Za działalność w Banku Handlowym i za zasługi w rozwoju polskiej bankowości został odznaczony przez prezydenta Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W latach 1995-2000 był też członkiem rad nadzorczych m.in. Rolimpeksu, Polskich Sieci Elektroenergetycznych, Wólczanki, Vistuli”.
Suche informacje wymagają nieco uzupełnienia. Poczynając od etapu łódzkiego w życiu nowego ministra, czyli samego początku dojrzałej drogi życiowej. Po pierwsze więc, dobrze byłoby pamiętać, że studia w ZSRR w tamtym okresie były „dla wybranych”, najlepszych absolwentów szkół średnich, na dodatek osób, które musiały sobie poradzić nie tylko z nauką w innym języku, ale też w innych warunkach kulturowych i trudnych realiach tamtych czasów w Rosji. Wielu takich studentów nie wytrzymywało albo wysokich wymagań leningradzkiej uczelni, albo nagłej zmiany warunków życia. Byli tacy, którzy wracali „na tarczy”. Sławomir Cytrycki przeszedł ten okres celująco, a po powrocie do Łodzi trafił na wydział ekonomii tamtejszego uniwersytetu nie bez racji nazywany dzisiaj kuźnią kadr dla zarządzania polską gospodarką i finansami – i to po wszystkich stronach politycznej barykady. Stamtąd pochodzą przecież nie tylko Marek Belka, ale też Jerzy Kropiwnicki czy Dariusz Grabowski.
Cytrycki już wtedy dał się poznać, wspominają jego znajomi, jako człowiek o szerszych niż tylko ekonomia horyzontach. Działał w Zrzeszeniu Studentów Polskich (był szefem Wydziału Zagranicznego Zarządu Głównego SZSP), interesował się światem, co zaowocowało potem pracą w pionie zagranicznym ówczesnego Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego. Musiał być dobry, bo zwrócono na niego uwagę i polecono Eugeniuszowi Wyznerowi, człowiekowi instytucji w polskiej dyplomacji. Kiedy Wyzner, wcześniej m.in. wiceminister spraw zagranicznych, wyjeżdżał do Nowego Jorku, do ONZ na stanowisko zastępcy sekretarza generalnego, zabrał Cytryckiego ze sobą. Pięć lat spędzonych w Ameryce to bez wątpienia jedna z najlepszych życiowych inwestycji nowego ministra skarbu. Z tego okresu pozostał mu

nie tylko perfekcyjny angielski,

ale też umiejętność działania w międzynarodowej administracji i przede wszystkim świetne kontakty w USA (a także wielu innych miejscach na świecie), co bardzo się Cytryckiemu przydało w latach 90., kiedy pracował w Banku Handlowym.
Cofnijmy się jednak do lat 80. Powrót do Polski to powrót do administracji rządowej, do ówczesnego Urzędu Rady Ministrów. Współpraca w tamtych czasach z premierem Zbigniewem Messnerem, a bezpośrednio m.in. z Andrzejem Żorem, była niezwykle ważna dla Cytryckiego – także w kontekście obecnie objętej funkcji. – Sławek – mówi jeden z jego znajomych – ma ważny atut, którego nie ma większość innych ministrów. To doświadczenie nie tylko w wydawaniu poleceń w administracji rządowej, ale też w ich odbieraniu, wie zatem (czego spora gromadka ministrów III RP nigdy nie miała okazji się nauczyć i za co płacimy setki razy – przyp. MB), jak formułować polecenia i współpracować z urzędnikami, żeby ci chcieli decyzje swojego szefa (rzeczywiście) realizować.

Polska rewolucja 1989 r. skierowała Cytryckiego do tworzącej się kancelarii prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego. Jako młody wicedyrektor jego gabinetu, odpowiedzialny za tzw. międzynarodową część funkcjonowania szefa państwa, uczestniczył w większości spotkań Wojciecha Jaruzelskiego z jego zagranicznymi gośćmi. Cały czas należał do grupy tzw. młodych gen. Józefa Kuropieski, nieformalnego grona byłych działaczy młodzieżowych, których Kuropieska „wychowywał” na przyszłych liderów kraju.
Kiedy Wojciech Jaruzelski odchodził ze swojej funkcji, Cytrycki – choć jako urzędnik, a nie polityk nie musiał tego robić – poprosił ówczesnego szefa kancelarii, gen. Janiszewskiego, o wpisanie go na listę osób do zwolnienia.
Ten element lojalności wobec szefa powtórzy się zresztą w lipcu 2002 r., po dymisji wicepremiera Marka Belki. Wtedy Cytrycki też złożył dymisję – bo jego zadaniem w Kancelarii Premiera było organizowanie współpracy Belki z parlamentem, środowiskami biznesu i politykami. – Inny wicepremier, inny najbliższy współpracownik – miał powiedzieć, kiedy próbowano go zatrzymać na stanowisku.
Lata 90. to droga typowa dla wielu relatywnie młodych i zdolnych ludzi z administracji rządowej, niestety „skażonych” – jak mawiali liderzy „Solidarności” – współpracą z komuną. Czyli początkowo rozglądanie się za nową pracą i w ogóle nowym sposobem na życie, a potem

zwrot w stronę biznesu.

Przez prawie dziewięć lat Cytrycki pracował w Banku Handlowym (ściągnięty tam przez kolegę z URM i długoletniego prezesa BH, Cezarego Stypułkowskiego). Był dyrektorem gabinetu prezesa, potem członkiem zarządu. Zajmował się nie tyle bezpośrednio finansami i bankowością, ile przede wszystkim swoją najmocniejszą stroną: organizacją banku i zarządzaniem tą wielką strukturą, kadrami i administracją. Także jego prywatyzacją (jedna z opinii: – Dzięki Sławkowi prywatyzacja BH w sumie się udała).
Praca w Banku Handlowym nie oznaczała jednak zupełnego rozbratu z polityką i jej ludźmi. Sławomir Cytrycki – to wiedzieli tylko wtajemniczeni – był cały czas postacią podtrzymującą kontakty z przyjaciółmi z dawnych czasów, osobą, której rady zasięgano w wielu sprawach. – Miał wpływ doradcy na wiele decyzji, w tym personalnych Nigdy jednak nie zabiegał w przetargach politycznych o siebie. Niektórych to nawet dziwiło – mówi jeden z polityków SLD.
Czy w związku z tym poradzi sobie na stanowisku ministra, gdzie pamiętanie o własnej pozycji jest podstawowe, a odpowiedzialność za podejmowane decyzje zupełnie innego wymiaru niż na dotychczasowych stanowiskach (gdzie Cytrycki był głównie albo doradcą, albo tzw. wice, albo członkiem zespołu kierowniczego, ale nie szefem)? Większość osób znających Cytryckiego nie ma wątpliwości. To raczej specjalista od gabinetowych działań, ale jest wystarczająco skrupulatny, pracowity i kompetentny, a na dodatek bez „osobistego chciejstwa w decyzjach politycznych”, by dać sobie radę – dominuje taka opinia. – To nie jest osoba, która kocha być na pierwszych stronach gazet, w mediach (co jest potrzebne na stanowisku ministra – przyp. MB) – powiedział Aleksander Kwaśniewski. – I zapewne najtrudniej (mu) będzie prowadzić te niekończące się spory w Sejmie, bo tego chyba nie lubi, ale nauczy się.
Rzeczywiście, wszystko na to wskazuje.


Czy Sławomir Cytrycki będzie dobrym ministrem?

Gen. Wojciech Jaruzelski, b. prezydent RP
Na podstawie mojej znajomości Sławomira Cytryckiego, jego energii i doświadczenia, a zwłaszcza umiejętności w materii ekonomiczno-finansowej wierzę, że będzie dobrym ministrem i sprosta temu zadaniu. Miałem możliwość obserwować z bliska jego umiejętności, zwłaszcza reagowania na różnego rodzaju sytuacje. Ma dar współpracy z ludźmi i umiejętność ujmowania ich swoją postawą. Trudno przewidzieć, jak będzie przebiegać jego dalsza droga, ale wierzę i życzę mu, aby się potoczyła jak najlepiej dla naszej gospodarki.

Prof. Zbigniew Messner, b. premier
Jestem przekonany, że będzie dobrym ministrem. Znam go niemal od najmłodszych lat, bo gdy byłem szefem rządu, ściągnąłem go do pracy w URM z placówki ONZ. Sławomir Cytrycki ma wszystkie cechy dobrego ministra, jest dobrze przygotowany w kwestiach ekonomicznych, wie, o czym mówi. Był też w rządzie kilka lat wiceministrem u Marka Belki, zna problemy prywatyzacji i bankowości, brał udział w prywatyzowaniu Banku Handlowego. Jest to człowiek kulturalny, spokojny i zrównoważony, nie kieruje się emocjami. Wie, jak ważne jest uzyskiwanie porozumienia w przypadku kwestii spornych, jest przekonany, że trzeba szukać rozwiązania koncyliacyjnego, w drodze mediacji. To człowiek młody, prężny, świetnie mówiący po angielsku.

Mieczysław F. Rakowski, b. premier
Będzie dobrym ministrem. Oceniam go jako człowieka o szerokich horyzontach. Wody sodowa nigdy nie uderzyła mu do głowy. Jest kompetentny, skromny i bardzo sympatyczny. Ma duże doświadczenie z czasów, gdy był doradcą premierów, z pracy w bankowości i z pracy dyplomatycznej. To bardzo dobra kandydatura. Mówiąc za Engelsem – smak puddingu poznaje się w jedzeniu. Sądzę, że ten smak będzie bardzo dobry.
Zebrał BT

Wydanie: 03/2003, 2003

Kategorie: Sylwetki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy