Faryzeusze wszystkich stanów łączcie się!

Faryzeusze wszystkich stanów łączcie się!

Elity nie mogą być autorytetem dla społeczeństwa, a przede wszystkim dla młodych Ksiądz Józef Tischner w książce “Etyka wartości i nadziei” napisał: “Człowiek, aby żyć, rozwijać się i być sobą, potrzebuje ethosu. (…) Wytwarzają go nie tylko powietrze, ziemia, woda, lecz przede wszystkim środowisko ludzkie, inni ludzie”. W dzisiejszym świecie jednak często brakuje miejsca na poszukiwanie owego ethosu, coraz wyraźniejsza jest postępująca dewaluacja wartości. Zaobserwować można ogólny pęd ku pieniądzom, zaszczytom. Nie znajdujemy czasu na refleksję, na zastanowienie się, po co żyjemy i co zostanie po nas potomnym oprócz coraz bardziej zaawansowanych technologii, które w krótkim czasie i tak okażą się przestarzałe. Życie ludzkie stało się bezbarwne, pozbawione wyrazu i jakichś wyższych treści, które powinny kierować nas w inną stronę niż bezmyślny konsumpcjonizm. Młodzi ludzie szukający autorytetów mają nie lada kłopot, bo w naszym kraju, a w zasadzie i na świecie, postacie mogące być życiowym drogowskazem, są dobrem wyjątkowo rzadkim. Jedynym niekwestionowanym autorytetem moralnym jest Jan Paweł II, wielce szanowany również przez ludzi innych wyznań niż rzymsko-katolickie. Społeczeństwo nasze, jak to określił jeden z profesorów KUL, jest bardzo religijne, ale mało moralne. Ponad 90% ludzi deklaruje, że wierzy w Boga, ale zaraz po wyjściu z kościoła zapomina o chrześcijańskich zasadach traktowania bliźniego. Papieskie nauki też nierzadko trafiają w próżnię – przyjmowane gorąco w trakcie pielgrzymki, po wyjeździe Ojca Świętego tracą walory użyteczności. Dla wielu zresztą słowa nie są najważniejsze. Tacy ludzie kupią breloczek, szklankę z papieżem, zjedzą “papieską” kremówkę i uważają się za gorliwych katolików. Kapłani również nie zawsze służą Bogu w sposób właściwy. Angażują się w spory polityczne, głoszą opinie dalekie od ducha papieskiego ekumenizmu i tolerancji. Przez podobne zachowania hierarchia kościelna nie cieszy się w społeczeństwie takim uznaniem, jak niegdyś, mimo to instytucja Kościoła ma wciąż duży autorytet społeczny. Wielu ludzi biorących aktywny udział w życiu publicznym, a przede wszystkim politycznym, manifestuje swoje przywiązanie do wiary i tu objawia się ich relatywizm moralny. Tocząc zaciekłą walkę z pornografią czy aborcją, jednocześnie pozwalają na tworzenie wokół siebie struktur klientelizmu. Niektórzy politycy z ugrupowań mieniących się chrześcijańskimi przebijają w swej świętości wszystkich obywateli, powołując się na krzyż i wiarę w każdej możliwej sytuacji, która może przynieść im korzyści polityczne. Najbardziej “żarliwi” nie mają skrupułów, by używać wizerunku Ojca Świętego w walce z przeciwnikami politycznymi, którzy wszak po ostatniej papieskiej pielgrzymce mieli się stać “konkurentami politycznymi”. Wprowadza się lub też zamierza wprowadzić wiele zakazów, mających na celu zdobycie akceptacji hierarchii kościelnej, poczynając od prób zniesienia handlu w hipermarketach w niedzielę, do zakazu aborcji z przyczyn społecznych. Posłowie mówią potem z dumą, że legalnych aborcji odbyło się w naszym kraju w ubiegłym roku jedynie 151. Prawdziwa liczba przerwanych ciąży jest jednak mniej przyjazna dla świadomości polityków prawicy i wynosi, wedle różnych szacunków, od 80 tys. do nawet 200 tys. i, niestety, te drugie dane są bardziej prawdopodobne. Lekarze, nie chcąc narażać kariery zawodowej, oficjalnie są zdecydowanymi oponentami zabijania życia poczętego, co nie przeszkadza im wykonywać aborcji w prywatnych gabinetach. Cóż, za 1,5-3 tys. można diametralnie zmienić światopogląd. Na różnych szczeblach władzy, zarówno po prawej, jak i po lewej stronie sceny politycznej, kwitnie korupcja. Chęć uregulowania, koncesjonowania wszystkich niemal sfer życia, przy niedoprecyzowanych procedurach prawnych jest otwartym zaproszeniem do nieczystej gry. A przecież ugrupowania solidarnościowe, przejmując w 1997 roku rządy nad krajem, zapowiadały zdecydowaną walkę z wszelkimi postaciami łapówkarstwa. Na sztandarach widniały hasła odnowy moralnej i przejrzystości życia politycznego. Rzeczywistość pokazała inną twarz bojowników o wolność i niezależność. Rację miał Oscar Wilde, pisząc, że każda władza degraduje człowieka, lecz trudna jest do pojęcia skala obecnie panującego zepsucia sterników jeszcze nie okrzepłej, polskiej demokracji. Partie polityczne nie bez przyczyny postrzegane są przez społeczeństwo jako organizacje służące osiąganiu przez ich członków własnych korzyści, szczególnie że coraz bliższy i bardziej zagmatwany jest związek polityki i gospodarki. Urzędy w wielu przypadkach są kierowane przez osoby niekompetentne, wybierane

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2001, 2001

Kategorie: Opinie