Fioletowy trójkąt śmierci

Fioletowy trójkąt śmierci

Świadkowie Jehowy byli jedyną grupą społeczną, którą hitlerowcy tępili wyłącznie za przekonania religijne Kolczaste zasieki brutalnie kroją jesienne niebo. Słońce wyblakło, aleje dawnego KL Auschwitz pokryte są wielkimi plamami żółtych liści, dzień jest powszedni, więc zwiedzających mało, ale pomiędzy szarymi blokami czuje się nieustanną obecność ducha zagłady, który wypełnił to miejsce na wieczność. Twarze kilkorga ludzi, którym towarzyszymy, są zadziwiająco spokojne. Mijający czas przytłumił emocje i kiedy dziś zapytać ich o pięć lat spędzonych w kacecie, mówią tylko o krótkich chwilach, które z różnych powodów zapadły im w pamięć: o deszczu przeszkadzającym w pracy, dobrej nowinie od rodziny albo cichym zgonie kolegi z sąsiedniej pryczy. Mieczysław Kaleciński został aresztowany wraz z kilkoma innymi badaczami Pisma Świętego na początku wojny w Bukownie, za odmowę pracy na rzecz Trzeciej Rzeszy. – Niemcy zamierzali wcielić nas do straży ogniowej, która wówczas była służbą paramilitarną – wspomina pan Mieczysław. – Kazali podpisać oświadczenie, że nie jesteśmy Żydami i że będziemy sumiennie wykonywali wszelkie zadania na rzecz hitlerowskiego państwa. Nie mogliśmy na to przystać, zgodnie bowiem z regułami naszej wiary, nie możemy być żołnierzami ani pracować na rzecz wojska. Za karę Kaleciński wraz z kolegą Bolesławem Cebą trafili do obozu przejściowego w Mysłowicach. Tam próbowano wcielić ich do grupy zajmującej się łapaniem zbiegłych więźniów. Odmówili, choć sam landrat straszył ich, że „pójdą do nieba przez komin”. Czekał ich wieloletni koszmarny szlak: Jaworzno II, Birkenau, w końcu obóz śmierci w Mauthausen-Gusen. Tam próbowano zatrudnić ich w fabryce uzbrojenia. Odmówili. – Gestapowcy bili nas dwójkami, jakby zabawiali się w jakąś potworną grę – wspomina pan Bolesław. – W ruch szły pięści, pałki i obcasy. To cud, że niektórzy z nas przeżyli. Pierwsi wrogowie nazizmu Johannes Wrobel zajmuje stanowisko koordynatora Historycznego Archiwum Towarzystwa Strażnicy w Selters, w RFN, i dokumentuje prześladowania wyznawców tej religii od zarania po kres Trzeciej Rzeszy. Archiwista ma na co dzień do czynienia z relacjami ocalałych z Holokaustu, jednak kiedy o tym mówi, jego oblicze tężeje. – Proszę zwrócić uwagę, iż świadkowie Jehowy w żaden sposób nie zwalczali władz państwowych – wskazuje Wrobel. – Narodowy socjalizm był jednak dla nich nie do zaakceptowania. Badacze Pisma Świętego nie mogli podporządkować się kierownictwu Trzeciej Rzeszy, skoro czuli się obywatelami Królestwa Bożego. W faszystowskim państwie nie było miejsca dla takich, którzy dosłownie traktowali bibilijną zasadę: „Musimy być bardziej posłuszni Bogu jako władcy niż ludziom”. Wojenna historia świadków Jehowy zatarta została później w zbiorowej świadomości na dziesięciolecia przez… statystykę. Gehenna kilkunastu tysięcy obywateli różnych państw Europy rozmywała się w relacjach historyków różnych narodów, opisujących dramaty setek tysięcy lub nawet milionów obywateli swoich krajów lub nacji. Steffen Reiche, minister oświaty Brandenburgii, komentując kilka lat temu w przemówieniu drukowanym następnie przez „Die Zeit” tragedię świadków Jehowy na kontynencie dotkniętym nazizmem, stwierdził: – Zamiast na same liczby obrazujące liczbę szykanowanych, uwięzionych, torturowanych i zamordowanych należy zwrócić uwagę na losy pojedynczych ludzi. Dr Detlef Garbe, dyrektor Muzeum Obozu Koncentracyjnego w Neuengamme, w jednej ze swoich książek napisał: „Ze wszystkich społeczności chrześcijańskich świadkowie Jehowy spotkali się z najokrutniejszymi i najzacieklejszymi prześladowaniami, porównywanymi do Holokaustu Żydów. (…) Chodziło o zlikwidowanie tego wyznania. W Niemczech nie miało być ani jednego świadka Jehowy”. Niezłomni – Nasz dramat rodzinny rozpoczął się wówczas, kiedy ojciec odmówił podpisania folkslisty i jednocześnie służby w Wehrmachcie. Został aresztowany i wywieziony do Auschwitz – opowiada Henryk Dornik, były więzień Gross-Rosen. – Siostry zostały ulokowane u katolickich zakonnic w Czarnowąsach koło Opola, mnie i brata zamknięto w domu poprawczym. Byliśmy bliscy pełnoletności, więc niebawem dano nam do wyboru: armia albo obóz koncentracyjny. Wybraliśmy kacet. W początkowym okresie panowania nazizmu w Niemczech, kiedy Hitler usiłował zachować pozory wobec międzynarodowej opinii publicznej, funkcjonariusze reżimu mieli z Międzynarodowym Stowarzyszeniem Badaczy Pisma Świętego, zwanym w skrócie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2004, 46/2004

Kategorie: Reportaż
Tagi: Adam Molenda