Fortepiany Chopina

Fortepiany Chopina

Cenne, kruche, trudne do znalezienia i zidentyfikowania Przeciętny Polak prędzej przypomni sobie wiersz Norwida „Fortepian Chopina”, niż dowie się czegoś o innych oryginalnych instrumentach, na których grał, ćwiczył i komponował genialny twórca mazurków. Historia opisana w wierszu jest jednak prawdziwa. Fortepian Chopina kilkanaście lat po śmierci artysty został rzeczywiście wyrzucony na ulicę z mieszkania siostry pianisty, Izabeli Barcińskiej. Pałac Zamoyskich w Warszawie, w którym zamieszkiwała, został w 1863 r. podpalony przez żołnierzy rosyjskich po nieudanym zamachu na generała-gubernatora Warszawy, hrabiego Berga, w czasie powstania styczniowego. Prawdopodobnie instrument został wtedy zniszczony, ale na szczęście nie tylko na nim Chopin grał. Trzy tylko do oglądania Dziś w Polsce mamy jeszcze trzy inne „fortepiany Chopina”, choć niestety żaden nie może już pełnić funkcji koncertowej. Najstarszy chronologicznie jest ten w Domu Urodzenia Fryderyka Chopina w Żelazowej Woli. To tzw. żyrafa, instrument o oryginalnym kształcie, który ma płytę i pudło rezonansowe ustawione pionowo. Bezcennym skarbem jest fortepian Chopina firmy Pleyel, na którym kompozytor grał i tworzył w ostatnich dwóch latach życia w Paryżu. Można go oglądać w Muzeum Towarzystwa im. Chopina na ul. Okólnik w Warszawie. O tym instrumencie Chopin pisał nawet w jednym z listów do rodziny, jako o prezencie od właściciela firmy – Camille’a Pleyela – „Mam już u siebie fortepian, na którym gram”. W liście była też zapowiedź ostatniego w jego życiu, pożegnalnego występu w Paryżu w 1848 r. Artysta zmarł rok później. Przyjaźń kompozytora z budowniczym fortepianów była dla niego bardzo korzystna. Pleyel niemal na każde skinienie dostarczał muzykowi coraz to piękniejsze i doskonalsze modele do gry i do oceny. W tym czasie firma z manufaktury przekształciła się w nowoczesną wytwórnię o światowej renomie, która produkowała ok. 1,3 tys. fortepianów rocznie, a Pleyel z własnej inicjatywy wybierał dla Chopina kolejne modele, dbał też o ich strojenie i transport. Nawet zajmował się ekspediowaniem fortepianów za granicę w ślad za podróżującym pianistą. Chopin z kolei polecał te fortepiany uczniom i przyjaciołom, występował nawet w roli eksperta przy zakupie. Ile fortepianów przeszło w ten sposób przez ręce Chopina – trudno zliczyć. Kompozytor wygłosił nawet pewne zdanie, które stawiało w uprzywilejowanej pozycji instrumenty Pleyela w stosunku do jego konkurenta Erarda. Wyznał mianowicie, że kiedy jest w złej formie, wybiera erarda, gdzie łatwo odnajduje gotowe brzmienie, gdy jednak czuje w sobie werwę i moc, potrzebuje pleyela, by znaleźć swój najbardziej własny ton. Takiej pochwały nie powstydziłaby się żadna agencja reklamująca produkty na rynku. W każdym razie właściciele obu manufaktur prowadzili sławne salony muzyczne i sale koncertowe, w których promowali ówczesnych wirtuozów, a Chopin był jednym z nich. Współczesne losy warszawskiego pleyela były niestety prawdziwie dramatyczne. W latach 60. XX w. został on w trakcie konserwacji bezpowrotnie okaleczony na skutek przebudowy oryginalnego mechanizmu młoteczkowego. Wcześniej jednak służył okazjonalnie pianistom, choć nie zachwycał. Zachowały się np. stare nagrania z lat 50. Zbigniewa Drzewieckiego – nestora polskich pedagogów, zarejestrowane na płycie Muza XL 0117. Pisano o nich, że „nie są tak błyskotliwe jak pozostałe tego artysty”. „Szkoda, że fortepian Chopina nie pozwala Drzewieckiemu osiągnąć tak subtelnego brzmienia, jak w nagraniu na współczesnym fortepianie. (…). Preludiom nagranym na fortepianie Chopina brakuje charyzmy – dźwięk staje się niepokojąco dosadny. Ceną za ukazanie szczegółów faktury jest tu mało liryczne brzmienie, (…) brak szczegółów melodycznych, (…) brak wdzięku” – tak recenzent kwitował wysiłki wybitnego artysty, który chciał się zbliżyć do oryginału i zaprezentować genialną muzykę na jedynym dostępnym instrumencie, kiedyś regularnie służącym samemu Chopinowi. Trzeci z fortepianów Chopina znajduje się w Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. On również w swym obecnym stanie nie nadaje się do użytku. To pleyel z 1847 r., na którym kompozytor grywał w czasie pobytu w Szkocji. Pochodzi z francuskiej kolekcji. W Muzeum Muzyki w Paryżu jest jeszcze jeden pleyel należący do Chopina, ale do elity instrumentów chopinowskich należą również te fortepiany, których nasz geniusz okazjonalnie dotykał. Jeden z nich przechowywany jest w Valdemossie na Majorce. Dwa do grania Ostatnie dziesięciolecie przyniosło światową modę na wykonawstwo muzyki na oryginalnych instrumentach z epoki. Wszystko, co udaje się

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 31/2007

Kategorie: Kultura