Fuzja się opłaciła

Fuzja się opłaciła

Połączenie kopalń Sieroszowice i Polkowice jest sukcesem KGHM. Nikogo nie zwolniono, za to połączono siły – Gdyby do tego nie doszło, przeżywalibyśmy takie same trudności jak koledzy z Górnego Śląska – zgodnie twierdzą były pierwszy dyrektor dzisiejszych zakładów górniczych, Lech Jaroń, i obecny główny inżynier górniczy zakładów, Piotr Walczak. Starsza kopalnia – Polkowice – została oddana do użytku 19 lipca 1968 r. Była jedną z dwóch pierwszych kopalń nowego zagłębia miedziowego (druga to Lubin), w których zaczęto wstępną eksploatację złóż rudy. W starych kronikach kopalnianych można przeczytać, że w Polkowicach uruchomiono wówczas pierwszy oddział wydobywczy G-11, wyposażony – bardzo na dzisiejsze warunki prymitywnie – w jedną ładowarkę łapową i dwa wozy odstawcze. Do połowy lat 90. Polkowice dorobiły się jednak dużego majątku. Miały dobrą i kosztowną infrastrukturę: szyby wydobywcze, szyby wentylacyjne, jak również zakłady wzbogacania rud. I wysoki fundusz inwestycyjny. Tylko… kończyły się im już zasoby rudy. Dyrektor Jaroń, który wtedy tu zarządzał, dziś opowiada: – Gdyby zostawić Polkowice same, to przy ówczesnym tempie eksploatacji zasoby rudy szybko by się wyczerpały i w pewnym momencie nastąpiłby gwałtowny spadek wydobycia. Z Sieroszowicami było dokładnie na odwrót: miały bogate pokłady rud i kiepską infrastrukturę. Zakłady oddano do użytku kilkanaście lat później niż Polkowice – 1 stycznia 1980 r., już w czasie trudności inwestycyjnych. Kopalnia nie miała nawet własnego zakładu przeróbczego i tylko jeden własny szyb (dwa inne w budowie). Część rud wywożono więc na powierzchnię szybami sąsiednich kopalń: Rudnej i Polkowic właśnie. Tak to mądrze już na początku pomyślano, że wszystkie trzy kopalnie połączone były podziemnym układem komunikacyjnym i wspólną infrastrukturą. Z analizy ówczesnej sytuacji Polkowic i Sieroszowic wynikał dość oczywisty wniosek: należy połączyć obie kopalnie w jeden organizm. Nikt nie stracił pracy Pierwszym dyrektorem został Lech Jaroń. Niewątpliwie był idealnym kandydatem na to stanowisko. Poprzednio przez cztery lata dyrektorował kopalni Sieroszowice, a potem przez rok kierował kopalnią Polkowice. Obecny główny inż. górniczy, Piotr Walczak, twierdzi, że to jego umiejętnościom dyrektorskim i menedżerskim należy zawdzięczać to, że tak sprawnie udało się stworzyć jeden wspólny organizm. Sam dyrektor Jaroń ocenia, że łączenie odbywało się bez większych wstrząsów, informowano bowiem związki zawodowe o tym, co i po co się robi. I zapewniano, że nikt nie straci pracy. – Taką obietnicę – wspomina dyrektor Jaroń – mieliśmy od prezesa Siewierskiego. Została dotrzymana. W starej kopalni Polkowice – po 28 latach pracy – wielu górników wybierało się już na emerytury. Część załogi przeszła do kopalni Lubin (rówieśnicy Polkowic) na miejsca zwalniane przez tamtejszych emerytów. Gorzej było z kadrą, ale i z tym daliśmy sobie radę. Na przykład każda z kopalń miała swojego zawiadowcę, ale ponieważ jeden zbliżał się już do wieku emerytalnego, przez dwa lata obydwaj pełnili swoją funkcję. W pierwszym trudnym okresie wyszło to połączonej kopalni na dobre. Z dwóch głównych inżynierów jeden dostał propozycję objęcia takiej funkcji w kopalni Lubin. I tak załatwiliśmy wszystkie problemy, nie krzywdząc żadnego z naszych fachowców. W cztery lata z 6,5 tys. osób w Zakładach Górniczych „Polkowice-Sieroszowice” zatrudnienie spadło do 4,5 tys. ludzi, bez żadnych zwolnień. Dziś pracuje tu 4,1 tys. osób. Sukces zaczyna się w głowie W ubiegłym roku z rudy wykopanej w ZG „Polkowice-Sieroszowice” wyprodukowano 223.012 ton miedzi. Kiedy zapadała decyzja o połączeniu, w 1995 r., z rudy polkowickiej wyprodukowano 109.822 tony miedzi, a z sieroszowickiej – 56.732 tony, czyli łącznie 166.554 tony. Wynika z tego, że wyższą o 1/3 produkcję osiągnięto przy o tyle samo mniejszym zatrudnieniu. To ekonomiczny dowód słuszności decyzji o połączeniu. Oczywiście, dzisiejsze osiągnięcia nie przyszły same z siebie. Wymagały pracy koncepcyjnej i wcielania w życie tego, co wymyślono. Główny inżynier górniczy pełnomocnik dyrektora ds. robót przygotowawczych – jak głosi wizytówka – Ryszard Jędrusiak, dawniej z Sieroszowic, mówi: – W 2002 r. powstał „Program poprawy jakości rudy”. Zasoby rudy układają się warstwami pomiędzy górotworem całkowicie kopalni nieprzydatnym. Miąższość złoża, czyli grubość

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 36/2005

Kategorie: Kraj