Gdańskie multi-kulti

Gdańskie multi-kulti

W Gdańsku mieszka do 20 tys. obcokrajowców Muzyka jak z thrillera klasy B, montaż szybki jak w teledysku, na ekranie dzikie tłumy forsują wysoki mur. W kolejnych kadrach przez miasto maszerują muzułmanie, wymachując sztandarami, Afrykanie walczą na ulicy. Głos z offu: „Nie ma prawdziwych Polaków. Można zeskanować każdego z nas i wyszedłby niezły przegląd narodowościowej tablicy Mendelejewa. To nas wzbogaca! Imigrantka i imigrant to jest szansa dla Gdańska!” – Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska. W ostatniej scenie minutowego klipu Afrykanin, wygrażając pięścią, krzyczy: „Money! Money! Money!”. Tak zilustrowano program „Minęła 20” w TVP Info 31 października 2016 r., którego tematem było powołanie przez prezydenta Gdańska Rady Imigrantów. I choć wskutek licznych skarg oburzonych telewidzów do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wydawca programu został zawieszony w obowiązkach, a materiał zniknął ze strony TVP Info, przekaz zdążył trafić pod strzechy. Prezydent Adamowicz na Facebooku: „Dziś Halloween – święto duchów i grozy. Choć katolicy go nie obchodzą, w dzisiejszych »Wiadomościach« w TVP 1 w halloweenowym stylu postanowiono postraszyć całą Polskę groźnym Adamowiczem, który chce ściągnąć do Gdańska rzesze imigrantów. (…) Rada ds. Imigrantów, która powstała we wrześniu w Gdańsku ma pomóc nam i im w integracji”. Gdańsk ma kilkuwiekową tradycję wielokulturowości. Tworzyli ją Polacy, Niemcy, Żydzi, Holendrzy, Szkoci. Po wojnie z Kresów zjechali Litwini, Białorusini, Ukraińcy, Ormianie i Tatarzy, którzy zbudowali tu pierwszy w Polsce murowany meczet, oraz uchodźcy polityczni z Grecji. Od roku miasto wdraża pionierski systemowy program integracji imigrantów. Współprzewodniczący Rady Imigrantów Tunezyjczyk Aws Kinani, przedsiębiorca, od 11 lat w Gdańsku: – Widząc ten program w telewizji, roześmiałem się, bo to było bardzo słabe. Tyle kłamstwa. Nic wspólnego z uchodźcami. Wojna gangów czy coś takiego. Tak się robi propagandę! Od kiedy media publiczne zaczęły dryfować z wiatrem „dobrej zmiany” na ksenofobiczne mielizny, opinia społeczna zaczęła grzęznąć w lęku przed Obcym. Radiowa Trójka poświęconą integracji imigrantów audycję „Za, a nawet przeciw” rozpoczęła relacją z Uppsali, gdzie kilka dni wcześniej trzech mężczyzn o „bliskowschodnim typie urody” przez trzy godziny gwałciło Szwedkę, oraz z Malmö, imigranckiego Sin City, gdzie w no go zones prawie co noc jest strzelanina, ludzie boją się wychodzić z domów i gdzie de facto rządzą kolorowe gangi, a nie państwo. Na pytanie, czy integracja imigrantów w Europie jest możliwa, 79% słuchaczy odpowiedziało „nie”, 21% „tak”. – Integracja naprawdę jest możliwa! – mówi z przekonaniem Klaudia Iwicka, współzałożycielka Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek (CWII). – Jest trudna i długa, ale możliwa. Nastawienie Polaków do imigrantów waha się od newsa do newsa. Jak masz newsa o gwałtach w Szwecji, to wiadomo, że będą głosy na nie. A jak usłyszą jakieś pozytywne przykłady, to nie jest tak źle. Głosy na nie biorą się ze strachu. Jarosław Kociszewski, reporter wp.pl, który odwiedził Malmö, pisze, że gangi narkotykowe, owszem, są, jak w wielu miastach portowych, ale walczą między sobą, a statystyki od lat pokazują spadek liczby przestępstw w mieście. Jego rozmówczynie, czarnoskóra studentka z Konga i biała policjantka, zgadzają się: to nie napływ imigrantów jest problemem, w samym 2015 r. przyjechało ich do Szwecji 160 tys., ale segregacja rasowa, która rodzi patologie. Choć państwo otwiera szeroko drzwi, to społeczeństwo się zamyka, biali Szwedzi trzymają się razem, Czarni osobno, Syryjczycy osobno. – Mam świadomość, jak długa i trudna jest droga integracji, znam porażki adaptacji – mówi Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności (ECS) w Gdańsku, syn Polki i Irakijczyka. Dodaje, że jeśli zechcemy przyjąć imigrantów i pomożemy im zaadoptować się w naszym społeczeństwie, to szybko staną się jego częścią. Na pierwszej linii W małej poczekalni CWII przy ul. Gdyńskich Kosynierów, niedaleko pomnika Poległych Stoczniowców 1970 i rdzawej bryły ECS, siedzi kobieta. Wchodzi mężczyzna, rozgląda się i choć jej nie zna, zagaduje po rosyjsku. Jest tu pierwszy raz i pyta o konsultacje. – Priwiet – wita się kobieta. Właśnie czeka na spotkanie. – Ponad 90% naszych klientów pochodzi z Ukrainy. Trafiają często prosto z ulicy. Najpierw badam, w czym jest problem. To są kwestie pobytowe

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 34/2017

Kategorie: Kraj