Wściekły, ordynarny seksizm jest silnie powiązany z dyskryminowaniem kobiet ze względu na wiek Śniło mi się, że jestem w getcie. Nie jest to jednak getto dla Żydów, ale dla kobiet. Wszystko na pozór wygląda normalnie: ulice, domy, park, żadnych tragedii, trupów, żadnego widocznego dręczenia, ale na rogu ulicy stoi patrol żołnierzy w hitlerowskich mundurach, z psami na smyczach. A jednak obok tych żołnierzy przechodzi grupka młodych i wesołych dziewczyn: chichotały, rozmawiały i wcale nimi się nie przejmowały. Co innego ja: myślałam tylko o tym, czy mam dokumenty, żeby w razie się czego wylegitymować. (Prawda jest taka, że nie mam: zgubiłam dowód osobisty i do dziś nie mam nowego). W jakimś mieszkaniu spotkałam swoją znajomą, poetkę, która często choruje, była bardzo zaniepokojona i powiedziała, że czuje się zbyt zagrożona, żeby wychodzić. Ale, jak mi powiedziała, inna nasza znajoma, historyczka sztuki, Ewa T., i pewna artystka, Katarzyna K., działają tu w ruchu oporu. W taki mianowicie sposób, że jedna robi instalacje, a druga pisze prace na temat ciała. Ciała w każdym wieku i w każdym stanie. Starych kobiet w ogóle nie było w getcie. Rozsądny radykalizm snów A to co mi znowu? – pomyślałam, kiedy się obudziłam. Jedno, co było dla mnie pewne, to to, że jakieś znaczenia z getta z okresu Holokaustu moja nieświadomość przeniosła na zupełnie inną sytuację. Wszystkie elementy tego snu były jakby z różnych szuflad, a teraz, magiczną i bezczelną mocą nieświadomości, połączyły się w jedno. Przyśniło mi się getto ciała i wieku, dotyczące kobiet. Pilnowanego przez silną, wszechobecną armię postaw, norm i obyczajów. Kurczę, pomyślałam sobie wzburzona, co to za głupi sen! Nigdy w życiu nie porównywałabym zasad, które obowiązują w traktowaniu kobiecego ciała, do zasad getta! Takie ahistoryczne zestawienia zawsze mnie wkurzały. Czy ja jestem jakąś radykalną feministką amerykańską z lat 70., która nie wie, co patriarchat, a co zagłada?! A jednak logika mojego snu nie powiedziała, że to to samo; w tym kobiecym getcie nie zabijano, a hitlerowcy byli tylko umowną reprezentacją przemożnie rozumianej siły. Ruch oporu zaś nie drukował gazetek ani nie szykował broni, ale pisał eseje i robił instalacje na temat ciała. Wzięłam to pod rozwagę. Gerontofeministka, Stara Baba i panowie młodsi Pan Król, naczelny „Wprost”, napisał kiedyś, przy okazji (wrogiego) anonsowania partii Zielonych, że w jej zakładaniu brała udział „gerontofeministka” Marysia. „Gerontofeministka” Marysia to profesor Maria Janion, jak się powinniśmy domyślać. Naczelny Król ośmieszał zakładanie partii Zielonych, nie wysilając się, po prostu wskazując, że brała w tym udział stara kobieta, a to, do czego przykłada rękę stara kobieta, jest dla niego żałosne. Taka baba powinna być niewidoczna, powinna się rozpuścić we mgle i nie kłopotać sobą świata, zwłaszcza męskiego. Jeśli jest feministką, to tym śmieszniej – feminizm jest w tym przypadku ośmieszony starością, a starość feminizmem. Jeśli stara baba sądzi, że może sobie robić to lub owo jak każdy inny zwyczajny normalny człowiek (płci męskiej) w jakimś przyzwoitym wieku (jak pan Król, powiedzmy), to trzeba jej uświadomić, kim jest. Żałosną postacią, cieniem, gerontofeministką. W telewizyjnej audycji „Dobre książki” jakiś czas temu mówiono o „Błonach umysłu” Jolanty Brach-Czainy. Autorka kontempluje różne zjawiska i zdarzenia życia codziennego – zanurza się głęboko w teraźniejszość zdarzeń, wnika w nie i daje się im ponieść, jednocześnie bacznie je obserwując. To specyficzna sztuka. Pan Dunin-Wąsowicz był tak bezradny wobec tej książki (jak i wobec wielu innych, w nagrodę za to omawia je w telewizyjnym programie), że nie umiał nawet powiedzieć, dlaczego jej nie lubi. Gulgocząc jakoś ze złości, oznajmiał więc, że to jakby jakieś opowieści „starej baby”, która coś tam oplata do wnuków; wiejskie filozofowanie! (Nic wam, kobiety, nie pomogą tytuły i nauki, wiek obróci was w nicość. W starą babę na grzędzie. W młodą laseczkę na masce samochodu, która jest zbyt ładna, by myśleć coś na własne ryzyko. A gdy myśli i robi na własne ryzyko, to widać jest brzydka!) Może ktoś powinien powiedzieć panu Dunin-Wąsowiczowi, że rudy i tłusty krytyk literacki nie może mieć dobrego gustu, koniec, kropka. Wygląd to przeznaczenie. Bez różnicy płci. Kiedyś moja znajoma poszła ze swoją wówczas
Tagi:
Bożena Umińska









