Głośne czytanie pod strzechy

Głośne czytanie pod strzechy

Nawet wykształceni rodzice nie czytają dzieciom. Wyręczają się komputerem lub telewizją Rozmowa z Ireną Koźmińską – Kampania „Cała Polska czyta dzieciom” trwa już rok. Czy fundacja planuje jakiś termin jej zakończenia? – Nie, ponieważ daleko nam jeszcze do osiągnięcia celu. Pragniemy, aby każde polskie dziecko miało codzienny kontakt z książką, aby codziennie ktoś dorosły poczytał mu przynajmniej przez 20 minut. To zadanie głównie dla rodziców, ale namawiamy do czytania dzieciom także w szkołach, świetlicach, szpitalach, na koloniach, nawet w policyjnych izbach dziecka. Cieszymy się, że ludzie tak chętnie podchwycili ten pomysł. W szkołach podstawowych, w których wprowadzono głośne czytanie, zauważono, że dzieci lepiej się uczą, lepiej same czytają i bardzo pogłębiła się więź z czytającym nauczycielem. W Zespole Szkół Budowlanych w Tarnowie, w „rozczytanych” klasach chłopcy są bardziej skupieni, mniej jest bójek i złamanych nosów. Okazuje się, że wielu uczniom nikt w życiu nie czytał! Oni naprawdę to lubią! – Głośne czytanie jest im potrzebne, mimo że sami umieją czytać? – Problem nie w tym, że nie umieją czytać, ale że tego nie robią. Podobnie jak wielu dorosłych dzieci i młodzież spędzają wolny czas głównie przed telewizorem, bo to nie wymaga wysiłku i jest atrakcyjne. Jeśli więc chcemy umiejętność czytania przekuć w nawyk i zapał do książek, musimy ją uczynić atrakcyjną dla dziecka. Najlepszym sposobem na to jest codzienne czytanie dziecku dla przyjemności, od urodzenia po wiek nastoletni. Dzieci bardzo potrzebują kontaktu z rodzicami – czytanie tę potrzebę zaspokaja. Czytając, ćwiczymy jednocześnie umysł dziecka w myśleniu, w koncentracji, budujemy bazę językową i pojęciową, poszerzamy jego wiedzę o świecie, rozwijamy pamięć i wyobraźnię. Dziecko, które nie ma wprawy w myśleniu, posiada mały zasób słów i nikłą wiedzę, nie będzie samo czytać, bo to dla niego za trudne i okropnie nudne, skoro niewiele rozumie. Nauczyciele skarżą się, że uczniowie w piątej, szóstej klasie nie rozumieją najprostszych tekstów! Dzieci, którym rodzice nie poświęcają czasu, które nie otrzymują w domu dostatecznego treningu w mówieniu i myśleniu, przychodzą do szkoły nieprzygotowane do nauki i skazane są na porażki. – Fundacja proponuje kryteria doboru książek do czytania dzieciom. Czy sądzi pani, że na półkach księgarskich można znaleźć dużo książek, które je spełnią? – Owszem. Ponieważ jednak trudno myśleć o kryteriach, przeglądając książkę przed zakupem, pracujemy nad listą rekomendowanych tytułów. Mamy nadzieję, że ułatwi to rodzicom wybór. Oprócz książek polecanych bez zastrzeżeń, są i takie, wartościowe, które nie spełniają niektórych kryteriów. Chcemy to zasygnalizować rodzicom i zachęcić do rozmowy z dzieckiem o tych aspektach książki. Sporo książek gloryfikuje przemoc i inne niewłaściwe zachowania, w wielu występują szkodliwe stereotypy. Na przykład urocza „Panna z mokrą głową” rozpoczyna się sceną narodzin tytułowej bohaterki i jej wrzaskiem rozczarowania, bo urodziła się – dziewczynką! To pozornie niewinny żart, ale suma takich sygnałów, np. pogardliwe: „nie bądź baba”, „to tylko dziewczyna”, „dziewczęta nigdy nic nie wiedzą” i sposób portretowania obu płci w licznych książkach, a potem w filmach, utrwalają fałszywe przekonanie o tym, że dziewczęta są głupie, bojaźliwe, bierne, ich rolą jest podobać się i spełniać cudze oczekiwania. Tracą na tym wszyscy, bo u dziewcząt i kobiet prowadzi to do poczucia małej wartości i frustracji, a po stronie chłopców i mężczyzn rodzi skłonność do dominacji, protekcjonalności, a nawet pogardy wobec kobiet. To niedobra szkoła dla przyszłych współmałżonków, współpracowników i współobywateli. – Jak zatem dobierać książki, skoro nawet psychologowie spierają się co do wartości i wpływu niektórych pozycji uznawanych już za klasykę, np. baśni braci Grimm? – Jestem za tym, by zawsze uwzględniać wiek i wrażliwość dziecka. Nie zgadzam się z poglądem wielu psychologów, że dzieci powinny słuchać strasznych bajek. Wywołują one lęki i niszczą zaufanie dziecka do świata. Alice Miller, międzynarodowy autorytet w dziedzinie traumy wczesnodziecięcej, napisała mi niedawno: „Jeśli chodzi o bajki Grimmów to uważam je za taką samą truciznę, przekazywaną przez wieki „dla dobra dzieci”, jak klapsy i kary cielesne. W przeciwieństwie do bajek Andersena, które zawierają wiele mądrości psychologicznej i wzorów miłości, bajki Grimmów budzą niepotrzebne lęki. Budzenie lęku należało do repertuaru męczenia dzieci, do poskramiania ich, poniżania i grożenia im, czyli do wzmocnienia władzy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 23/2002

Kategorie: Kultura