A głupota ma się dobrze

A głupota ma się dobrze

Badania pokazują, że ludzie bezrefleksyjni i bezmyślni szybciej się starzeją, częściej chorują i żyją krócej

Prof. Dariusz Doliński, psycholog

– Co to jest, panie profesorze, głupota?
– Z pewnością nie jest to termin psychologiczny. W psychologii bowiem nie mówimy o głupocie, ale o ilorazie inteligencji, którym definiujemy stopień mądrości. Głupota jest pojęciem potocznym i pejoratywnym.
– A skąd w takim razie bierze się głupota?
– Po pierwsze można mówić o głupocie chronicznej, która wynika np. z niedostatków systemu edukacyjnego czy wychowania. I również z braku wysokiego ilorazu inteligencji. Bywają też głupoty, którym ulegają nawet najbardziej inteligentni ludzie. Albert Einstein opisywał w swoich pamiętnikach, że pewnego razu gotował jajko na twardo i dopiero po pewnym czasie zorientował się, że jajko trzyma w ręce, a w wodzie gotuje się zegarek. Inna wybitna postać, fizyk Izaak Newton, opisywał sytuację ze swoimi kotami – małym i dużym, które drapiąc drzwi, nieustannie przeszkadzały mu w pracy. Musiał więc odrywać się od swoich zajęć i albo wpuszczać koty do domu albo wypuszczać na zewnątrz. I pewnego razu, gdy intensywnie myślał o swojej teorii, wziął piłkę do drewna i wyciął w drzwiach dwie dziury: dużą i małą. Dużą dla dużego kota, małą dla mniejszego. Dopiero po tygodniu zorientował się, że wystarczyłaby mu jedna – większa. Ta sytuacja pokazuje, że nawet najbardziej genialni ludzie mogą zachowywać się bardzo głupio.
– Te przykłady świadczą również o tym, że głupota nie jest funkcją genów?
– Zdecydowanie nie. Oczywiście, musimy pamiętać o ludziach, którzy ze względu na pewne niedostatki wrodzone nie są w stanie np. nauczyć się czytać. W tym wypadku mamy jednak do czynienia z głębokim nieszczęściem i nie jest to powód do żartów. My jednak mówimy o głupocie, która się zdarza nawet wielkim ludziom. Głupocie, która jest funkcją pewnych niedostatków ludzkiego umysłu. Ludzie mają ograniczone możliwości poznawcze. Mam na myśli uwagę, pamięć czy percepcję. Jeśli zaangażujemy je w jedną formę aktywności, to w innej sferze możemy funkcjonować tylko totalnie automatycznie. Tak było w przypadku Einsteina i Newtona. Przed laty studenci amerykańscy śmiali się z prezydenta Ronalda Reagana, że nie potrafi jednocześnie chodzić i żuć gumy.
– A głupota bywa zaraźliwa?
– Bywa tak zaraźliwa jak wszelkie zachowania konformistyczne. Możemy zacząć naśladować innych ludzi w sposób kompletnie bezmyślny. Wystarczy przywołać przykład Holandii i słynnej gorączki tulipanów. Przecież to nie było nic innego jak głupota. W dodatku okazało się, że najdroższe tulipany, które w efekcie doprowadziły wielu Holendrów do finansowej ruiny, były chore. Stąd ich dziwne ubarwienie. Ale fakt, że coś uznano za drogie i część ludzi była skłonna płacić za to fortunę, sprawił, że wszyscy zachowywali się w ten sposób. To klasyczny przykład głupoty konformistycznej, która napędza jakieś zjawisko.
– W Polsce też mamy na tym polu swoje „sukcesy”. Niektórzy twierdzą nawet, że jeszcze nigdy głupota nie miała się tak dobrze jak teraz. Zgadza się pan z tym?
– To jest bardzo skomplikowane pytanie. Kiedyś było łatwiej, bo zawsze winne były władze, a nie my, czyli społeczeństwo. W demokracji natomiast takie mamy władze, jakie sobie wybraliśmy. Więc jeśli narzekamy na władzę, powinniśmy narzekać też na samych siebie. Tymczasem paradoksalnie ludzie dobrze oceniają te struktury, na które kompletnie nie mają wpływu. Świetnie we wszystkich badaniach socjologicznych recenzowany są Kościół, prokuratura, policja i wojsko. Natomiast narzekamy na władze samorządowe, na parlament, czyli na te struktury, które są obsadzane przy naszym udziale.
– A to tym bardziej świadczy o naszej głupocie?
– Owszem, jest to głupota w skali społecznej.
– Czyli najbardziej niebezpieczna, bo zagrażająca funkcjonowaniu demokracji?
– Prof. Bogdan Wojciszke w swoich badaniach zajmuje się – mówiąc ogólnie – postrzeganiem moralności innych ludzi. I zwrócił on uwagę, że oceniając innych, bierzemy pod uwagę przede wszystkim wymiar moralny. Gdy wybieramy posłów do Sejmu, bardzo rzadko mówimy: „głosuję na tego człowieka, bo on jest kompetentny”. Zamiast tego podkreślamy: „wybieram tego kandydata, bo to jest uczciwy człowiek”. Nie ulega wątpliwości, że byłoby ideałem, gdyby polityk był uczciwy i kompetentny. Ale wyobraźmy sobie, że musimy wybierać między politykiem, który jest kompetentny i nieuczciwy, a uczciwym, ale niekompetentnym. Ludzie nie mieliby wątpliwości – trzeba wybrać uczciwego. Jeśli spojrzymy na to z perspektywy czysto racjonalnej, to sytuacja jest następująca: uczciwy i niekompetentny polityk niczego nie ukradnie, ale może doprowadzić kraj do ruiny. Polityk, który jest nieuczciwy i wysoce kompetentny – może coś ukraść, ale może też rozwiązać najróżniejsze bolączki społeczne. A więc de facto kierując się wyłącznie myśleniem o moralności kandydata i abstrahując od jego kompetencji, zachowujemy się kompletnie nieracjonalnie. W dodatku nie umiemy wyciągać wniosków, co świadczy o naszej głupocie nieuczenia się.
– I wykorzystują to politycy, którzy na przywiązaniu do moralności zbijają swój kapitał. Co pokazują chociażby świetne obecnie notowania PiS oraz sukces ugrupowań populistycznych.
– Z punktu widzenia gospodarki niczego dobrego ten rząd nie uczynił. Ale genialnie gra na kwestiach moralnych – pozamykać przestępców, zaostrzyć kodeks karny. Stąd też wiele patriotycznych ruchów i ukłonów.
Partie populistyczne bazują natomiast na głupocie stabilnej. Stosunkowo rzadko usiłują zmanipulować inteligentnych ludzi. Raczej odwołują się do słabo wykształconych mas, które nie mają pojęcia o procesach ekonomicznych. Nie rozumieją pewnych zawiłości i bardzo łatwo ulegają chwytliwym hasłom, np. wydrukujmy więcej pieniędzy.
– Cała więc nadzieja w ludziach młodych, coraz lepiej wykształconych?
– Problem w tym, że młodzi ludzie nie partycypują w wyborach politycznych. Wzrost wykształcenia społeczeństwa nie przekłada się więc na bardziej racjonalne wybory polityczne.
– Co można zatem z głupotą społeczną zrobić?
– Politycy zawsze będą wykorzystywać społeczną głupotę. Tego nie zmienimy. Wszelkie apele do nich to utopia. To już lepiej nad ludźmi pracować. Pokazywać im, na czym polega ich głupota, często chwilowa. I dlaczego tak łatwo wpadają w pułapki.
– Kto ma to robić?
– Np. dziennikarze i tacy ludzie jak ja, czyli naukowcy. Ja staram się to robić na wykładach.
– Zgoda, tylko że zna pan profesor opinię chociażby o ogłupiających programach w telewizji. Znamy też profesorów, którzy formułują opinie często niewytrzymujące krytyki…
– Umówmy się: nie jest tak, że jak ktoś jest profesorem, to z definicji musi być mądry. A telewizja? To jest rodzaj pewnej pułapki społecznej. Z jednej strony dziennikarze mówią: „musimy nadawać głupie programy, bo chcą tego ludzie”. A ludzie natomiast pytają: „dlaczego oni wciąż emitują tak ogłupiające programy?”. Nie wiadomo więc, kto to sprzężenie zwrotne ma przeciąć.
Czy ludzie – odwracając się od telewizji? Czy dziennikarze – powracając do bardziej sensowej formuły programów.
– Jest sens walczyć albo dyskutować z głupim, skoro cechą głupoty jest odporność na racjonalne argumenty?
– Walczyć może nie. Ale czasami ta głupota wynika z pewnych pułapek psychologicznych. I je trzeba obnażać. Wyobraźmy sobie, że jest pan zapalonym narciarzem i widzi ofertę biura turystycznego: weekend w Karpaczu. Przejazd, nocleg, wyżywienie i karnet narciarski tylko 200 zł. Jedyna pułapka w tym, że oferta jest imienna (nie można jej oddać innej osobie) i ważna tylko w jednym terminie. Ale mimo wszystko kupuje pan, bo to przecież okazja. Na drugi dzień, w tym samym biurze pojawia się nowa oferta: Szklarska Poręba, tylko 150 zł. A to właśnie o wyjeździe do Szklarskiej zawsze pan marzył i uważa pan, że jest to miejscowość atrakcyjniejsza od Karpacza. Kupuje pan z ogromną radością. Dopiero w domu konstatuje, że oba wyjazdy przypadają na ten sam czas. Z czego pan zrezygnuje?
– Z tańszej Szklarskiej Poręby, by przynajmniej pozornie mniej stracić.
– Czyli pojedzie pan do Karpacza, mimo, że jest drożej, a w dodatku marzył pan o weekendzie w Szklarskiej Porębie. Ostatecznie wyjazd na narty kosztuje pana 350 zł. W psychologii takie zachowanie nazywa się efektem Concorde. Otóż w podobną pułapkę wpadł rząd brytyjski i francuski, kiedy konstruowano samolot Concorde. Gdy sfinalizowały projekt w 90%, okazało się, że Boeing wypuszcza na rynek samolot, który będzie tańszy, będzie zabierał większą liczbę pasażerów i w dodatku miał dłuższą możliwość lotu bez konieczności tankowania paliwa. Pojawiło się pytanie, czy dokładamy te 10% – w tym wypadku miliard dolarów i kończymy projekt, czy nie? Nikt nie miał wątpliwości, że trzeba pieniądze wyłożyć i sfinalizować projekt. Nasza tendencja do skończenia czegoś, czego po zmianie realiów nie ma sensu kończyć, jest przykładem bardzo powszechnej głupoty. I niestety, nawet najmądrzejsi ludzie na ogół tak postępują.
– A może – rację miał Sofokles – który mawiał, że najprzyjemniej żyje się wtedy, kiedy jest się głupim? Może po prostu dobrze nam z naszą głupotą?
– Filozofowie mogą sobie pozwolić na takie efektowne stwierdzenia. Psychologia jest nauką empiryczną. Z wielu badań wynika, że Sofokles nie miał racji. Myślenie, zastanawianie się i refleksyjność czynią ludzi szczęśliwszymi. Z badań Ellen Langer wynika, że ludzie bezrefleksyjni i bezmyślni szybciej się starzeją, częściej chorują i żyją krócej. Myślenie nie boli.
Dariusz Doliński – psycholog społeczny, profesor doktor habilitowany, dziekan wrocławskiego Wydziału Zamiejscowego Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej oraz profesor Instytutu Psychologii Polskiej Akademii Nauk

 

 

Wydanie: 03/2006, 2006

Kategorie: Wywiady
Tagi: Tomasz Sygut

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy