Gorset Tuska

Gorset Tuska

Nawet jeśli wizyta Donalda Tuska nie przyniesie żadnych efektów, będzie przełomem w polsko-rosyjskich stosunkach dyplomatycznych poprzez sam fakt, że do niej doszło

Najłatwiej wyjaśnić to na przykładzie: jeśli w dwóch kolejnych latach produkcja rowerów spadała rocznie o trzy czwarte, a w ubiegłym roku wzrosła o 1% w porównaniu z rokiem poprzednim, mamy do czynienia z przełomem – przełamaniem tendencji spadkowej. Bracia Kaczyńscy obniżyli poziom kontaktów polsko-rosyjskich do najniższego od przemiany ustrojowej w 1989 r. Dzięki nim Donald Tusk małym kosztem może osiągnąć bardzo wiele. To bardzo wiele odnosi się jednak do poziomu rządu Jarosława Kaczyńskiego, a nie do potencjału współpracy Warszawy i Moskwy.
W dzisiejszym sukcesie mają także udział politycy Platformy Obywatelskiej, którzy w 2005 r. szli do wyborów – podobnie jak Prawo i Sprawiedliwość – pod hasłami IV RP. Obecny premier

łajał prezydenta

Aleksandra Kwaśniewskiego za udział w moskiewskich obchodach 60. rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem: „W dniu zakończenia wojny Polacy są na Westerplatte i Monte Cassino i wszędzie tam, gdzie mogą czcić pamięć swoich bohaterów, a nie chwałę jakiegokolwiek imperium. I dlatego tak wielu Polaków pyta dziś i pytać będzie jutro: Gdzie jesteś panie prezydencie, przed kim jutro w imieniu Polaków złożysz w Moskwie hołd?”. Dzisiejszy minister obrony Radosław Sikorski porównał Gazociąg Północny do paktu Ribbentrop-Mołotow (po zdobyciu przez PO władzy wielokrotnie zapewniał, że media przeinaczyły tę jego wypowiedź). Dzisiejszy marszałek Sejmu Bronisław Komorowski kilka dni przed wyjazdem Aleksandra Kwaśniewskiego na rocznicowe obchody do Moskwy ogłosił w Fundacji Batorego, że na Rosję trzeba ryczeć, bo inny ton Kreml odbiera jako znak słabości.
Bracia Kaczyńscy postępowali zgodnie z tą wskazówką. Prezydent uzależnił wizytę w Moskwie od wcześniejszego przyjazdu do Warszawy Władimira Putina, premier zablokował rozpoczęcie rozmów na temat podpisania nowej umowy między Unią Europejską a Rosją do czasu zniesienia przez Moskwę zakazu na import polskiego mięsa. Wroga, agresywna i arogancka retoryka wobec wschodniego sąsiada była elementem polityki wewnętrznej Prawa i Sprawiedliwości, utrzymywania poparcia wśród niechętnej Rosji części wyborców.
PiS nie liczyło się ze stratami, jakie ponosi z tego tytułu kraj. Władze zrezygnowały z budowania stosunków dwustronnych, zwracając się o pośrednictwo do Unii Europejskiej. Cała Unia została zaangażowana w rozwiązywanie sporu polsko-rosyjskiego, choć wcześniej polscy politycy przez lata zapewniali, że będziemy pomostem między Rosją a zachodnią częścią kontynentu, bo nikt tak jak my nie rozumie rosyjskiej duszy i nikt jak my nie potrafi się dogadać z Rosjanami… Przez wiele lat roztaczano przed nami perspektywy przebiegającego przez Polskę

wielkiego szlaku tranzytowego:

gazociągowego, drogowego, kolejowego, powietrznego… Skończyło się na pierwszej nitce gazociągu jamalskiego.
Tak się jakoś zbiegło w czasie, że gdy idea IV RP wraz z towarzyszącą jej antyrosyjską psychozą zawładnęła głównymi siłami politycznymi w Polsce, w Moskwie zapadło wiele przykrych dla nas decyzji. Zakaz importu polskiego mięsa. Decyzja o budowie wspólnie z Niemcami Gazociągu Północnego omijającego nasz kraj. Wstrzymanie ruchu statków na Zalewie Wiślanym. Sami przestaliśmy zabiegać o terminal przeładunkowy w Sławkowie, gdzie kończy się polski odcinek wschodniej, „szerokiej” magistrali kolejowej. (Obecnie – dzięki zainteresowaniu Chin i Rosji – pojawiła się szansa jego rozbudowy). Obarczenie Unii Europejskiej „sprawą polską” pogłębiło rezerwę Brukseli wobec Warszawy, przybliżyło wizję budowy Unii kilku prędkości. Polska nic nie wygrała na „ryczeniu” na Rosję. Rosja na konflikcie z Polską w zasadzie nie ucierpiała – Kreml nie jest przekonany do podpisywania nowej umowy z UE w proponowanym przez Brukselę kształcie. Aprobata dla Gazociągu Północnego w UE nie malała. Gotowość do przystąpienia do projektu zgłosiły kolejne europejskie firmy.
Międzynarodowa pozycja Polski – m.in. za sprawą ideologicznego podejścia do polityki wobec Rosji – osłabła.
Nadzieje stolic zachodnioeuropejskich na zmianę sytuacji w Polsce kierowały się w stronę Platformy Obywatelskiej.
Walka z PiS, a także kac po IV RP, niezwykle odmieniły PO. Prawicowe zacietrzewienie ideologiczne zastąpiła liberalnym pragmatyzmem. Weteran wojny afgańskiej Radosław Sikorski, w charakterze szefa polskiej dyplomacji, składał wieniec przed Grobem Nieznanego Żołnierza obok Kremla. Ten sam Radosław Sikorski już wcześniej mówił o potrzebie konsultowania z Rosją spraw związanych z ewentualnym rozmieszczeniem na terenie naszego kraju elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej.
Szef polskiej dyplomacji jest dziś posądzany o prowadzenie polityki prorosyjskiej i antyamerykańskiej. Nawet klasyfikowani przez poprzednią ekipę automatycznie jako zdrajcy absolwenci moskiewskiej uczelni dyplomatycznej nie przeszkadzają mu w resorcie spraw zagranicznych.
Donald Tusk bardzo spokojnie ocenił przebieg i wyniki grudniowych wyborów do Dumy Państwowej. W wywiadzie dla „Faktu” premier podkreślał, że choć Polska ma swoje opinie na temat sytuacji w Rosji, to nie musi ich co rusz wykrzykiwać. Z drugiej strony, trzeba uszanować wybór dokonany przez Rosjan.
Za chęć poprawy stosunków z Moskwą spotkały go ciepłe słowa i gratulacje w Brukseli oraz zaproszenie od Władimira Putina. Ociepleniu atmosfery w stosunkach polsko-rosyjskich sprzyja koalicyjny partner, a zarazem najbardziej konsekwentny od lat rzecznik dobrego ułożenia z Rosją – Polskie Stronnictwo Ludowe.
Postawa PSL jest naturalna – reprezentuje producentów żywności, którzy najczęściej padają ofiarą fluktuacji politycznych.
Rosjan w czasie rozmowy z Donaldem Tuskiem będzie interesować stanowisko Polski w sprawie losu weta na rozpoczęcie rozmów między UE i Moskwą.
Dla polskiego premiera kwestią podstawową jest los Gazociągu Północnego.
W grudniu 2005 r. uczestniczyłem w rozdmuchanej propagandowo

ceremonii pierwszego spawu

na odcinku lądowym Gazociągu Północnego w Babajewie w obwodzie wołogodzkim. Pytałem wtedy szefa Gazpromu Aleksieja Millera, co z drugą nitką gazociągu jamalskiego przez Polskę. Odparł, że Gazprom wróci do tej sprawy najwcześniej po 2012 r. – gdy zakończy projekty istniejące, w tym Gazociąg Północny. Jednak już wówczas nieoficjalnie mówiono, że ta rura bałtycka może być blefem, mającym na celu pokazanie (głównie Polsce, Ukrainie, państwom nadbałtyckim) możliwości alternatywnej trasy transportu gazu, a nie realną inwestycją. Gazociąg lądowy w północno-zachodniej części Rosji jest konieczny – kilkaset metrów od rury w Babajewie widziałem domy opalane drewnem i węglem. Kąpieli zażywano tam w tradycyjnej ruskiej bani – małej drewnianej łaźni na podwórku.
Oceny polskich ekspertów rządowych, które mówią o ogromnych kosztach rury pod Bałtykiem i trudnościach technicznych związanych z tą inwestycją są uzasadnione. Dlatego los Gazociągu Północnego nie jest ostatecznie przesądzony, choć rzecz jasna nie rozstrzygnie się w czasie wizyty Donalda Tuska w Moskwie. Nikt nie sądzi, że alternatywna polska propozycja zmieni oficjalne stanowisko Rosji. Ale zawsze lepiej rozmawiać, niż ryczeć.
Głównym celem rozmów premiera w Moskwie będzie materializacja ocieplenia kontaktów (symbolizować ją powinien uścisk dłoni Putina i Tuska na Kremlu), przekonanie Rosjan do nowego otwarcia rządu RP w sprawie polityki wobec Moskwy, porozumienie się w sprawie odmrożenia rozmów w spornych kwestiach.
Przed wizytą pojawiły się zwiastuny nowego otwarcia. Polskie mięso okazało się strawne dla rosyjskiego żołądka. Oficjalnie poinformowano, że „Katyń” Andrzeja Wajdy wejdzie na rosyjskie ekrany (obiecał to po raz pierwszy w wywiadzie dla „Przeglądu” odpowiadający z ramienia rządu za kinematografię minister Michaił Szwydkoj). Mimo to obawiam się, że efekty podróży premiera mogą być uboższe i mniej trwałe, niż sądzimy.
Przyczyna tkwi w…

słabości lewicy.

Rządy PiS spowodowały nie tylko spustoszenie w relacjach polsko-rosyjskich i szeregu innych dziedzin. Ich najgorszym skutkiem było podważenie wizerunku Polski jako dużego kraju w środku Europy, który – bez względu, kto w nim rządzi, jest stabilny i przewidywalny. A nawet więcej – tę swoją stabilność i przewidywalność – jako regionalny lider – eksportuje do sąsiadów. Tak przecież było w okresie bardzo aktywnej w sprawach polityki zagranicznej prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego.
Jesienią 2005 r. po raz pierwszy od przemiany ustrojowej Polska weszła w okres niestabilnego i nieprzewidywalnego rozwoju, który zagrażał demokratycznemu porządkowi. Przy tym demokracja została zagrożona w sposób demokratyczny – bracia Kaczyńscy mieli przyzwolenie społeczne na politykę, którą prowadzili. Bez wyborców byliby liderami politycznego marginesu, ulicznymi zadymiarzami, jak po wygnaniu z Belwederu przez Lecha Wałęsę.
Choć PiS przegrało wybory parlamentarne, to przybyło mu – w porównaniu z 2005 r. – zwolenników, a po drugie, ma wciąż sporo władzy (podobnie było z SLD po przegranych wyborach w 1997 r.). Ośrodek prezydencki kieruje się PiS-owskim programem – także w polityce zagranicznej. Rząd już został skarcony za zbyt prorosyjską gestykulację. Była szefowa dyplomacji Anna Fotyga dba, by Rosjanie widzieli, że w naszym kraju w polityce zagranicznej panuje dwuwładza. I nie wiadomo, czyje będzie ostatecznie na wierzchu. W tym przekonaniu umacnia pozostająca w rękach PiS telewizja publiczna. Oglądałem w styczniu w publicznej Jedynce program, w którym historycy IPN przekonywali, że Warszawa nie była wyzwolona, tylko zajęta, główne zaś zadanie wojsk radzieckich sprowadzało się do represjonowania Polaków. Nie okazano litości warszawskiemu pomnikowi „czterech śpiących”. Telewizja może dziś jeśli nie wywrócić, to przynajmniej na pewien czas skutecznie ochłodzić stosunki międzypaństwowe.
Do tego dochodzą sympatie liderów „Solidarności”, którzy chętniej wychodzą na ulicę

protestować przeciwko liberałom

z PO niż przyjaciołom z PiS. Bezradność rządu w czasie strajku celników na granicy wschodniej dodaje argumentów, że Polska także pod rządami PO nie musi być stabilna.
Politycy Platformy Obywatelskiej przypominają dawnych liderów Unii Wolności – niezdecydowanych, chwiejnych, ulegających naciskom. Anna Fotyga podkreślała, że po rozmowie z nią Radosław Sikorski zaostrzył swoje wcześniejsze stanowisko wobec możliwości szybkiego zniesienia weta na rozpoczęcie rozmów Unia-Rosja, dotyczących nowej umowy. Po wizycie w Moskwie szef polskiej dyplomacji oznajmił w USA, że w Polsce – kraju granicznym NATO – powinny być bazy wojskowe paktu. Gdyby PiS rosło w siłę, PO – jak sądzę – zaczęłaby zwijać sztandary, zapewniać, że myśli podobnie jak bracia Kaczyńscy i ich gwardia.
Niepowodzenie PO oznaczałoby drugie – jeszcze bardziej radykalne, bezwzględne i cyniczne – wejście PiS. Dotyczy to zarówno polityki wewnętrznej, jak i zagranicznej. Partia Kaczyńskich nie ułoży sobie – z zasady – stosunków z Rosją, bez względu na to, kto będzie stał na jej czele. Antyrosyjskość jest bowiem jednym z fundamentów tzw. porządku aksjologicznego PiS.
Do niedawna alternatywą dla rządzącej prawicy była lewica, która zbierała pod swe hasła niezadowolonych z polityki rządu. Lewica – w przeciwieństwie do PiS – nie kwestionowała demokratycznego i europejskiego wyboru. Dziś lewica jako znacząca siła polityczna nie istnieje. Brakuje oznak świadczących, że drzemie w niej siła zdolna do ponownego włączenia się do walki o władzę.
Piszę o lewicy, bo bez niej Polska nie będzie – w dłuższej perspektywie – krajem stabilnym, przewidywalnym i obliczalnym, jakim była w okresie, gdy lewica rządziła lub odgrywała rolę najważniejszej siły opozycyjnej. Brak stabilności i przewidywalności nie będzie skłaniał naszych sąsiadów i partnerów zarówno ze Wschodu, jak i Zachodu do wiązania z Polską długofalowych projektów. Także trwałe, dobrosąsiedzkie, korzystne dla Polski ułożenie z Rosją zależy od tego, czy wygra ona walkę o dusze z konserwatywną, antydemokratyczną, ksenofobiczną prawicą.

Wydanie: 06/2008, 2008

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy