Gra o przeżycie w celi – rozmowa z Pawłem Moczydłowskim

Gra o przeżycie w celi – rozmowa z Pawłem Moczydłowskim

Cała patologia więzienna jest pochodną przeludnienia Paweł Moczydłowski – socjolog, kryminolog, publicysta i urzędnik państwowy, pułkownik służby więziennej. W latach 1990 -1994 kierował Centralnym Zarządem Zakładów Karnych w Ministerstwie Sprawiedliwości.   Miniony tydzień przyniósł dwa wydarzenia, które wywołały dyskusję na temat polityki kryminalnej państwa. Sąd Okręgowy w Koszalinie utrzymał wyrok w sprawie dyrektora koszalińskiego więziennictwa, płk. Krzysztofa Olkowicza, który wpłacił 40 zł grzywny za osadzonego w areszcie niepełnosprawnego mężczyznę. Dzień później Sąd Okręgowy w Warszawie zwolnił z aresztu 19 członków gangu ożarowskiego. Do więzienia, którym zarządza płk Olkowicz, trafił mężczyzna skazany na 100 zł grzywny za kradzież wafelka o wartości 99 gr. Ponieważ grzywny nie zapłacił, sąd zamienił mu ją na pięć dni pozbawienia wolności. O tym, jak bardzo sprawa jest groteskowa, świadczy nie tylko skala przestępstwa i zastosowanej kary, ale również to, że chory na schizofrenię Arkadiusz K. jest ubezwłasnowolniony. Znamiennym komentarzem do całej tej historii jest niedawna interpelacja, którą poseł Jerzy Wenderlich skierował do ministra sprawiedliwości w związku ze skazaniem płk. Olkowicza: „Wybitni prawnicy jednomyślnie oceniają sprawę jako pozbawioną znamion przestępczości, o zerowej szkodliwości społecznej, która powinna być umorzona na poziomie prokuratury, a sam wyrok jako niezgodny z zasadami sprawiedliwości społecznej i naruszający jej podstawy”. – Prawo powinno stać na straży wartości społecznych i je umacniać, natomiast do opinii publicznej dotarł mocny sygnał o jego dysfunkcjonalności – tak przypadek płk. Olkowicza komentuje prof. Marek Konopczyński. – Ważniejszy stał się twardy zapis, litera prawa niż jego wartość społeczna. To ma niezwykle szkodliwy wpływ na opinię publiczną, gdyż trzeźwo myślący obywatel oceni sądowy finał sprawy albo jako niezrozumiałą pomyłkę sądu, albo jako wyraz złej woli. A od tego jeden krok do wniosku, że prawo wręcz utrudnia ludziom życie, zamiast im służyć. Niejako na drugim biegunie jest zwolnienie z aresztu 19 członków gangu ożarowskiego. Na początku września stołeczny sąd okręgowy rozpatrywał wniosek śledczych z prokuratury apelacyjnej o przedłużenie o kolejne trzy miesiące tymczasowego aresztu członkom gangu ożarowskiego. Uzasadniając decyzję sądu, sędzia Katarzyna Kisiel, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Warszawie do spraw cywilnych, stwierdziła: – Uwzględniając, że czyny zarzucane podejrzanym niewątpliwie zagrożone są surową karą pozbawienia wolności, co stwarza domniemanie, że podejrzani mogą podejmować działania mające na celu bądź to uniknięcie odpowiedzialności karnej, bądź jej zminimalizowanie, wskazano na brak przesłanek przedłużenia tymczasowego aresztowania. Zdaniem Pawła Moczydłowskiego, szefa więziennictwa w latach 90., na obie sprawy – Arkadiusza K. oraz grupy z Ożarowa – można patrzeć z jeszcze jednego punktu widzenia. – W pierwszym przypadku do więzienia trafił człowiek chory, słaby, który nie potrafił się bronić. W drugim do aresztu trafili zawodowi przestępcy, którzy doskonale zdają sobie sprawę, że łamią prawo. Wychodząc z aresztu, mają poczucie, że ich obrońcy w sądzie w pył rozniosą materiał przygotowany przez prokuraturę, bo jest on tak słaby, że na jego podstawie sąd nie widzi przesłanek dalszego utrzymywania aresztu. Oba przykłady pokazują, że w naszym systemie więzienie jest głównie dla ludzi słabych ekonomicznie. Wskazują także istotne ułomności polityki kryminalnej państwa. Więziennictwo zwariowało i jest na zakręcie – to pańskie słowa. – A widział pan kraj, w którym w więzieniach siedzi 80 tys. ludzi, a prawie drugie tyle – ponad 70 tys. – czeka w kolejce, bo nie ma dla nich miejsca? Ja nie widziałem. Te 70 tys. ludzi, którzy powinni trafić do więzienia, jest jak gdyby na przepustce. Na dodatek szacuje się, że z tych „przepustek” nie wróciło jakieś 35 tys. – nie stawili się na wezwanie do więzienia. Co więcej, wśród państw Unii Europejskiej mamy najwięcej więźniów i jednocześnie najmniej funkcjonariuszy służby więziennej – pod tym względem nasz kraj jest na ostatnim miejscu. To zakręt, z którego możemy wypaść. A dlaczego zwariowało? – Prosty przykład: co musi się stać w więzieniu, jakie musi nastąpić zawężenie perspektywy, że racjonalne będzie wzięcie na siebie winy za zabicie drugiego człowieka? Co może tak zdeformować mentalność? Kilka lat temu dwóch młodych funkcjonariuszy przyznało się, że zabiło więźnia – bo namówiło ich dwóch

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 38/2014

Kategorie: Wywiady