Z aktualną pandemią radzą sobie Tajwan, Hongkong, Wietnam, Korea. Mamy czego od nich się uczyć Jan Truszczyński – dyplomata, główny negocjator członkostwa Polski w Unii Europejskiej Nie minęła doba od ogłoszenia w Polsce stanu zagrożenia epidemicznego, a już mogliśmy się dowiedzieć, m.in. z „Wiadomości” TVP, że Bruksela wobec pandemii „siedzi z założonymi rękoma”. Najważniejszy serwis informacyjny w Polsce donosił: „Koronawirus obnażył słabość UE. Bruksela nie przygotowała się do zderzenia z epidemią, a ciężar walki spoczywa na barkach krajów członkowskich”. Pan przeciw takiemu ujęciu sprawy zaprotestował. Dlaczego? – Dla mnie zdumiewające było to, że taka fala krytyki wylała się w sposób nagły, skoordynowany, jakby za naciśnięciem guzika postanowiono rzucić się sobie do gardeł w sprawie mitycznej „Brukseli” i tak zacząć ją krytykować za to, co robi i czego nie robi w sprawie koronawirusa. Albo robi niewystarczająco, źle, niedostatecznie i nie tak, jak krytykujący by sobie tego życzyli. Przy czym głosy te były nieskażone analizą czegokolwiek, co od stycznia do dziś faktycznie w tej sprawie się wydarzyło i wciąż się dzieje. Krytycy UE nie zareagowali na to, że dosłownie kilka dni wcześniej odbyła się konferencja szefów rządów w sprawie koordynacji działań wobec pandemii koronawirusa. Gdy krytyka wynika z przesądów i uprzedzeń, należy protestować. Każdego można krytykować za to, co w ciągu ostatnich ponad dwóch miesięcy zrobił i czego nie zrobił: Donalda Trumpa, Borisa Johnsona, Mateusza Morawieckiego, Ursulę von der Leyen. Po takim zdaniu najczęściej następuje ale. – Właśnie! Do Brukseli, instytucji europejskich, również można mieć uwagi – szczególnie post factum – na temat tego, co można było zrobić wcześniej lub lepiej. Jednak patrząc na realia tego, co instytucje europejskie mogą robić w tej sytuacji, to wykonują one swoje zadania przyzwoicie. Jakie zatem są to możliwości i kompetencje? – W dziedzinie ochrony zdrowia i bezpieczeństwa publicznego instytucje UE mają wobec państw członkowskich kompetencje doradcze. Jeśli chodzi nie o regulacje – w sprawach leków czy standardów sanitarnych – ale o sytuacje nagłe i straszne, jedynie kraje członkowskie mogą decydować. Może zatem politycy PiS, którzy przekonują, że „tylko państwa narodowe mogą podejmować realne decyzje”, mają rację? – Ale we współpracy z Unią! Wszyscy wiemy, że granice między państwami nie są granicami dla epidemii. Przekonaliśmy się o tym aż nadto dobrze w ostatnich miesiącach. Czy zakaz ruchu granicznego pomógł tu i teraz, w Słubicach i w Zgorzelcu, pogranicznikom i mieszkańcom tych miejscowości, po polskiej, czeskiej i niemieckiej stronie – opinie na ten temat są różne. Dla dalszego funkcjonowania wspólnego rynku choćby branża transportowa musi działać, kierowcy i maszyniści mogą być testowani w przyśpieszonym trybie na granicach, a ich pracę obejmą wspólne regulacje. Zrozumiałe jest to, że Polska może chcieć poddawać obywateli kwarantannie i zamykać granice, ale z drugiej strony nikt już nie funkcjonuje w oderwaniu od całego organizmu europejskiego – nie wzięło się z powietrza to, że dziś protestują w Polsce zatrzymani litewscy kierowcy, którzy chcą wykonywać w miarę normalnie swoją pracę. Każdy kraj może podejmować decyzje ograniczające swobodę obrotu towarowego, transportu czy ruchu granicznego, motywując to zagrożeniem dla zdrowia publicznego – niewątpliwie mamy do czynienia z tego rodzaju potrzebą. Jednak restrykcje muszą być proporcjonalne do zagrożenia i opierać się na ekspertyzie i szacunku stopnia ryzyka, na podstawie ocen wydanych przez epidemiologów i dobrych praktyk, a nie widzimisię urzędnika. A tak pańskim zdaniem jest? – Są kraje, gdzie naukowcy wysunęli się zdecydowanie na plan pierwszy – np. Korea. W Korei decydują ci, którzy są administratorami w służbie zdrowia, i epidemiolodzy, a politycy siedzą na tylnym siedzeniu i ich nie widać aż tak jak w niektórych krajach europejskich. Można argumentować, że i u nas, w Europie, powinno tak być. Mamy czego się uczyć od krajów azjatyckich, dotkniętych w swoim czasie śmiercionośnymi epidemiami, choćby wirusem SARS – z tamtej katastrofy wyciągnięto w porę wnioski i nauczono się reagować. Wszyscy to piszą i ja z tym mogę wyłącznie się zgodzić: z aktualną pandemią radzą sobie Tajwan, Hongkong, Wietnam, Korea. Mamy czego od nich się uczyć. Słowa i oceny, do których się odnosimy – o faktycznej czy zmyślonej nieudolności instytucji europejskich – są jednak elementem szerszej









