Grecy nie chcą już żyć

Grecy nie chcą już żyć

Liczba samobójstw pod Akropolem wzrosła o 40% Kryzys zbiera tragiczne żniwo. W Irlandii, we Włoszech i w Grecji zrozpaczeni ludzie decydują się na ostateczność. Dramatycznie wzrasta liczba samobójców, a także osób mających depresję, stany lękowe i inne zaburzenia psychiczne. Tylko w czerwcu br. w Atenach zabiło się pięćdziesięcioro ludzi, 350 zaś próbowało to zrobić. Według ocen greckiego Ministerstwa Zdrowia, w pierwszej połowie 2011 r. liczba samobójstw w kraju zwiększyła się o 40% w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku. W ciągu zaledwie 12 miesięcy liczba takich zgonów wzrosła z 2,8 do co najmniej 5 na 100 tys. mieszkańców. W 2011 r. w Atenach 5 tys. ludzi zadzwoniło na gorącą linię pomocy dla osób rozważających samobójstwo – dwa razy więcej niż w roku 2010. W zeszłym roku w stolicy Grecji sprzedaż leków antydepresyjnych wzrosła o jedną czwartą – w całym kraju o 18%. Fala samobójstw wywołała szok pod Akropolem. Dziennik „Ta Nea” napisał, że Grecy to naród na skraju załamania nerwowego. Wcześniej mieli najmniej samobójców w Europie. Kościół prawosławny zdecydowanie potępia „odrzucenie daru Boga, jakim jest życie”, a ludzie chcieli być pochowani na chrześcijańskim cmentarzu, zresztą w słonecznym klimacie woleli żyć niż umierać. Katastrofa ekonomiczna zmieniła ten stan rzeczy. Co piąty Grek jest bezrobotny, a wśród młodych ludzi co drugi. Przez ostatnie trzy lata liczba bezdomnych wzrosła o jedną czwartą, a ponad 27% społeczeństwa jest zagrożone ubóstwem i wykluczeniem społecznym. Z Akropolu po śmierć Rząd pod naciskiem międzynarodowym realizuje drastyczny program oszczędnościowy, zwalnia pracowników, tnie pensje i wydatki socjalne, także na opiekę zdrowotną. Na wizytę u państwowego psychiatry trzeba czekać trzy miesiące. Dla wielu to za długo. 16 lipca biznesmen i ojciec trojga dzieci powiesił się w swoim sklepie na Krecie. 25 lipca 79-letni mężczyzna z południowego Peloponezu powiesił się na drzewie. 3 sierpnia 31-latek strzelił sobie w głowę w Olimpii. 6 sierpnia 60-letni były piłkarz podpalił się w mieście Chalkis na Eubei. Muzyk Antonis Perris nie miał pracy od dwóch lat. Wcześniej grywał na gitarze i na pianinie w restauracjach, lecz kryzys sprawił, że nikt już nie zatrudniał go na stałe. Perris opiekował się 90-letnią matką, chorą na alzheimera i raka, którą codziennie zabierał na spacer do parku. Pieniądze skończyły się szybko. 60-letni Perris próbował sprzedać dom i motorower, ale w kraju ogarniętym kryzysem nie znalazł nabywcy. Długi rosły. Muzyk zostawił list pożegnalny: „Moje życie stało się tragedią. Jaka jest korzyść z własności, jeśli nie mamy pieniędzy na jedzenie? Nie widzę innego wyjścia”. Perris przeklął jeszcze „możnych tego świata” jako odpowiedzialnych za upadek gospodarczy kraju. Następnie zaprowadził staruszkę na dach budynku przy ateńskim placu Vathi. Po chwili zepchnął matkę na pewną śmierć i sam skoczył. Sąsiedzi opowiadali, że Perris był spokojny i pogodny. Gdyby powiedział, że ma kłopoty, na pewno by mu pomogli. Komentatorzy zwracają uwagę, że Grecy często zabijają się w sposób niemal widowiskowy, w akcie protestu. W czerwcu 45-latek rzucił się w stumetrową przepaść z Akropolu i runął na kamienie teatru Dionizosa. Doprowadzeni do ostateczności ludzie zostawiają listy pożegnalne, które potem krążą w internecie, są uważnie czytane i podsycają gniew społeczeństwa. „Bezrobocie to przemoc”, napisał 44-letni Savvas Metoikidis, zanim się powiesił w należącym do ojca magazynie w Salonikach. „Mam nadzieję, że moi wnukowie nigdy nie urodzą się w Grecji”, napisał 61-letni elektryk, który powiesił się w Atenach. Wyjątkowy rozgłos wywołało samobójstwo emerytowanego aptekarza, który 4 kwietnia stanął pod drzewem na centralnym ateńskim placu Syntagma, przyłożył do skroni lufę pistoletu i nacisnął spust. 77-letni Dimitris Christoulas był zaangażowany politycznie, należał do ruchu „Nie będziemy płacić”, brał udział w demonstracjach przeciwko oszczędnościowej polityce rządu, która, jak twierdził, służy tylko interesom ponadnarodowych banków i koncernów. W pożegnalnym przesłaniu napisał: „Rząd unicestwił wszelkie zasoby umożliwiające mi przeżycie, które opierały się na mojej emeryturze. Płaciłem składki emerytalne przez 35 lat, bez żadnej pomocy państwa. Mój zaawansowany wiek uniemożliwia mi już reakcję na to, nie widzę więc innego wyjścia niż zakończenie życia z godnością, jako że nie chcę grzebać

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc 30,00 zł lub Dostęp na 12 miesięcy 250,00 zł
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 35/2012

Kategorie: Świat