Groźne suplementy
Nowotwory, choroba wieńcowa, uszkodzenie płodu – takie mogą być skutki przedawkowania witamin i minerałów Nadmiar witaminy A u dorosłych prowadzi do hiperwitaminozy, a w rezultacie do wypadania włosów i łysienia. Kumulacja witaminy B6 w organizmie może powodować neuropatię. Nadmiar kwasów omega-3 u mężczyzn wywołuje 43-procentowy wzrost zagrożenia nowotworem prostaty. Przedawkowanie selenu grozi rozwojem choroby nowotworowej. Z kolei przedawkowanie wapnia prowadzi do choroby wieńcowej. Witaminy, minerały, zioła. Każdy z nas chciałby tylko z nimi mieć do czynienia, a nie faszerować się „chemią”. Dlatego tak łatwo poddajemy się iluzji, że mogą być panaceum na wszelkie dolegliwości i choroby, natomiast nie powinny nam zaszkodzić. Tymczasem suplementy pomagają, pod warunkiem że pochodzą z bezpiecznego źródła i są stosowane roztropnie. W aptekach jest ok. 8 tys. różnego rodzaju suplementów – największe znaczenie mają 753 najlepiej wypromowane produkty. Wartość rynku suplementów ocenia się na 3 mld zł. Sprzedaż co roku rośnie o 5%, a wynika to w dużej mierze z wprowadzanych na rynek nowości. Najlepiej sprzedają się preparaty z magnezem, także z dodatkami, witamina A, sztuczne łzy i probiotyki. Na drugim miejscu są preparaty na stawy oraz regenerujące wątrobę, chociaż ostatnio zauważono spadek zainteresowania nimi. Bardzo popularne są środki na odchudzanie oraz na wzrost potencji u mężczyzn. Suplementy to nie leki Polskie prawo nie traktuje suplementów jako leków. Suplement to środek spożywczy służący uzupełnieniu diety, lek natomiast jest substancją mającą właściwości zapobiegania chorobom lub leczenia ich. – Zgodnie z ustawodawstwem unijnym i polskim, suplementy diety to żywność. Formalnie żółty ser i tabletka suplementu to ta sama kategoria – wyjaśnia prof. dr hab. Zbigniew Fijałek, dyrektor Narodowego Instytutu Leków. – Jednak forma identyczna jak w przypadku leku – kapsułka, blister, ulotka, pudełko sprzedawane w aptece – sugeruje klientom, że mają do czynienia z czymś, co leczy. Smutne jest to, że większość nie tylko konsumentów, ale i lekarzy myli suplementy diety z lekami. Zdaniem prof. Fijałka, nieporozumienie wynika też z tego, że suplementy tak naprawdę wywodzą się z grupy preparatów wielominerałowo-wielowitaminowych, które przez lata były w Polsce zarejestrowane jako leki, a część z nich wydawano na receptę. Potem, im bliżej byliśmy Unii Europejskiej, tym prawo stawało się liberalniejsze dla niektórych produktów. Aż doszło do tego, że w pewnym momencie stały się one suplementami, czyli żywnością. A suplementy – w przeciwieństwie do leków – nie wymagają badań, rejestracji, nikt nie kontroluje ich składu ani nie monitoruje ich działania. – Nie ma procedur państwowych, które umożliwiałyby regularne kontrolowanie jakości suplementów. Możemy je badać tylko wyrywkowo, m.in. na obecność metali ciężkich i pestycydów, robić badania czystości mikrobiologicznej w produktach pochodzenia naturalnego. Nikt jednak nie bada, czy suplement rzeczywiście zawiera to, co deklaruje producent, lub czy nie zawiera czegoś więcej – mówi prof. Zbigniew Fijałek. Z drugiej strony jesteśmy tak bombardowani reklamami, że wierzymy, iż bez suplementów nie możemy żyć, że są one gwarantem zdrowia. Skutki? Łykamy np. za dużo witamin. I nie cukierki Jeśli ktoś bierze jeden preparat na stawy, drugi na pamięć, trzeci na serce i na dodatek inne, wieloskładnikowe suplementy na poprawę ogólnej sprawności psychofizycznej – to o przedawkowanie nietrudno. Zwłaszcza ludzie starsi, po 65. roku życia, są skłonni w nadmiarze zażywać preparaty witaminowe i mineralne. Wielu bierze ich po kilka, nie zdając sobie sprawy z tego, że kumulacja niektórych witamin jest dla organizmu szkodliwa. Często w ankietach na pytanie, na co biorą preparaty, odpowiadają: „na osłabienie” lub „na wszelki wypadek”. Z badań prof. Małgorzaty Kozłowskiej-Wojciechowskiej kierującej Zakładem Opieki Farmaceutycznej na Wydziale Farmaceutycznym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wynika z kolei, że ponad 40% osób po 65. roku życia nie wie, po co bierze suplementy. Najprawdopodobniej są pod wpływem agresywnych reklam. – Tymczasem nieuzasadnione przyjmowanie trzech witamin zwalczających wolne rodniki: C i E oraz beta-karotenu zwiększa ryzyko zgonów ze wszystkich przyczyn o 16% – ostrzega prof. Kozłowska-Wojciechowska. – Dzieje się tak dlatego, że dochodzi wtedy do blokowania własnych układów enzymatyczno-witaminowych i tacy ludzie po prostu częściej i ciężej chorują. Także osoby młodsze, a zwłaszcza młode matki są podatne na wpływ reklam i chętnie kupują dzieciom różne witaminy w aptece. Tymczasem ryzyko przedawkowania witamin u najmłodszych jest duże. Sprzyjają temu
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









