Raporty ekspertów OBWE powoli odsłaniają prawdę o najnowszej kaukaskiej wojnie To, co stało się w Gruzji w sierpniu tego roku, gdy uwaga całego świata skupiła się nagle na tym kraju, bardzo obrazowo określił znany brytyjski politolog. Powiedział on, że prezydent Gruzji, Micheil Saakaszwili, „włożył do mikrofalówki zamrożony konflikt wokół Osetii Południowej”. Politologiem tym jest John Chipman, który od 1993 r. kieruje słynnym londyńskim Międzynarodowym Instytutem Studiów Strategicznych (IISS). Wybitny znawca historii Rosji, autor książki „Rosja i jej imperia”, meksykański Francuz Jean Meyer, napisał zaś: „Nie rozumiem prezydenta Saakaszwilego: jak mógł tak naiwnie zrobić prezent Putinowi, atakując Osetię Południową?”. W pierwszych dniach i tygodniach po krótkotrwałej wojnie w Gruzji, w odpowiedzi na przesadne zastosowanie siły przez Rosjan po gruzińskim ataku, bardzo istotne były zdecydowane gesty solidarności państw NATO z Tbilisi. Być może powstrzymały Moskwę od eskalacji odwetu militarnego i przekroczenia wojskowych „stref buforowych”, jakie utworzyli wzdłuż granicy Osetii Południowej na wschodzie i Abchazji na zachodzie Gruzji. Blitzkrieg Saakaszwilego Gruziński blitzkrieg w Osetii Południowej, jak nazwał Micheil Saakaszwili atak na Cchinwali, stolicę tego spornego terytorium, którego dokonał o północy 7 sierpnia 2008 r. za pomocą artylerii i czołgów, zakończył się „całkowitym sukcesem”. To słowa samego prezydenta Gruzji, który 8 sierpnia, zanim wojska rosyjskie ze specnazem z Czeczeni na czele nie dokonały 20 godzin później krwawego kontrataku, zdążył oznajmić w telewizji: „Całkowicie kontrolujemy terytorium Osetii Południowej”. Rosjanie zadali wojskom gruzińskim bardzo ciężkie starty w ludziach, których rozmiary nie zostały dotąd przez Saakaszwilego ujawnione i do 9 sierpnia przejęli kontrolę nad obszarem Osetii Południowej, która faktycznie uniezależniła się od Tbilisi w latach 90. i była do wybuchu wojny gruzińsko-rosyjskiej spornym terytorium nadzorowanym przez tzw. mirotworców, czyli rosyjskie patrole sił pokojowych w błękitnych hełmach. „Jak Europa powinna układać stosunki z Rosją po gruzińskim kryzysie sierpniowym?”, zapytał dwa miesiące temu Chipmana dziennikarz madryckiego dziennika „EL Pais”. „Kierując się bardziej strategią niż sentymentem”, odparł szef IISS. „Prezydent Saakaszwili – dodał Chipman – postanowił wsadzić do piecyka mikrofalowego konflikt, który był zamrożony. Rosyjska reakcja była nieproporcjonalna, ale to nie zmienia faktu, że Gruzja podjęła ryzyko, na które nie była przygotowana i wbrew radom Stanów Zjednoczonych. Musimy zapewnić, że Rosja wycofa się z Gruzji, ale nie możemy zapominać, że mamy wspólne z Rosją sprawy w innym miejscach, m.in. w Iranie i Afganistanie”. Chipman apeluje też w wywiadzie o „zachowanie proporcji”. „W końcu – powiada – to, co zrobiła Rosja w Gruzji, nie jest tym samym, co zrobił Saddam Husajn w Kuwejcie”. Pojawiają się raporty Nie wiem, jakimi nieoficjalnymi informacjami na temat prawdziwego przebiegu najnowszego z serii kaukaskich konfliktów dysponował dobrze zorientowany z natury rzeczy szef londyńskiego instytutu strategicznego. Jednak strzępy raportów dotyczących wojny w Gruzji, które dwa miesiące po wojnie zaczynają docierać do światowej opinii publicznej, zdają się uzasadniać jego diagnozę w sprawie samej decyzji Saakaszwilego. W tych dniach m.in. „New York Times” i madrycki konserwatywny dziennik „ABC”, powołując się na dwa poufne raporty grupy obserwatorów OBWE, podają w wątpliwość twierdzenie Saakaszwilego, że Gruzja zaatakowała „zbuntowaną prowincję” w odpowiedzi na wkroczenie wojsk rosyjskich do Osetii Południowej. 7 sierpnia, w dniu, w którym zaczęła się wojna, administracyjną linię demarkacyjną między Gruzją a Osetią Południową trzej patrolowali eksperci OBWE: major z Finlandii, białoruski kapitan i cywil z Polski. Działali na podstawie mandatu uzyskanego po zawieszeniu broni między Gruzją a osetyjskimi separatystami, zawartym na początku lat 90. przy rosyjskiej mediacji. To porozumienie powoływały także rosyjskie błękitne hełmy. Wspomniani eksperci napisali, że wbrew twierdzeniom Saakaszwilego ostrzał Cchinwali nie był „celny” ani „precyzyjny”. Pociski spadały gęsto również na dzielnice mieszkalne stolicy Osetii. Południowej. Gruzini rozpoczęli zmasowany ostrzał za pomocą moździerzy i rakiet typu Grad 7 sierpnia o 23.35. Raporty przedstawione niedawno na zamkniętych zebraniach dyplomatów akredytowanych w Tbilisi stwierdzają, że w ciągu pierwszej godziny ostrzału spadło na Cchinwali co najmniej 100 pocisków, z czego 48 w dzielnicach mieszkalnych. Saakaszwili, gdy do Tblisi w geście solidarności
Tagi:
Mirosław Ikonowicz









