Janusz Kaczmarek demaskuje Kaczyńskiego, Ziobrę i posłusznych dziennikarzy. Swojej winy nie widzi Jestem świeżo po lekturze zwierzeń Janusza Kaczmarka. Prawnika, prokuratora, polityka, człowieka ważnego w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Człowieka ważnego w państwie PiS, pełniącego funkcję i prokuratora krajowego, i ministra spraw wewnętrznych i administracji. Człowieka, który był na szczycie władzy. Wiedział i widział, na czym polega rządzenie i co może władza. Po tej zadziwiającej lekturze przypomniały mi się jasełka wystawiane w przykościelnej sali parafialnej i to, co do króla Heroda mówił diabeł, namawiając go do rzezi niewiniątek. Sens tego był mniej więcej taki: „Nie wahaj się królu Herodzie. Grzech króla nie jest grzechem. Zbrodniami nie są zbrodnie. Czyn zrodzony z nienawiści sławy rozbrzmiewa echem, jeśli niesie korzyści. Kto potężny ten czysty”. Czy to ma jakiś związek z „Ceną władzy”, bo taki tytuł ma wywiad z Kaczmarkiem? Czy Kaczmarek i jego koledzy z rządu PiS znali tekst tych jasałek? Po cytatach ze spowiedzi Kaczmarka poznamy odpowiedź. O premierze i jego Ziobrze „Premier nigdy nie ukrywał, że dąży do władzy, a minister Ziobro był posłusznym narzędziem, które pozwalało ten cel osiągnąć”. „Kończymy naradę, już wychodzimy i wówczas Zbigniew Ziobro mówi do Jarosława Kaczyńskiego: „Panie premierze, jest pan najlepszym premierem, jakiego znam, nawet z historii, i chciałbym, żeby pan jeszcze co najmniej trzydzieści lat był tym premierem”. (…) „Może nam się uda [mówi Kaczyński – przyp. J.B.], tylko musimy najpierw zamknąć Leppera, później zamkniemy Giertycha, a jak już ich pozamykamy, to będziemy zamykać ministrów z naszego rządu, żeby utrzymać władzę”. Było to powiedziane żartem, ale (śmiech) powiało czymś takim dziwnym”. „Pan premier kieruje się zupełnie innymi kategoriami. Nie ludzkimi, tylko politycznymi. To człowiek, który w mojej ocenie nie patrzy na śmierć, tragedię ludzką, płacz rodziny, tylko na to, czy dane zdarzenie może wpłynąć pozytywnie czy negatywnie na partię, czy przyczyni się do utrzymania władzy, czy też do tego, że władzę się straci. To polityczny cynik”. Podsłuchy, podsłuchy „Początkowo [narady – przyp. J.B.] odbywały się w gabinecie premiera, a następnie, w kolejnych turach takich spotkań, przenosiliśmy się do pokoiku za gabinetem premiera, który miał być niby bezpieczniejszy, bo a nuż ktoś by nas podsłuchiwał w trakcie narad… Wszyscy tam przechodzili. (…) Raz tylko, kiedy przyjechaliśmy razem z ministrem Ziobrą do premiera z bardzo ważną sprawą, która ma do dziś klauzulę tajności, pan minister był tak dalece zaniepokojony tym, czy nas nie będą podsłuchiwać, że wyszliśmy z premierem i chodziliśmy po korytarzach Kancelarii, referując mu sprawę. Schody w górę, schody w dół, boczne korytarze, no przeszliśmy ileś kilometrów…”. CBA „Jedno, co było widać, to to, że brakuje mu sukcesów. CBA było jednak ukochanym dzieckiem Jarosława Kaczyńskiego. A okazało się być dzieckiem, które nie dość szybko dorastało, którego nie można pochwalić za to, że jest piękne czy że nauczyło się mówić. Było nawet takie ciche, nieformalne zalecenie, żeby inne służby, gdy natrafiły na jakieś sprawy korupcyjne, przekazywały swój, że tak powiem, urobek do Centralnego Biura Antykorupcyjnego”. Pielęgniarki do suki „W zespole [do rozwiązania problemu białego miasteczka przed kancelarią – przyp. J.B.] w pewnym momencie zaczęła być stawiana teza o możliwości siłowego rozwiązania, zwłaszcza od momentu, kiedy już powstało to miasteczko. Tezę lansował pan wicepremier Przemysław Gosiewski, który uważał, że problem może być dzięki temu załatwiony w przeciągu kilku godzin. Wystarczy, że zjadą się radiowozy policyjne, panie pielęgniarki weźmie się za ręce, za nogi i do tych radiowozów się je po prostu… nie chcę użyć słowa „załaduje”, ale… (…) Twierdził, że przez parę godzin będzie szum, ale jak już radiowozy te pielęgniarki rozwiozą, problem zostanie załatwiony i będzie spokój”. Potrzeba krwi „…Już bodajże dzień czy dwa po nominacji [na szefa MSWiA – przyp. J.B.], kiedy pojechałem do ministra Ziobry, nie pamiętam już, w jakiej sprawie, zastałem w jego gabinecie ministra Kamińskiego, prokuratora Szałka, była też pani prokurator apelacyjna w Warszawie oraz prokurator, jak się później okazało, nadzorujący to postępowanie. Rozmawiali właśnie o sprawie doktora G. Ze wszystkich informacji wynikało, że korupcja jest bardzo dobrze udokumentowana. Pan minister Zbigniew Ziobro oponuje, że korupcja już spowszedniała,
Tagi:
Jerzy Błaszczyk









