Grzechów oddłużenie

Grzechów oddłużenie

Państwo umorzy przedsiębiorcom część długów. Dzięki temu szybciej ruszą naprzód – Z biznesem jest jak z dzieckiem. Trzeba go ciągle pilnować, bo wystarczy moment nieuwagi i będzie za późno. U mnie zdecydował praktycznie jeden miesiąc. Kontrahenci spóźniali się już o ponad 30 dni z należnościami za towar, a ja musiałem zapłacić cła, zbiegły się terminy przeglądów ciężarówek – i poooszło. Już tego nie odrobiłem. Po dwóch latach miałem ponad 40 tys. zaległości (bez odsetek) w podatku VAT i PIT-ach – mówi pan Mieczysław W., właściciel firmy transportowej. 14 listopada, na dzień przed upływem terminu, zdecydował się złożyć w urzędzie skarbowym wniosek o oddłużenie swej firmy. – Ja „popłynęłam” w sposób najprostszy z możliwych. Od początku 2001 r. towar nie schodził, więc ja schodziłam z cenami. Za miękka byłam dla ludzi. Pracownikom płaciłam regularnie, nie umiałam się wykłócić z właścicielami lokali, żeby mi obniżyli czynsze, wierzyciele zachowali się bezwzględnie. Do tego doszło jeszcze wesele córki i kłótnia z byłym mężem o połówkę domu. No i zaczęłam oszczędzać na ZUS-ie i podatkach – to krótka historia długów firmy pani Joanny K., specjalność: handel i usługi. – Do wyborów samorządowych w 1998 r. jeszcze jakoś ciągnąłem, podratowały mnie ulotki kandydatów. Potem już prawie nikt nie chciał niczego drukować i wydawać, więc zawiesiłem działalność. Długi jednak rosły, do drzwi zapukał komornik. Oddłużenie jest dla firm, które funkcjonują, więc szybko odwiesiłem działalność, no i przybiegłem z wnioskiem do urzędu skarbowego. Opłatę restrukturyzacyjną jestem w stanie zapłacić. Trudniej będzie spełnić warunek regularnego opłacania wszystkich należności co najmniej przez rok. Jak mam prowadzić firmę, skoro ludzie prawie nic nie czytają i kupują coraz mniej? – zastanawia się pan Bolesław P., kiedyś zajmujący się organizacją imprez artystycznych, ostatnio działalnością wydawniczo-poligraficzną. Nasza mała mobilizacja Przed 15 listopada – ostatnim dniem składania wniosków o wszczęcie postępowania restrukturyzacyjnego – w urzędach skarbowych zarządzono coś na kształt mobilizacji. Pełna obsada, wydłużenie czasu pracy do godz. 19. Zgodnie z oczekiwaniami resortu finansów, w ostatnich dniach kolejka chętnych do tego, by umożono im 85% lub – nawet – 98,5% należności, szybko rosła. Na początku szło to jednak opornie. Wnioski można było składać od 1 października, ale nie napływały w imponującym tempie. Izby skarbowe, instytucje najlepiej znające stan naszych rozliczeń z fiskusem, oszacowały, że ponad 209 tys. podatników mających podatkowe grzechy na sumieniu pośpieszy do urzędów, by za niewygórowaną opłatę oczyścić się z win obliczanych na prawie 7,9 mld zł. Okazało się, że według stanu na dzień 13 listopada zjawiło się tam 12677 przedsiębiorców z wnioskami opiewającymi na 2,9 mld zł. Oczywiście, wszystkie zaległości podatkowe są znacznie większe – w sierpniu 2002 r. wynosiły 14,9 mld zł (lwią część stanowił VAT – 9,7 mld zł). Restrukturyzacją można jednak – w myśl ustawy z „pakietu Kołodki” – objąć tylko należności przedsiębiorstw istniejących – a więc i stwarzających szanse na to, że w przyszłości regularnie zasilać będą budżet państwa. Tymczasem z gospodarczej mapy Polski zniknęło już kilkaset tysięcy firm, po których zostały jedynie długi. O ich restrukturyzacji nie ma z kim rozmawiać. Padam, dzisiaj byłem sam Choć w ostatnich dniach składania wniosków do urzędów skarbowych pośpieszyły tysiące przedsiębiorców, to wiadomo, że nie wszyscy, którzy mogli ubiegać się o częściową redukcję długu, wykorzystali tę szansę. – To po prostu mi się nie kalkuluje. Padam, bo jestem sam, nikt mi już nie pożyczy grosza. Dziś mam 70 tys. zł długu wobec fiskusa, działalność firmy jest zawieszona, komornik zajął mi maszyny. I dobrze, niech zajmuje. Domu nie zlicytują, nie jest mój, tak jak i samochód. Niewiele mogą mi zabrać, a więc to, że wstrzymają egzekucję, nie jest żadną zachętą. 15% opłaty restrukturyzacyjnej to nie problem. Jak mi rozłożą na 10 rat, to te 10,5 tys. zł zapłacę bezboleśnie. Ale muszę z powrotem rozpocząć działalność, przyjąć pracownika, rzetelnie opłacić ZUS, VAT, podatek transportowy, podatek od nieruchomości. Ja rozumiem, że właśnie o to chodzi, żeby te przepisy sprawiły, iż będzie rosła produkcja, spadało bezrobocie, ludzie zarabiali, a państwo dostawało w terminie to, co mu się należy. Tylko żeby jeszcze ktoś chciał

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 46/2006

Kategorie: Kraj