Drodzy Państwo! Chociaż Państwa nie znam piszę do Państwa ten list. Na wstępie najserdeczniej mocno przepraszam, że zakłócam Państwu spokój. Otóż do takiej decyzji zmusił mnie los! Jesteśmy przeciętną, normalną rodziną wychowującą dwójkę dzieci (dwie dziewczynki – 9 lat i 7 lat). Nagle dowiedzieliśmy się, że nasza córeczka (9 lat) jest bardzo chora – diagnoza: zapalenie szpiku kostnego – potrzebna jest natychmiast operacja, która jest już wyznaczona na 30.11.99 r. – tylko wtedy nasze dziecko będzie uratowane! My jako rodzice dostaliśmy szoku, że to się stało! Operacja jest bardzo kosztowna – 860 milionów starych złotych. To jest drugi szok! Nie jesteśmy w stanie własnymi siłami tyle pieniędzy przygotować! Uruchomiona jest rodzina, znajomi, kościół, fundacja, ale takich przypadków jest bardzo dużo! Trzeba działać na własną rękę, aby zdążyć. Więc podpowiedziały mi siostry zakonne, abym spróbowała napisać do ludzi dobrego serca z prośbą o wpłatę chociaż małej kwoty na hasło tej operacji. Uraduje mnie każda kwota pieniężna, gdyż będzie udziałem w odbyciu się operacji co uratuje nasze dziecko, jeszcze raz proszę ze łzami! Pisze do Państwa zrozpaczona matka, która za wszelką cenę ratuje swoje dziecko! Pragnę Państwu wyjaśnić, że po prostu wzięłam książkę telefoniczną i w ten sposób docieram do ludzi z sercem, gdyż nie mam innej możliwości, bo już jest krótki termin tej operacji i w takiej sytuacji człowiek chwyta się każdej możliwości. Bardzo proszę o jednorazowe wsparcie – chociaż maleńkie! Piszę do wielu osób z nadzieją pomocy chociaż małej! Za wsparcie bardzo serdecznie dziękuję. Rodzice Anetki Nr konta: ……. ” Operacja” Jak spłacić kredyt? Halina D. postanowiła zdobyć pieniądze, żerując na ludzkiej dobroci Tyle było już udanych akcji dla potrzebujących, że była pewna, że i w tym przypadku ludzie okażą dobre serce. Napisała list. Wszystko zmyśliła. Ludzie mieli wpłacać pieniądze dla nie istniejącej córki – Anetki, cierpiącej jakoby na zapalenie szpiku kostnego. Potrzeba było 86 tys. złotych. Oszustka nie musiała zakładać konta w banku, bo już takie miała i to z wysokim debetem. Razem z mężem wzięli kredyt. Nie mieli jednak pieniędzy na spłatę rat. Była księgowa wymyśliła więc, że poda w liście numer swojego konta i nowe wpłaty powoli zlikwidują debet. List był anonimowy. Żadnego adresu, nazwisk, zaświadczeń lekarskich – tylko numer konta i podpis: Zrozpaczeni rodzice Anetki. Życie lub śmierć Początki oszustwa nie były zbyt obiecujące. – Byłem wtedy po wypadku, więc dużo dać nie mogliśmy. Postanowiliśmy jednak razem z żoną pomóc i wpłaciliśmy 10 złotych – tłumaczył na procesie Piotr B., rencista. – Bardzo wzruszył mnie ten list – powiedziała kobieta, która wpłaciła 20 złotych. Sama utrzymuje się z niewysokiej emerytury. Halina D. sprawdzała w banku, jakie wpłaty przychodzą. Gdy stwierdziła, że są niewysokie, postanowiła uderzyć mocniej. List wysłała do aktorki, Doroty Stalińskiej, znanej publicznie z działalności charytatywnej. Liczyła, że tym razem zarobi. Dorota Stalińska list dostała w listopadzie ubiegłego roku. – Był wstrząsający i w dodatku było tylko trzy miesiące na zebranie pieniędzy. Wiedziałam, że nie można w tak krótkim czasie zebrać takiej kwoty. Chciałam włączyć do akcji media, znajomych. Aktorka nie mogła jednak skontaktować się z nadawcą listu. – Myślałam, że ta kobieta w rozpaczy zapomniała podać swoje dane – mówi Stalińska. Jedyną możliwością znalezienia nadawczyni był numer konta. – Zadzwoniłam do dyrektora oddziału banku, w którym został założony rachunek. Odmówił ujawnienia danych, ale przekonałam go, że to jest sprawa życia i śmierci. Dostałam numer telefonu. Zadzwoniłam. Odebrał jakiś pan, który powiedział, że nic nie wie o żadnej operacji. Nie mamy nawet córki, tylko dorosłego syna – powiedział zdziwiony. Może nastąpiła pomyłka w banku? Dyrektor stwierdził jednak, że dane, które przekazał aktorce, są prawidłowe i że nie ma w banku konta założonego pod nazwą “operacja”. – To jest zwykłe, prywatne konto – powiedział. Stalińska złożyła w prokuraturze doniesienie o popełnieniu przestępstwa polegającego na wyłudzeniu. Prokurator nie miał wątpliwości. Zażądał dla oskarżonej roku więzienia w zawieszeniu
Tagi:
Grzegorz Warchoł









