W tym roku powstało wiele świetnych polskich wideoklipów Yach Paszkiewicz, twórca Yach Filmu, najważniejszego przeglądu wideoklipów w Polsce – Jakie są tegoroczne Yachy? – Bardzo hiphopowe. Teledyski z tego gatunku muzycznego są lokomotywą tegorocznego festiwalu. To w większości świetnie zrealizowane i bardzo profesjonalne produkcje: doskonałe zdjęcia, znakomite montaże, pomysł i charyzma. Pulsują życiem i energią. Duże wrażenie na wszystkich jurorach zrobił wideoklip do piosenki Donia „Uciekaj”. To taki polski „Przekręt” w skondensowanej, dwuminutowej formie – opowieść o nielegalnych walkach bokserskich. Niezłe jest „Życie kureskie” Pei – bardzo autentyczny teledysk o smutnej polskiej rzeczywistości. Jest tam blokowisko, brzydcy ludzie, szare niebo. Łukasz Tunikowski, autor tej pracy, świetnie sportretował subkulturowe środowisko krajowych hiphopowców bez zbędnych dekoracji. Nie ma tu opalonych dziewcząt na basenie i ich towarzyszy w złotych łańcuchach. Jest, jak jest. – Pokazywanie świata bez upiększeń to chyba jeden z popularniejszych pomysłów twórców wideoklipów. – Rzeczywiście, mało optymistyczne polskie krajobrazy dosyć często pojawiają się w tegorocznych nominacjach do Yachów. Woy-Wojciechowska całkiem nieźle sfilmowała warszawską Pragę z jej mieszkańcami i ich obyczajami w teledysku do piosenki Stachurskiego. W sentymentalnej „Chomiczówce” Paweł Popko pokazał typowe polskie zadupie, jakich wiele. Kukiz w „Nie gniewaj się Janek” snuje się w czerwonym szlafroku po mieszczańskim salonie, taka krajowa burżuazja z dolnej półki. Adam Palenta z Jackiem Szarańskim zaprezentowali interesującą pracę „Życie to surfing” do piosenki Myslovitz. Główną rolę gra tam Ignacy Gogolewski – słynny Antek z „Chłopów”, dziś już starszy mężczyzna. Razem z małym chłopcem, który wciela się w teledysku w jego wnuczka, zadają fundamentalne pytania o życie, śmierć i czas. Niesamowity, traumatyczny klip. Zupełnie inne jest na przykład wesołe i radosne „Rapowe ziarno” Abra dAb Kobasa Laksy – praca na wpół animowana, prosta grafika, ale bardzo ładnie zrobiona. Przewija się tu motyw siania rozweselających ziół w smutnym, szarym świecie współczesnej cywilizacji. Piosenka zagrała tu świetnie z klipem – jest dynamicznie, bardzo energetycznie i bardzo „rasta”. – Ale takich optymistycznych wideoklipów nie ma za dużo na tegorocznych Yachach. – Takie czasy… Wideoklip jest przecież zatrzymaniem rzeczywistości, świadectwem chwili, obrazem społecznych zachowań, stylu życia i lansowanej mody. Choć tak jak film dotyczy konkretnego tematu, stanowi bardzo osobisty komunikat. Taka kilkuminutowa pigułka, która przez kondensację formy ma niebywałą nośność emocjonalną. Pozornie wideoklip jest tylko ilustracją, reklamą utworów muzycznych, ale sądzę, że można w nim dostrzec o wiele więcej. Ale smutek i nostalgia mimo wszystko wcale nie rządzą na tegorocznych Yachach. Jest wspomniane „Rapowe ziarno” Laksy. Anna Maliszewska zaprezentowała bardzo zabawny klip do piosenki Kayah „Jutro rano”. Cała akcja teledysku, odbywa się w domu, gdzie pod nieobecność wnuczki babcia zaprasza znajomych na imprezę. Jest wolna chata i jest balanga. Bardzo ciepły teledysk. Jest też oczywiście bardzo radosna nowa produkcja Wiśniewskiego. Teledysk do piosenki „Hop, hop, hop” jest tak przerysowany, śmieszny, i kiczowaty, że za tą szczerość, prostotę i przebierankę chłopaków za cycate baby, stroje ludowe, okulary przeciwsłoneczne i futerka, postanowiliśmy go nominować w kategorii „Inna energia”. Bo kicz, który nie jest tandetą, to rzecz warta nominacji do „Innej energii”. – Ale do tej samej kategorii nominowana jest oryginalny teledysk do piosenki Fisza – animacja robiona na brzegu zeszytu bez linii. – Bo oto w Yachach chodzi: jest dużo kontrastów, sąsiadujących ze sobą gatunków, a praca Sebastiana Pańczyka jest po prostu piękna – kilkanaście zarysowanych brzegów wielokartkowych zeszytów. Widać tu też palec człowieka animującego, czyli puszczającego cały strumień kartek. Ta animacja jest niezwykle zaskakująca. Ja sam tak rysowałem na nudnych lekcjach w szkole podstawowej. Na brzegu kolejnych stron podręcznika rysowało się śmieszną postać, która ruszała się albo podskakiwała podczas kartkowania. Podoba mi się taki powrót do klasycznej rysowanej animacji. Nie takiej trójwymiarowej, hollywoodzkiej, gdzie widać pogoń za perfekcją. Furorę wśród jurorów zrobił też „Rower” Rafała Garcarka. „Rower” to teledysk bardzo na czasie, opowiada o sytuacji w Iraku. Mająca wiele podtekstów piosenka Lecha Janerki to podszyta delikatnym cynizmem
Tagi:
Aleksandra Pielechaty