Inicjatywy kulturalne i ekologiczne w Górach Izerskich przyciągają ludzi z całego świata W sercu niewielkiej wsi Wolimierz u podnóża Gór Izerskich stoi stacja kolejowa. Mimo że ostatni pociąg osobowy odjechał z niej w 1945 r., a tory dawno temu rozebrano, to barwna i tętniąca życiem przestrzeń. Od trzech dekad przybywają tu ludzie z całego świata. Chwilami bywa tak tłoczno jak w XIX w., gdy kilkadziesiąt przejeżdżających codziennie przez stację pociągów zabierało pasażerów do Warszawy, Pragi, Wiednia czy Berlina. Po II wojnie światowej, kiedy przesiedlono z tych terenów ludność niemiecką, wioska opustoszała. Życie przywróciła jej dopiero grupa przyjaciół, artystów, wybierając Wolimierz na cichą przystań dla swoich twórczych działań. O historii uratowanego przed marazmem dworca przypominają już tylko stojące przed stacją dwa semafory. Ale dzięki metaforycznym kolejom podróż trwa tu w najlepsze. Stwory, ludzie i żywioły – Wszystko zaczęło się na pierwszym roku studiów lalkarskich w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej we Wrocławiu – wspomina Joanna Wiktorczyk, zwana Jemiołką Izerską. Szczęśliwa żona, matka, babcia. Jasnowłosa hipiska o szerokim, promiennym uśmiechu. – Pomysłodawcą stworzenia własnego teatru był mój mąż Wiktor, którego rozpierała wtedy energia. Do projektu zaprosił studentów naszego roku. Wraz z przyjacielem Balem, który z kolei
Tagi:
antykonsumpcjonizm, Berlin, biznes, deweloperzy, Dolny Śląsk, DoWoli, Góry Izerskie, Henryk Jurkowski, hippiesi, Joanna Wiktorczyk, kapitalizm, Klinika Lalek, kontrkultura, Krzysztof „Wiktor” Wiktorczyk, kultura, kultura alternatywna, Msza w czerni i bieli, nieruchomości, patodeweloperka, Piotr Porożyński, Praga, PWST we Wrocławiu, Renata Rutkowska-Korn, Śląsk, społeczeństwo, Stacja Wolimierz, Warszawa, Wiedeń, Wolimierz, Wrocław