Hospoda, terapia dla Czecha – rozmowa z Piotrem Gawlińskim

Hospoda, terapia dla Czecha – rozmowa z Piotrem Gawlińskim

Ludzie spędzają tu dużo czasu, większość życia, a piwo traktują jak lekarstwo Piotr Gawliński  – politolog od kilku lat mieszkający w Pradze. Licencjonowany przewodnik praski, stara się pokazywać alternatywną twarz miasta. Rozwija także turystykę piwną, sam jest piwoszem. Piwo uważa za jeden z największych praskich i czeskich fenomenów. Jak wytłumaczyć osobom spoza Czech fenomen hospody? – To zależy, jaką hospodę mamy na myśli. To, co kryje się pod słowem hospoda, można traktować jako lokal, gdzie się konsumuje. Ale też jako miejsce, które jest typowo praską (czeską) piwiarnią. W Pradze istnieje wiele przybytków pretendujących do miana hospody, lecz dla czeskiego ortodoksa piwnego nie mają prawa tak się nazywać. To są restauracje w rozumieniu europejskim, światowym, z kuchnią międzynarodową. Znajdziemy tam dobrego hamburgera, niespójne menu i przyzwoite, ale nie genialne piwo. Czy można powiedzieć, że ta prawdziwa hospoda to w pewnym sensie czeski kościół? – Kiedy się tu przeprowadziłem, używałem takiego uproszczenia, ale po kilku latach wolałbym go uniknąć. To trochę bardziej złożony fenomen, tak samo jak czeska religijność. Jeśli przyjmiemy nomenklaturę sakralną, prawdziwa hospoda jest jak kościół. Idąc dalej, można nawet powiedzieć, że vedoucí, czyli kierownik, to taki

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2014, 25/2014

Kategorie: Obserwacje