Hufce Lecha

Hufce Lecha

Śmierć Lecha Kaczyńskiego i związane z nią uroczystości żałobne dostarczyły materiału do budowy mitu byłego prezydenta i odrodzenia IV RP Kardynał Stanisław Dziwisz już wie, że decydując się na pochowanie Lecha Kaczyńskiego na Wawelu, wystąpił wbrew interesom Kościoła katolickiego. Wplątał Kościół w bieżący spór polityczny, a w dodatku opowiedział się, z punktu widzenia Kościoła, po niewłaściwej stronie. Prawo i Sprawiedliwość to jedyna od 1989 r. siła polityczna, która sprawując władzę, podważyła autorytet Kościoła, dążyła do przejęcia nad nim kontroli i podporządkowania państwu. Metropolita krakowski przekonał się o tym na własnej skórze – obóz Lecha Kaczyńskiego wspierał niechętnie nastawionego do Dziwisza ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, rycerza walczącego o lustrację w Kościele. Błąd kardynała Rozpaczliwa próba naprawienia błędu wawelskiego – odwołanie zgody na pochowanie szefa Instytutu Pamięci Narodowej Janusza Kurtyki w Panteonie Narodowym krakowskiego kościoła św. Piotra i Pawła – jeszcze bardziej pogrążyła kardynała. Ks. Isakowicz-Zaleski, który kilka dni wcześniej chwalił Dziwisza za otwarcie Wawelu dla Kaczyńskiego, na swym blogu zaczął snuć podejrzenia dotyczące tego, kto stał za decyzją kardynała: „Czyżby agentura SB w jego otoczeniu znów zaczęła działać?”. Błąd wawelski jest nie do naprawienia, bo nie można sobie wyobrazić, by najwięksi nawet przeciwnicy Lecha Kaczyńskiego domagali się potraktowania go jak usuniętego z mauzoleum Lenina Józefa Stalina. Tragicznie zmarły prezydent pozostanie w „mauzoleum Pierwszego Marszałka” – krypcie pod Wieżą Srebrnych Dzwonów. To miejsce pochówku ma największe znaczenie dla tworzenia mitu Lecha Kaczyńskiego i odbudowy wokół niego obozu IV RP. Opracowany przez Prawo i Sprawiedliwość na początku tej dekady program powoływał się na tradycję piłsudczykowską i Józefa Piłsudskiego. Nie było to odwołanie do Piłsudskiego socjalisty ani Piłsudskiego demokraty (był nim, torując drogę szybkim wyborom do Sejmu ustawodawczego i uchwaleniu konstytucji marcowej), lecz do Józefa Piłsudskiego jako autora i wykonawcy zamachu majowego oraz przywódcy tzw. sanacji. Powoływanie się na II RP i autorytet Piłsudskiego miało nadać projektowi braci Kaczyńskich niezbędną powagę, a przy tym wyznaczyć precyzyjne granice między obozem IV RP a resztą formacji politycznych. Projekt braci obejmował budowę nowego państwa, które – podobnie jak sanacyjna Polska – miało wymuszać od obywateli bezwzględne posłuszeństwo, kształtować ich w duchu antykomunizmu i nieufności wobec Rosji. Bracia Kaczyńscy chcieli uchodzić za ojców założycieli tego państwa, podobnie jak Piłsudski uchodzi za ojca założyciela II RP. W projekcie nowego państwa Kaczyńscy szli dalej niż Piłsudski, który nie przeprowadził „dezaboryzacji” i lustracji (a przecież dokonywano jej podczas insurekcji kościuszkowskiej i powstania listopadowego). Rozliczenie – obejmujące nie tylko elitę władzy, służby specjalne i agenturę z PRL, lecz także tzw. układ z III RP – miało być czymś w rodzaju zamachu majowego: gwałtownym szarpnięciem, wstrząsem, aktem prowadzącym do oczyszczenia i sanacji gnijącego państwa. Państwo Kaczyńskich byłoby tak różne od PRL oraz „Polski Kiszczaka i Michnika” (III RP), że bracia nadali mu nazwę zapożyczoną z tekstów publicystycznych z końca lat 90. – IV Rzeczpospolita. Jej początkiem miało być uchwalenie przygotowanego przez PiS przed wyborami w 2005 r. projektu konstytucji nawiązującej do konstytucji kwietniowej z jej podporządkowaniem obywateli państwu. Jak piłsudczyk z Piłsudskim IV RP, odcinająca się od PRL i III RP, wywodziłaby się więc z tradycji sanacyjnej Polski i Józefa Piłsudskiego. Lech Kaczyński, przedstawiany na wyborczych billboardach w 2005 r. jako „prezydent IV RP”, wkrótce po objęciu urzędu głowy państwa złożył hołd Pierwszemu Marszałkowi w krypcie wawelskiej. Kilka miesięcy później – w wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej” – oświadczył, że gdyby żył w 1926 r., poparłby zamach majowy, i wyznał: „Gdyby ktoś mnie zapytał, czy w sensie historycznym jestem piłsudczykiem, odpowiem, że tak”. Piłsudczyk Lech Kaczyński został pochowany w sąsiedztwie Pierwszego Marszałka. Jego – wspólny z żoną – sarkofag jest ostatnim na szlaku turystycznym po kryptach wawelskich. To czyni z byłego prezydenta równego królom i wieszczom, umacnia kojarzenie go z najwybitniejszymi Polakami oraz bezpośrednie łączenie z Piłsudskim. Za symboliczny zapewne uznany zostanie fakt, że Pierwszego Marszałka i Pierwszego Prezydenta IV RP nie rozdzielają trumny bohaterów, mężów stanu z II wojny światowej oraz okresu powojennego. Można to odczytywać także jako znak, że nie ma tu wstępu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2010, 2010

Kategorie: Kraj