Humaniści zaczną strajkować?

Humaniści zaczną strajkować?

Państwo zamienia naukowców w urzędników wciąż piszących wnioski o granty Ostatnie strajki różnych grup zawodowych przebudziły nawet krajowych humanistów. Założyli oni Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej i domagają się m.in. „zapewnienia uczelniom ciągłości istnienia w czasach niżu demograficznego i nieuzależniania dotacji od liczby przyjętych studentów”. Umasowienie szkół wyższych, spłycenie wiedzy, komercjalizacja akademii, zamiana krytycznego oglądu świata na zabawę w zbieranie punktów – te i inne zarzuty wobec życia uczelnianego stawiane są   powszechnie. Nic z tego jednak nie wynika. Rutyna nie pozwala sformułować pogłębionej refleksji na temat sytuacji w szkołach wyższych, a tym bardziej strategii naprawczej. Marne 0,31% PKB zaplanowane na naukę w budżecie na 2015 r. nie poprawia nastrojów. Dlatego warto się przyjrzeć pracy zbiorowej pod redakcją prof. Anny Śliz i prof. Marka Szczepańskiego „Dostojny uniwersytet?”. Książka stanowi usystematyzowany przegląd problemów i wyzwań stojących przed środowiskiem akademickim, a jej autorzy to wybitni socjolodzy. Ta perspektywa pozwala im wyjść poza medialne banały i proste oceny kondycji życia naukowego. Znak zapytania w tytule jest znamienny. Jak piszą Anna Śliz i Marek Szczepański, polskie uczelnie, przez wiele lat „spokojne centra ustalonych wartości intelektualnych, ulegają niezwykle szybko pokusie makdonaldyzacji”. Praca naukowców (ale też studentów) zostaje bezlitośnie przeliczona na punkty. Wszystko jest kalkulowane – czy bardziej opłaca się książka czy artykuł, a jeśli artykuł, to w jakim piśmie? Do tego dochodzi masa sprawozdań ze wszystkiego: z pracy dydaktycznej, udziału w konferencjach, działalności statutowej, pracy naukowo-badawczej. Niezależna myśl ginie w gąszczu biurokratycznych obowiązków. Urzędnicza biurokracja miesza się z presją finansową i brakiem środków na utrzymanie instytutów, badania i publikacje. Zdaniem autorów: „Niż demograficzny (…) silnie odbija się na liczbie chętnych do studiowania. Taka sytuacja wymusiła na większości uczelni przyjmowanie wszystkich zgłaszających się. To wyraźnie obniża poziom nauczania i przekaz wiedzy. Jeśli do tego dodamy wyraźną (…) utratę znaczenia dyplomu wyższej uczelni, trudno być optymistą co do przyszłości polskiego systemu akademickiego”. Sprowadzenie uczelni do poziomu przedsiębiorstwa sprawia, że liczy się zwłaszcza jej dodatni bilans finansowy, a nie efekty naukowe. Państwo, zrzekając się finansowania badań naukowych na odpowiednim poziomie, przemienia pracowników naukowych w urzędników piszących wciąż wnioski i podania o granty. A kiedy już ten upragniony grant zostanie im przyznany, zamiast myśleć o nowych ideach, zbierają faktury, wypełniają tabelki i martwią się o prawidłowe rozliczenie środków. Naukowy efekt projektu badawczego ginie z horyzontu, ważne jest rozliczenie finansów. Kryzys uczelni często kojarzony jest z realizacją tzw. procesu bolońskiego. Prof. Janusz Mucha wymienia także inne przyczyny obecnej sytuacji. To m.in. kryzys państwa opiekuńczego oraz neoliberalny nacisk ideologiczny, który akcentuje indywidualne osiągnięcia i postuluje wycofanie się państwa z wielu aspektów sfery publicznej. Trudno też nie wiązać problemów uczelni z kryzysem społeczno-gospodarczym systemu kapitalistycznego obserwowanym w Europie co najmniej od 2007 r. Zjawiskom tym w latach 2009-2010 towarzyszyły w wielu krajach masowe akcje sprzeciwu zarówno studentów, jak i wykładowców. W Niemczech przez 20 miesięcy trwały demonstracje, strajki i okupacja pomieszczeń uczelnianych w proteście przeciwko ograniczeniu finansowania. We Francji w różnych formach protestów uczestniczyło 2,2 mln studentów, 90 tys. nauczycieli akademickich i 50 tys. innych pracowników uczelni. Fala niezadowolenia przelała się przez Wielką Brytanię, Austrię i Włochy. Jednakże, jak podkreśla prof. Mucha, „uczestnicy protestu nie zdołali przekonać opinii publicznej, że działają w imię wspólnego dobra”. W Polsce mimo narastającej frustracji protestów nie było. Przyczyną tego stanu jest m.in. fakt, że „w obliczu neoliberalnej ideologii, a później światowego kryzysu ekonomicznego nie widać żadnej alternatywy dla procesu bolońskiego”. W świecie akademii, podobnie jak w polityce, zapanowała ideologia TINA (there is no alternative – nie ma alternatywy). W tej sytuacji „kolejnym rządom udaje się przedstawiać niezadowolenie uczonych jako malkontenctwo i chęć obrony swoich przywilejów”. Trudno też nie zgodzić się z opinią prof. Muchy, że wolność badań naukowych przynosi większe korzyści społeczne niż ustanawiane przez polityków tzw. strategiczne cele badawcze, a kształcenie ogólne daje lepsze efekty niż tworzone sztucznie wąskie specjalizacje. Uniwersytety

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2015, 2015

Kategorie: Opinie
Tagi: Piotr Żuk