Ucieczka w seriale

Od kilku lat obserwujemy serialowe zjawisko. Zjawiskowe seriale! Kiedyś gardziliśmy latynoską produkcją, tasiemcami z niewolnicą Isaurą itd. Było wówczas niezłe kino, było w czym wybierać. Ja nie miałam jeszcze klaustrofobii, oglądaliśmy więc ambitne filmy w kinie. Potem z biegiem lat kino marniało, więdło, zmieniało się w produkcję dla dzieci, tak jak „Gwiezdne wojny”, które zresztą są świetne i stanowią wyżyny gatunku. „Harry Potter” to już nie to samo. Od czasu do czasu pojawia się prawdziwa perła w plastikowym naszyjniku. Chodzę czasami na prywatne projekcje, oglądam wiele filmów animowanych – w tym Polska jest świetna! Czasem pojawia się dobre kino na telewizyjnym kanale Kultura czy w programach pokazujących filmy bez przerywania reklamami. „Volver” mnie urzekł. Oglądałam go dwa razy, drugi raz ze scenariuszem Almodóvara w ręku, sprawdzając, jak precyzyjnie dopracowane są wszystkie sceny. Lubię też Allena, Polańskiego. Scenariusze Polańskiego także są niesamowicie dokładne, rozpisane i rozrysowane. Dowiedziałam się tego, przygotowując się do wywiadu z mistrzem. Wywiad mi się nie udał, to nie mój „job”, ale nie żałuję. Dużo się nauczyłam, poznałam go i zobaczyłam, jak zmienia się z uroczego faceta w bezwzględnego reżysera, który musi udzielić wywiadu, bo ma to w kontrakcie. To było po filmie „Gorzkie gody”. Czekam na jego „Rzeź”

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2011, 39/2011

Kategorie: Felietony