Czyj jesteś? Księży

Czyj jesteś? Księży

Wpadła mi w ręce ciekawa książka „Państwo i Kościół w krajach Unii Europejskiej” pod redakcją Gerharda Robbersa. Pomysł był taki: rzecz składa się z 25 opracowań, mających podobną strukturę, która uwypukla relacje prawne państwa i Kościoła, napisanych przez specjalistów z 25 państw (każdy o swoim podwórku). Następnie wszystkie te referaty są wydawane w poszczególnych krajach, przetłumaczone na ich narodowe języki. Powstaje w ten sposób swoisty leksykon stosunków Kościół-państwo w UE. Wersja polska ukazała się w 2007 r., 12 lat temu, ale sprawa jest jak najbardziej aktualna, gdyż – jak poinformował mnie Jean Baubérot, dyrektor GSRL (Groupe Sociétés, Religions, Laïcités – Grupa Społeczeństwa, Religie, Laickości), której jestem członkiem – planowane są reedycje i tłumaczenia na kolejne języki. Owo bardzo cenne kompendium wiedzy obarczone jest jednak swoistym grzechem pierworodnym. Wobec 25 analiz narodowych trudne, czy wręcz niemożliwe, jest zapanowanie nad całością. Nikt nie jest specjalistą od tylu systemów prawno-konstytucyjnych naraz, a dochodzi jeszcze tło historyczne, społeczne itd. Jeżeli więc któryś autor prezentuje tendencyjne spojrzenie, a nawet palnie zupełną bzdurę, jest wysoce prawdopodobne, że ujdzie mu to na sucho. Tak też niestety się stało z częścią polską.

Autor rozdziału „Państwo i Kościół w Polsce” Michał Rynkowski dokonuje najpierw wiekopomnego odkrycia historycznego. Pisze oto (s. 299): „Kościoły w Polsce, włączając w to Kościół katolicki, nigdy nie były wielkimi posiadaczami ziemskimi”. Cóż, przypomnieć mu należy, że dzielono własność ziemską w Rzeczypospolitej na szlachecką, kościelną i królewszczyzny. Tadeusz Korzon obliczył, że w przeddzień rozbiorów liczba włościan w królewszczyznach wynosiła ok. 840 tys. W dobrach kościelnych (Kościoła katolickiego) ok. 930 tys. i ustępowała tylko liczbie poddanych w dobrach szlacheckich (dziedzicznych), gdzie stanowili oni masę największą – ok. 3 mln, czyli prawie połowę całej ludności chłopskiej. Rozbiory nie tak bardzo zubożyły kler. Na przykład „biskupstwo krakowskie po utracie dóbr, odciętych do Galicyi przy pierwszym rozbiorze kraju posiadało jeszcze 9 kluczów i folwarków w powiecie krakowskim, 5 w proszowskim, 1 klucz w księstwie Siewierskim, 4 w Sandomierskim, 6 w Radomskim, 4 w Wiślickim, 15 w Chęcińskim (…), czyli kluczów, miast i folwarków 44”. A i w XIX w. „mogli biskupi polscy jeździć karetami »w imię Pana Jezusa, który chodził boso«. Uposażenie ich zdawało się sowitem nie tylko dla nas, ale i w mniemaniu ludzi owoczesnych”. „Kościół katolicki nigdy nie był wielkim posiadaczem ziemskim” – to już nie błąd, ale istne stawianie historii na głowie!

Przejdźmy do historii najnowszej: „Dwaj bohaterowie drugiej połowy XX w. – kardynałowie Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła dawali odpór władzom komunistycznym. Pozornie korzystne ustawy (istniejące wyłącznie na papierze), naruszanie istniejących ustaw (wywłaszczanie wbrew przepisom) i liczne wypadki niewyjaśnionych zgonów księży (zawsze spowodowane przez »nieznanych sprawców«) były stałymi elementami antykościelnej polityki władz komunistycznych” (s. 291-292). Ciekawe, jakie to ustawy prokościelne „istniały tylko na papierze” w czasach Gierka czy Jaruzelskiego, którzy do śmieszności starali się udobruchać Kościół, choćby wydając bez szemrania zgodę na budowę nowych obiektów sakralnych, niekiedy z uwłaszczaniem Kościoła (a nie wywłaszczeniem!) wbrew przepisom i planom np. rozwoju przestrzennego. Pytanie, czy „liczne wypadki niewyjaśnionych zgonów księży były stałymi elementami antykościelnej polityki władz”, pozostawię bez odpowiedzi. Każde dziecko przecież wie, że KC PZPR corocznie wyznaczał pogłowie księży do odstrzelenia dla zachowania równowagi w ekosystemie.

Dowiadujemy się poza tym, że duchowni otrzymują od państwa pensję „tylko wtedy, gdy są zatrudnieni jako nauczyciele religii lub kapelani wojskowi” (s. 299). Kapelani kilkudziesięciu innych instytucji, potrzebni lub niepotrzebni, chciani i niechciani, pracują oczywiście za co łaska. Ale faktem jest, że np. Rydzyka smaruje państwo nie poprzez pobory, tylko darowizny i na tysiąc innych sposobów… Najzabawniejsze, że przytoczone dyrdymały nie są zgoła w narracji Rynkowskiego potrzebne. On po prostu korzysta z okazji, by przypomnieć komu trzeba, jakim jest wiernym katolikiem i wrogiem czerwonych pająków.

W „Potopie” Sienkiewicza jest taka scena, w której chłopski małolat zdobywa szwedzki sztandar.

„– Jak ci na imię? – spytał chłopaka pan Czarniecki.
– Michałko!
– Czyj jesteś?
– Księży.
– Byłeś księży, ale będziesz swój własny! – odrzekł kasztelan. (…)
– Wziąć go, dać mu wszelki starunek. Ja w tym, że na pierwszym sejmie równy on wszystkim waszmościom będzie stanem…”.

Dzisiaj rzeczy miałyby się inaczej:
– Jak ci na imię?
– Polak mały!
– Czyj jesteś?
– Księży.
– Byłeś księży i zostaniesz księży! – odrzekłby kasztelan. Był bowiem człowiekiem trzeźwym i uczciwym, wiedział więc, że większościowo pisowski Sejm na żadne uszczuplenie stanu posiadania Kościoła nigdy się nie zgodzi. Tym gorzej dla Michałki. Ale w końcu kogo on w naszej chrześcijańskiej i antemuralnej Rzeczypospolitej obchodzi. A prawda jeszcze mniej.

Wydanie: 2019, 50/2019

Kategorie: Felietony, Ludwik Stomma

Komentarze

  1. Radoslaw
    Radoslaw 11 grudnia, 2019, 12:24

    Dziś nie liczą sie fakty, tylko opinie. Zresztą wiekszość populacji nie odróżnia jednych od drugich. Można napisać każde kłamstwo, potem powtórzyć je tysiąc razy, wpisać do szkolnych podreczników i, zgodnie z teorią pewnego hitlerowskiego klasyka, staje sie ono prawdą. Kłamstwa są zresztą bardzo sprytne, ubrane w pozory prawdy, czyli takie określenia jak „liczne przypadki” – bez podawania owej liczebności. To pozostawiamy wyobraźni odpowiednio zmanipulowanego czytelnika, którego umysł przygotowuje sie retoryką typu „totalitarny reżim komunistyczny”. W ten sposób wykoncypuje on sobie, że liczne oznacza tysiące, a nie kilka. Taką „wiedzą” podzieli sie z innymi ignorantami i kłamstwo sie powieli w milionach egzemplarzy. Jesteśmy świadkami najwiekszej w polskiej historii kampanii łgarstw, w porównaniu z którą np. gierkowska propaganda sukcesu była krynicą uczciwości – czego dowodem są liczne inwestycje z tamtego okresu, które faktycznie powstały i służą Polakom do dziś.
    Za chwile rocznica stanu wojennego – propaganda znowu bedzie trąbić o krwawej rozprawie komunistów z umeczonym narodem. W polskich umysłach liczba ofiar siega już zapewne dziesiątkow tysiecy, choć faktycznie było ich kilkadziesiąt. Dla porównania, w Iraku, który od kilkunastu lat cieszy sie dobrodziejstwami demokracji „Made in USA”, w ciągu zaledwie ostatnich dwóch miesiecy antyrządowych protestów zgineło kilkaset osób.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • ireneusz50
      ireneusz50 15 grudnia, 2019, 21:27

      dzis publicyści i komentatorzy to bajkopisarze, szkoda tylko młodych ludzi którzy czytają te brednie, podobnie tygodnik przegląd, stado pasożytów od ogłupiania.

      Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy