Ile etatyzmu, ile liberalizmu?

Ile etatyzmu, ile liberalizmu?

Państwo nie może zrezygnować z wpływu na gospodarkę. Polemika z „Gazetą Wyborczą” Marek Góra wystąpił z płomiennym potępieniem „etatyzmu” (w artykule pt. „Polska zmora etatyzmu”, „Gazeta Wyborcza” z dn. 21.09). Jego manifest jest obficie okraszony niby-faktami – co ma prawdopodobnie przekonać szerokie rzesze czytelników, że „etatyzm” jest jakąś aberracją, źródłem wszelkiego zła w gospodarce (i nie tylko zresztą). Pożądaną alternatywą jest – dla niego – oczywiście liberalizm, minimalizujący wpływ „państwa” na gospodarkę. Nie podzielam ideologicznych preferencji Marka Góry. Co więcej, uważam, że przytaczane przez niego „fakty” mają bardzo luźny związek z empiryczną rzeczywistością. Prościej mówiąc, Marek Góra notorycznie mija się z prawdą. Jego „fakty” wymagają sprostowań. Oto one: 1. „Etatyzm w gospodarce udało się jednak w wielu krajach cofnąć. Państwowe czy publiczne koncerny stały się rzadkością… W Polsce mamy jeszcze kawałek drogi do przebycia. Znaczna część PKB wytwarzana jest wciąż przez sektor publiczny, a poziom pomocy publicznej – czyli środków zabieranych społeczeństwu, aby wykorzystać je na dofinansowanie działalności wybranych firm czy branż, należy do najwyższych w całej Unii”, pisze Góra. Prawda wygląda zupełnie inaczej. Dotacje do produkcji są w Polsce wyjątkowo niskie (rzędu 0,5% produktu krajowego brutto). W Austrii wynoszą one prawie 3%, w Czechach ponad 2% – w starej UE średnio 1,2%. Dalej, w Polsce sektor publiczny wytwarzał 24% PKB (w 2003 r.) – z tego aż 14% przypadało na usługi administracji, edukacji i ochrony zdrowia – a więc na działalność, którą wszędzie w lwiej części pozostawia się sektorowi publicznemu. Dalsze 1,5% PKB wytwarzał sektor publiczny w górnictwie, 3% w wytwarzaniu i zaopatrywaniu w wodę, gaz i elektryczność, a 2% w transporcie (obejmującym także PKP). Pod względem uprywatnienia Polska posunęła się dużo dalej niż większość krajów starej Unii, w których publiczne (państwowe lub komunalne) przedsiębiorstwa produkcyjne (np. Renault we Francji, VW w Niemczech), banki i firmy ubezpieczeniowe, koleje itp. nie należą bynajmniej do rzadkości. W większości krajów starej Unii nie do pomyślenia jest prywatyzacja systemu edukacji i ochrony zdrowia na taką skalę, jaką obserwuje się w Polsce. Polski szał prywatyzacyjny przejawił się też w sprzedaży znaczącej części majątku narodowego zagranicznym koncernom państwowym (France Télécom, EdF, Vattenfall itd)! 2. „Bardzo duża skala transferów „pomiędzy różnymi grupami społecznymi” jest jednym z głównych czynników decydujących o powszechnych w Europie kłopotach budżetowych i spowolnieniu wzrostu gospodarczego. Dawniej, gdy finansowanie wydatków rządowych pochłaniało niewielką jeszcze część wartości tworzonej przez społeczeństwa, można było nie przejmować się skalą powodowanych przez to skutków”, twierdzi Góra. Otóż dawniej rządy (centralne i lokalne, łącznie z publicznymi instytucjami ubezpieczeń społecznych) pochłaniały z reguły jeszcze większą część PKB niż obecnie. Przykładowo w 1985 r. „rząd” Belgii wydawał 60% PKB (w 2004 r. już tylko 49%), „rząd” Holandii 57,7% (obecnie 46,6%), „rząd” Austrii 53,7% (obecnie 50,2%), „rząd” Wielkiej Brytanii blisko 50% (obecnie 43,7%) itp. Trzeba dodać, że w ostatnim dziesięcioleciu szczególnie dramatycznie skurczył się udział „rządu” w PKB Niemiec: z 54,6% w 1995 r. do 46,7% w 2004 r. Właśnie nieprzemyślana deetatyzacja w decydującym stopniu przyczyniła się do spowolnienia wzrostu gospodarczego w Niemczech – i (co za tym idzie) do permanentnego kryzysu niemieckich finansów publicznych. Warto dodać, że w trzech krajach skandynawskich udział „rządu” jest ciągle wysoki – w Finlandii wynosi on ponad 51%, w Danii 55,8%, w Szwecji 57,3%. Tak się składa, że właśnie te trzy kraje mają wielkie nadwyżki budżetowe (Finlandia 1,4% PKB, Szwecja 2,1%, Dania 2,8%) i wykazują się szybkim – jak na bardzo zamożne kraje – wzrostem gospodarczym (Finlandia i Szwecja po 3,6%, Dania 2,4%). W Polsce udział „rządu” był również wyższy od 50% – aż do 1997 r. Trzeba przypomnieć, że właśnie do 1997 r. wzrost gospodarczy był w Polsce wręcz imponujący. Stopa bezrobocia obniżyła się w tym okresie z 16% (w 1993 r.) do 10%. Zmiana nastąpiła w 1998 r. Pod rządami koalicji AWS-UW udział sektora publicznego w PKB był systematycznie obniżany – aż do 44,9% w 2000 r. – co nie przypadkiem zbiegło się z zastopowaniem wzrostu gospodarczego, eksplozją deficytu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 42/2005

Kategorie: Opinie