Iracki pręgierz Tony’ego Blaira

Iracki pręgierz Tony’ego Blaira

Wszystkie grzechy premiera

Grzechów jest tam jednak więcej. Lewicujący „The Guardian” stworzył nawet specjalną podstronę swojego portalu, gdzie czytelnicy mogą zgłaszać własne spostrzeżenia. „Jeżeli czytasz cały raport i zauważyłeś fakt, który my pominęliśmy, chcielibyśmy o tym wiedzieć”, zachęcają redaktorzy dziennika. Skutki takich zgłoszeń już widać. Zwrócono uwagę np. na to, jak dbano o interes firm naftowych. Okazuje się bowiem, że choć ani Amerykanie, ani Anglicy nie mieli pomysłu na uporządkowanie powojennego bałaganu, mieli niezły plan, jak przeprowadzić porządki na irackich polach naftowych. Negocjacje dotyczące podziału łupów toczono już pod koniec 2002 r., kiedy sir David Manning, doradca Blaira, poinformował Condoleezzę Rice, że Brytania oczekuje w nich „większego udziału”. Z kolei brytyjscy urzędnicy rządowi dwa miesiące przed inwazją wezwali przedstawicieli wyspiarskich korporacji naftowych, by przedyskutować z nimi perspektywy tej gałęzi przemysłu w Iraku.
Na razie jednak krytyka skupia się na trzech sprawach. Pierwszą jest notatka, którą Tony Blair, wbrew opinii doradców, wysłał do George’a W. Busha w lipcu 2002 r. Napisał w niej: „Będę z tobą, cokolwiek się stanie”. W kolejnych miesiącach zgodził się na przygotowanie trzech brygad, które miały wziąć udział w amerykańsko-brytyjskiej operacji. Zrobił to, zanim uzyskał zgodę parlamentu lub choćby rządu. Krytycy wskazują, mówiąc zresztą to samo, co wcześniej jego doradcy, że w ten sposób związał sobie ręce.

Druga rzecz – wszystko to wpłynęło na sposób, w jaki interpretowano i przedstawiano dane wywiadu. „Dzisiaj to jasne, że politykę wobec Iraku tworzono na podstawie wadliwych informacji i ocen wywiadu. Nie próbowano ich podważyć, tak jak powinno się to robić”, stwierdził Chilcot i rację przyznał mu sam Blair. Okazało się bowiem, że raporty MI6, o których dziś często pisze się: „tzw. informacje”, nie miały prawie nic wspólnego z rzeczywistością.

Jednak sam wywiad prezentował je premierowi jako fakty, a ten, potrzebując uzasadnienia inwazji, zastanawiał się raczej, jak je wykorzystać, niż czy można im wierzyć. Jednocześnie na zewnątrz – według autora raportu – „prezentował je z pewnością, która nie była uzasadniona”. Z pewnością, która od początku budziła wątpliwości i spowodowała, że angielska lewica nadała mu pseudonim „Bliar” (co jest połączeniem nazwiska Blair ze słowem kłamca – liar).

Trzecia sprawa, na której skupia się opinia publiczna, to marne przygotowanie do inwazji i późniejszej okupacji. Blair ignorował opinie doradców, którzy mówili, że jest zbyt mało czasu na przygotowania i opracowanie planów (zwłaszcza na „po wojnie”), Amerykanie zaś nie są gotowi do okupacji kraju oraz zaprowadzenia tam porządku po usunięciu Saddama Husajna, nie będzie też możliwości wywierania realnego wpływu na ich politykę. Ostrzeżenia okazały się słuszne, o czym najlepiej przekonuje liczba ofiar konfliktu. W Anglii szczególną uwagę zwraca się na niespełna 200 zabitych brytyjskich żołnierzy. W USA – na kilka tysięcy amerykańskich ofiar. Jednak najwyższą cenę zapłacili Irakijczycy, których podczas „wyzwolenia” i bałaganu, który po nim nastąpił, zginęło co najmniej 150 tys. (choć pojawiają się także szacunki mówiące o 60 i 600 tys. irackich ofiar).

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 30/2016

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. Jacek Nadzin
    Jacek Nadzin 30 lipca, 2016, 09:14

    Oto nasi sojusznicy , WB i USA. Naszym głównym wrogiem jest dziś Rosja.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy