Istnienie i nieistnienie

Istnienie i nieistnienie

Byłem dwa dni poza Warszawą i odciąłem się od wiadomości politycznych, jaka ulga. Wracałem z obawą, jaki nowy kretynizm w tym czasie się narodzi. I narodził się. Antoni Macierewicz genialnym strategicznym manewrem zablokował sprzedaż przez Egipt Rosji słynnych francuskich mistrali. Manewr polegał na ujawnieniu przez naszego ministra egipskiego zamiaru. Witajcie w świecie, w którym nie obowiązuje dawna logika.

Jestem w Gdańsku, w prywatnej szkole. Jej dyrektor i właściciel kocha swoją pracę, ale opowiada o biurokratycznym koszmarze. Narastał stopniowo za rządów PO. A teraz będzie jeszcze gorzej. Nie ma co do tego wątpliwości. To wszystko bierze się z nieufności. Paradoksalnie ciągłe kontrole, audyty i ewaluacje nie podnoszą poziomu edukacji publicznej. W naszej szkole nadal jest za wiele sztywnego przekazu wiedzy, za mało kreatywności i niezależnego myślenia. Ale, jak wiadomo, nie to spędza nam teraz sen z powiek, lecz wizja szkoły narodowej z hasłem: „I ty, jak będziesz pilnie się uczyć, możesz zginąć za ojczyznę”.

Lubię spotkania z młodymi. Są chłonni i ciekawi świata. W Warszawie jestem na Inżynierskiej, w galerii Nizio – jaki miły przypadek, bo wyżej mieści się siedziba redakcji PRZEGLĄDU. Kilkudziesięciu uczniów czyta moje wiersze. Większość z tych utworów już zapomniałem, brzmią więc jak obce. Ale dobrze mi brzmią. W Gdańsku i w Warszawie młodzi pytali mnie, jak żyć. I po co. Tak, mają z tym problem. Odpowiadam, że sam chciałbym wiedzieć. Ale potem przekazuję im swoje doświadczenia. W Gdańsku dziewczęta pytały, co myślę o protestach kobiet. Mówiłem szczerze, a dyrektor nie był przestraszony. W Polsce jeszcze nie ma strachu, przynajmniej w dużych miastach, ale na prowincji pewnie się zaczyna. PiS musi ten strach rozpiąć nad dużymi miastami, inaczej opór szybko będzie się nasilał.

Stypa w restauracji między Warszawą a Tarczynem. Jaka to mądra tradycja, by zajeść, zapić i zagadać rozpacz po zmarłym. Wokół wsie i niewielkie osady, nie tak daleko od Warszawy, ale to nasza prowincja, jednak odmieniona na lepsze.

Z wielu butelek wódki stojących na stole żadna nie została ruszona. Też dlatego, że każdy przyjechał tu samochodem. Większość starszych ludzi pochodzi z okolic, młodzi często mieszkają już w Warszawie. Poruszają mnie różnice pokoleniowe. Jest pokolenie dziadków, ich dzieci i dzieci ich dzieci. Każde nowe wyższe, ładniejsze i lepiej wykształcone. Mądrzejsze po prostu. Przy całym kroku wstecz, który teraz robimy, jest jednak wielki postęp. Nie obyło się bez polskiej zimnej wojny domowej. Siedzę w kręgu, powiedzmy, nowej inteligencji polskiej i mówimy o tym, co się dzieje, jako o paranoi. Nie sprawdzamy nawet, kto ma jakie poglądy. To oczywiste. Rozmawiam z A., która pracuje w MSZ. Mówi o miejscu swojej pracy: „To zły sen, nierzeczywistość”. S. pracuje w PAP, tam jest tak samo. Unikam spotkania z teściami brata żony, to pisowcy. Oni też obchodzą mnie z daleka. Za to wita się ze mną serdecznie starszy pan z wyrazistą twarzą i farbowanymi mocnymi brwiami. Mieszka w pobliskiej wsi. Mówi, że oglądał mnie w telewizji i chce mi pogratulować, ma takie same poglądy. „Za rok wywieziemy ich na taczkach”, zapowiada ze złowrogim błyskiem w oku. I wyraźnie ma ochotę na więcej. Tak. Wszyscy zostaliśmy zainfekowani przez nienawiść.

„Odrodzenie religijności w Polsce powinno się zaczynać od największego w Polsce święta, którym nie jest ani Boże Narodzenie, ani Wielkanoc, ale Dzień Zaduszny, czyli pogańskie święto obcowania z umarłymi”, pisał w „Piesku przydrożnym” Czesław Miłosz. Tak, to największe polskie święto. Ale odrodzenia religijnego z tego nie będzie. Kościół polski, popierając obłęd polityczny, wtrącając się w życie ludzi, przyśpiesza laicyzację naszego społeczeństwa.

Bardzo cenię śmierć. Co by się stało, gdybyśmy żyli wiecznie? Horror. Nie wierzę też w życie pozagrobowe, to dopiero groza. Zresztą nawet wśród wierzących wiara w życie pozagrobowe podupada. Nigdy nie była zbyt mocna ani konsekwentna – gdyby była, to śmierć dla ludzi uczciwych stawałaby się radosnym wydarzeniem. A boją się jej i źli, i dobrzy. Ale to zrozumiałe, że jesteśmy niekonsekwentni wobec czegoś, co nas tak przerasta. Nie do pojęcia jest kontrast między istnieniem i nieistnieniem. Jednak samo nieistnienie jest dla mnie luksusem, takie jest czyste i higieniczne. Za to nie do przyjęcia zdaje mi się długie umieranie. Bez ładnego odlotu w niebyt nie ma ładnego życia, to jak z puentą filmu, kiepska psuje nawet dobry film. I dobre życie. A dzisiejsza medycyna gwarantuje nam długie umieranie i degradację. Co w tej sytuacji robić? Ja wiem, ale nie powiem.

Mój pięcioletni synek pyta mnie: „A gdzie ja byłem, kiedy mnie nie było?”. Dorośli zwykle pytają: „A gdzie ja będę, kiedy mnie nie będzie?”. Z tego też narodziły się religie.

Wydanie: 2016, 44/2016

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun

Komentarze

  1. matti
    matti 20 listopada, 2016, 00:52

    wyborcy chcieli 500 i wczesniejsze emerytury,miieli w tzw d….ie prace ,czyli wrocili do PRlu,a tak na marginesie neoarch po co tu zagladasz i ciagle plujesz?? Idz do swoich

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. kaktusnadłoni
    kaktusnadłoni 20 listopada, 2016, 06:30

    Piękny fragment zdania – [c] wizja szkoły narodowej z hasłem: „I ty, jak będziesz pilnie się uczyć, możesz zginąć za ojczyznę”. [/c] – przypomina mi o odruchu wymiotnym. Ten odruch nie jest reakcją na to co Pan Tomasz Jastrun pisze, ale na ten PO-PiSowy taniec szaleńców i ich politykę historyczną.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy