IV RP, czyli arcydzieło niedołęgów

IV RP, czyli arcydzieło niedołęgów

Trzeba pamiętać, że w czasach Polski Ludowej Kościół był lustrzanym odbiciem władzy Kazimierz Kutz (ur. w 1929 r.) – reżyser filmowy i teatralny, absolwent łódzkiej Filmówki, związany ze Śląskiem. Do jego najsławniejszych obrazów należą debiutancki „Krzyż Walecznych”, „Upał”, „Sól ziemi czarnej”, „Perła w koronie”, „Paciorki jednego różańca”, „Śmierć jak kromka chleba” i „Pułkownik Kwiatkowski”. W teatrze wyreżyserował m.in. „Przedstawienie „Hamleta” we wsi Głucha Dolna”, „Kopciucha”, „Śmierć Dantona”, „Opowieści Hollywoodu”, „Dwoje na huśtawce” i „Kartotekę rozrzuconą”. Od 1965 r. związany z Teatrem Telewizji. W 1997 r. został senatorem, w latach 2001-2005 był wicemarszałkiem Senatu. Teraz ponownie zasiada w ławach senatorskich. Jest senatorem niezależnym. – Arcybiskup Wielgus rezygnuje, ingres odwołany, papież zdenerwowany, Radio Maryja protestuje, pachnie schizmą… Panie senatorze, co właściwie dzieje się w Polsce? – Moim zdaniem, dzieje się to, co się dziać powinno. Trwają remanenty po komunizmie. Trzeba pamiętać, że w czasach Polski Ludowej Kościół był lustrzanym odbiciem władzy. Wszystko, czego dokonał w tamtym okresie prymas Wyszyński, było jego odpowiedzią, również strukturalną, na to, co działo się po drugiej stronie. Przypadek sprawił, że był to człowiek o wielkim charakterze, ogromnej niezłomności. Tymczasem dziś jesteśmy zalewani ujawnianiem bardzo wybitnych niby księży, ich straszliwych grzechów, w których jak na dłoni widać słabe charaktery tych ludzi, wygodnie zakorzenione w tamtych strukturach. Kościół w okresie komunizmu ominęły reformy, dzięki którym pewnie inaczej poradziłby sobie z obecną sytuacją. – Pan mówi, że to wciąż duchy przeszłości, a przecież wkraczamy właśnie w 18. rok wolności; to już prawie dwie dekady! Kiedy wreszcie spojrzymy w przyszłość? – Niech pan nie zapomina, że byliśmy państwem, w którym Kościół odgrywał nieprawdopodobną rolę, był silny, władza się z nim liczyła, choć żył w separacji od swojej podstawowej misji, a skupiony był raczej na podtrzymywaniu własnej struktury. Potem, gdy zmienił się ustrój, Kościół pozostał przy swoich starych nawykach, w kulturze instytucji zamkniętej, gdzie nie trzeba było nic robić, żeby ludzie przychodzili na msze, bo i tak przychodzili: albo z wiary, albo żeby zamanifestować swój sprzeciw wobec władzy. Jednocześnie dostojnicy kościelni byli głównymi pośrednikami między „Solidarnością” a władzą, odegrali znaczącą rolę przy Okrągłym Stole, w historycznym kompromisie. – A potem Kościół nie mógł się odnaleźć w nowej rzeczywistości? Bo wydaje się, że w pewnych sferach świetnie się odnalazł. – Ach, pewnie, Kościół znakomicie odnalazł się w rzeczywistości wolnego rynku, choć pozostał w uśpieniu, jeśli idzie o sprawy, którymi naprawdę powinien się zajmować, i w tym sensie się nie przystosował, nie otworzył. Problem polega na tym, że dziś co drugi ksiądz marzy raczej o toyocie, a nie o tym, by przy parafii otworzyć stołówkę dla głodnych i bezdomnych. Kościołowi bardzo dobrze się powodzi pod względem materialnym, dostał mnóstwo przywilejów, jednocześnie w Polsce jest taka mentalność, że Kościoła nie można krytykować, że jest świętą krową. Myślę, że wszystko to razem wzięte spowodowało opóźnione pęknięcie skorupy, która została uformowana w czasach PRL. – Co jest pod tą skorupą? – Uczeni badający akta mówią, że 10% księży było świadomymi współpracownikami SB. Ukrywa się też całą sferę obyczajową. To również zacznie wypływać. Abp Wielgus jest przykładem tego, że w Polsce socjalistycznej, przy takiej, a nie innej sytuacji Kościoła, była większa niż gdziekolwiek indziej chęć wyrwania się na Zachód. I ten duchowny jest dla mnie przykładem po prostu słabego charakteru. Podobnie zresztą jak o. Hejmo czy ks. Czajkowski. Przyznam, że jako człowiek niewierzący nie rozumiem, jak można żyć z takim grzechem, będąc księdzem. – Cynizm i obłuda, ot co. – Nie, to jest coś poważniejszego. Myślę, że mamy tu do czynienia z czymś, co można nazwać rozmiękczeniem, rozwodnieniem sumienia. W sytuacji księdza, w grzechu tak szczególnym, jest to specyficzna materia psychologiczna, zwłaszcza że chodzi tu o istotę Kościoła. Hierarchowie, gdy ujawnia się kolejne przypadki, ciągle mówią, że księża są ludźmi i też mają prawo do grzechu, co brzmi tak, jakby się zakładało, że oni mają szczególne uprawnienia, żeby grzeszyć. – Mają przede wszystkim szczególne uprawnienia, żeby sobie wybaczać. – Chodzi mi o to,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2007, 2007

Kategorie: Wywiady