Premier Naftali Bennett wyciąga rękę do Moskwy, Kijowa, Abu Zabi i Kairu Wizyta premiera Naftalego Bennetta w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk z pewnością zapisze się w historii Izraela. Przywódca państwa żydowskiego pojechał tam nie na wypoczynek, ale na spotkanie, które jest istotnym rozwinięciem porozumień abrahamowych, zawieranych od 2020 r. umów normalizujących relacje Izraela ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Bahrajnem, Marokiem i Sudanem. Nad Morzem Czerwonym z Bennettem spotkał się bowiem nie tylko prezydent Abd al-Fattah as-Sisi, ale także książę koronny Muhammad ibn Zajid an-Nahajjan, następca tronu Abu Zabi i de facto władca ZEA. To bezprecedensowe wydarzenie, gdyż Izrael relacje dyplomatyczne z Abu Zabi sformalizował dopiero w 2020 r. dzięki mediacji Stanów Zjednoczonych. Wcześniej współpraca między państwami odbywała się w dużej mierze nieoficjalnie, choć izraelscy ministrowie odwiedzali kraj nad Zatoką Perską, a już w 2019 r. ogłoszono, że Izrael zaprezentuje swój pawilon na zaplanowanej na rok 2020 wystawie EXPO. W ostatnich miesiącach podjęto jednak wiele istotnych działań, które cementują relacje. Prezydent Icchak Herzog, przemawiając w styczniu w izraelskim pawilonie w Dubaju, zaznaczył, że od 2020 r. wartość wymiany handlowej z Emiratami przekroczyła 1 mld szekli, a państwa podpisały ponad 120 porozumień, w tym badawczych i rozwojowych. Obywatele Izraela chętnie też jeżdżą do Emiratów w celach turystycznych, nawet mimo pandemii COVID-19. Ścisłe restrykcje w Izraelu, wraz z zamykaniem lotniska dla obcokrajowców, na razie nie pozwoliły Emiratczykom tłumnie przyjeżdżać z rewizytą. Chleb dla Kairu Te niewielkie państwa szybko stają się regionalnymi przyjaciółmi. O wiele trudniejsze są relacje z Egiptem. Choć Izrael podpisał z Kairem traktat pokojowy już w 1979 r., społeczeństwa do dzisiaj traktują się z nieufnością. Rządy współpracują m.in. w dziedzinie bezpieczeństwa, jako wspólne zagrożenie traktując Strefę Gazy i rządzący nią Hamas. Izraelczycy chętnie jeżdżą odpoczywać na półwysep Synaj, ale raczej nie zapuszczają się do miast, które nie są kurortami, choćby do Kairu. Egipcjanie z kolei rzadko nawet przed pandemią przekraczali izraelską granicę – w 2019 r. przyjechało ich jedynie ok. 8 tys. Najnowsze wysiłki dyplomatyczne nie zmienią prawdopodobnie relacji między narodami, ale mogą się okazać istotne dla władz, szczególnie teraz, gdy Bliski Wschód zaczyna odczuwać skutki rosyjskiej agresji na Ukrainę. Rosja i Ukraina są kluczowymi eksporterami pszenicy, która jest podstawą diety w krajach regionu. Niestety, działania wojenne w znacznej mierze utrudniły dostawy, co boleśnie mogą odczuć Egipcjanie. Ich ojczyzna jest bowiem największym na świecie importerem tego zboża, a większość kupuje właśnie w Moskwie i Kijowie. Aby zaspokoić potrzeby przeszło 105-milionowej populacji, która wciąż rośnie, rząd subsydiuje aisz baladi – arabski chleb. Obywatelom przysługuje pięć chlebków po pięć piastrów (około grosza) za sztukę. Bez tego trudniej byłoby przeżyć w kraju, w którym niemal jedna trzecia ludności żyje poniżej granicy ubóstwa, za ok. 8,5 zł dziennie. Na egipskiej ulicy już widać efekty rosnących globalnie cen zboża. Ceny wypieków nieobjętych programami wsparcia wzrosły w niektórych przypadkach nawet o 50%. Rząd zdecydował się na wprowadzenie limitów cen, poszukuje także alternatywnych dostawców zboża. W tym ma pomóc właśnie Tel Awiw, korzystając z dobrych relacji z takimi wielkimi producentami pszenicy jak Stany Zjednoczone czy Indie. Obawy przed Teheranem Izraelczycy mogą także pośredniczyć w napiętych ostatnio relacjach Abu Zabi z Waszyngtonem. Najświeższym powodem jest niechęć ZEA i Arabii Saudyjskiej do zwiększenia produkcji ropy naftowej, mimo że tego oczekują od nich Amerykanie. Według monarchii naftowych Półwyspu Arabskiego kluczowe są ich zobowiązania wobec OPEC+, czyli nieformalnego kartelu ustalającego światowe ceny, w którego skład wchodzi Rosja. W ramach tego porozumienia wyznaczane są kwartalne kwoty produkcji i ani Muhammad ibn Zajid, ani saudyjski książę koronny Muhammad ibn Salman nie zgodzili się na odstępstwo od wcześniejszych ustaleń. Według „Wall Street Journal” unikają oni rozmów telefonicznych z Joem Bidenem, choć amerykański prezydent o to zabiega. Biały Dom zaprzeczył tym doniesieniom, ale faktem jest, że do żadnej oficjalnie zakomunikowanej rozmowy nadal nie doszło. Zarówno ZEA, jak i Arabia Saudyjska mają możliwość zwiększenia wydobycia ropy w krótkim
Tagi:
Abd al-Fattah as-Sisi, Azja, Bahrajn, Bliski Wschód, dynastia Nahajjanów, dynastia Saudów, dyplomacja, Egipt, geopolityka, Hamas, Indie, Iran, Izrael, JCPOA (The Joint Comprehensive Plan of Action), konflikt izraelsko-palestyński, Maroko, Muhammad ibn Zajid an-Nahajjan, muzułmanie, Naftali Bennett, Palestyna, polityka międzynarodowa, prawa człowieka, relacje izraelsko-arabskie, relacje międzynarodowe, Rosja, Strefa Gazy, Sudan, Tel Awiw, Ukraina, USA, Zatoka Perska, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Żydzi









