Jadą cepry, jadą

Jadą cepry, jadą

Wkrótce pod Tatry ściągnie rzesza ludzi. Zakopane szykuje się do żniw Najpierw ceny – w przygotowaniu są nowe cenniki. Godzina jazdy na nartach z instruktorem kosztuje niemal 100 zł, jednodniowa wycieczka z przewodnikiem na najwyższe tatrzańskie szczyty to już przeszło 1000 zł, uczestnictwo w trzygodzinnym kuligu – 120 zł. Obiad w góralskiej karczmie 45-60 zł, w barze mlecznym 22 zł. Nocleg od 40 zł w pensjonacie do 980 zł w hotelowym „apartamencie”. Niemal wszystkie dobre miejsca noclegowe w Zakopanem na okres świąt i sylwestra zostały już wykupione. Zakopianka Przyjazd do Zakopanego w szczycie sezonu oznacza trening cierpliwości. Słynna zakopianka jest w ciągłej budowie, o której zakończeniu wiemy tyle, że już miało nastąpić, ale przesunęło się w czasie. W dodatku szerzą się pogłoski o kłopotach finansowych głównego wykonawcy robót. Trudy tej ekspedycji zostaną nam wynagrodzone widokami banerów reklamowych, najczęściej informujących o magicznych wręcz zdolnościach nowotarskich medyków, którzy nie tylko za pomocą licznych operacji powiększają piersi i zmniejszają brzuchy, ale najwyraźniej posiedli też tajemną wiedzę o tym, jak zatrzymać czas i przerwać proces starzenia się. Ulice Zakopanego z perspektywy kierowcy są już bezpieczne – samochody jeżdżą tak wolno, że blokują ruch furmanek. Kłopot jedynie z zaparkowaniem. Niestety, do dziś wydawane są pozwolenia na budowę obiektów z np. 120 miejscami noclegowymi i tylko 30 parkingowymi. W miejscowym planie zagospodarowania pokutują jeszcze zapisy tworzone w czasach, kiedy ludzie nie mieli tylu samochodów. – Nanosząc korekty i zmiany, prowadzimy wyścig z inwestorami wykorzystującymi tę lukę – mówią w urzędzie miasta. Tymczasem w celu odciążenia zakopiańskich ulic burmistrz Leszek Dorula, mimo protestów części prywatnych przewoźników, rozpoczął tworzenie komunikacji miejskiej. Powoli, ale konsekwentnie kupowane są nowe, ekologiczne autobusy, które kursują punktualnie, są czyste, a cena przejazdu wynosi 3 zł. Jednocześnie urząd miasta, Tatrzański Park Narodowy i lokalne media prowadzą kampanię zachęcającą turystów do pozostawiania samochodów w miejscu noclegu i korzystania z autobusów. Najazd Wiadomo, że znów przyjadą tłumy. Szacuje się, że sama impreza sylwestrowa na Równi Krupowej przyciągnie 80-90 tys. widzów. Oni raczej nie pójdą w góry. W odróżnieniu od 3 mln, które odwiedziły Tatrzański Park Narodowy od stycznia do września tego roku. Zakopane łączy najbiedniejszych z najbogatszymi, miłośników gór z tymi, którzy gór nie znoszą, profesorów z osobami bez wykształcenia. Biznesmeni spacerują z ekologami, a dandysi lub hipsterzy ze sportowcami. Obok rodzin z dziećmi pojawiają się bardzo młodzi ludzie w stadium pierwszego w życiu tańca godowego, a między nimi już trochę starsi wytrawni single na łowach. Wszyscy spotykają się na Krupówkach i kupują oscypka lub jakąś tanią, regionalną pamiątkę. Ciupagi, pluszowe misie lub owce, chusty, magnesiki na lodówkę, drewniane koraliki, zabawki, łyżki, kamienie półszlachetne, a nawet bursztyny i elementy stroju góralskiego. Każdy coś dla siebie znajdzie. Najmłodsi tradycyjnie wybiorą strzelające kulki lub diabełki, ale w głębi serca i tak będą marzyć o plastikowym pojemniczku z substancją o nazwie glut lub baloniku z „helem do gadania”. Truciciele Skrywaną w najgłębszej tajemnicy plagą trapiącą zimową stolicę Polski są pluskwy. Listopad i grudzień to czas panów trucicieli. – Bywaliśmy już nawet w najbardziej luksusowych, zrobionych ze szkła i betonu obiektach – mówią z nieskrywaną dumą. – Owady, z którymi walczymy, prowadzą nocny tryb życia, chowają się w zagięciach kanap, w wykładzinach, a nawet w ramach obrazów. Przenoszone są w walizkach i na ubraniu. Z roku na rok ich przybywa. Żywią się krwią gości, ale najpierw wstrzykują im substancję znieczulającą, ukąszenie nie boli, dopiero potem zaczyna swędzieć. Pluskwy wytrzymują niskie temperatury, nie szkodzi im też brak pożywienia, wygłodniałe hibernują, do tego są małe i odporne na zgniatanie. Truciciele hermetycznie zamykają zainfekowane pomieszczenie, następnie zakładają maski i rozpylają substancję chemiczną zachęcającą pluskwy do wyjścia z kryjówek. Finałem jest rozpylenie trucizny i ewakuacja trucicieli. Wypranie wszystkich wykładzin, dywanów, firanek i innych tkanin należy już do obsługi hotelu. Śnieżoce Skomplikowanym elementem przygotowań do sezonu zimowego jest konieczność uporania się ze sprzecznymi oczekiwaniami gości w stosunku do śniegu. Z jednej strony, wczasowicze chcą lśniących w słońcu białych gór i przysypanych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 51/2018

Kategorie: Kraj