Jak polecimy do gwiazd?

Jak polecimy do gwiazd?

Wizjonerstwo Lema plus najnowsze odkrycia fizyków to recepta na podróże ku dalekim galaktykom „Goobar znowu zwrócił się ku tablicy, wytarł kilka znaków rękawem i pisał, mówiąc jednocześnie: – Podstawimy sobie jeszcze raz stałe pola… Teraz transmutacja garganowska… i mamy… Wypisaną formułę obwiódł ramką. Jeszcze kreda w jego palcach nie oderwała się od czarnej deski, gdy rozległ się zdławiony chóralny okrzyk. Mechaneuryści, biologowie, matematycy zerwali się ze swych miejsc i zastygli, jak rażeni piorunem dziwu; jedni pochyleni, inni ciężko oparci o pulpity wpatrywali się płonącymi oczami w tablicę”. Miłośnicy fantastyki naukowej dobrze znają ten przejmujący fragment „Obłoku Magellana”, napisanego przez Stanisława Lema w latach 1953-1954. 227 ludzi leci wielkim statkiem kosmicznym ku Proximie Centauri, by szukać życia na planetach okalających tę najbliższą Słońcu gwiazdę (zaledwie 4,2 lat świetlnych). Jeden z nich, Goobar, określany jako „najwybitniejszy uczony naszych czasów” (czyli okresu ok. XXX w.), na pokładzie statku formułuje teorię, w której udowadnia, że człowiek będzie mógł podróżować z prędkością 190 tys. km na sekundę i jeszcze dużo szybciej. Pozwoli to na wyprawy do innych galaktyk, na krańce znanego nam wszechświata. On to przepowiedział Lemowska wizja stanowi, można rzec, humanistyczne dopełnienie niedawnego odkrycia dokonanego przez naukowców z CERN (Europejskiej Organizacji Badań Nuklearnych) w Genewie, którzy stwierdzili, że neutrina wyemitowane przez podziemny Wielki Zderzacz Hadronów pokonały dystans 730 km do laboratorium we włoskich Abruzzach o 60 miliardowych części sekundy szybciej niż światło. Neutrina należą do elementarnych cząstek materii (czyli najmniejszych, które wedle obecnej wiedzy są już niepodzielne). Zaobserwowano je ponad pół wieku temu właśnie w CERN. A dziś wyprzedziły światło, zaprzeczając Einsteinowskiej teorii względności, mówiącej, że nic, co posiada masę (neutrina ją mają, choć bliską zeru), nie może się poruszać z prędkością równą prędkości światła (299,8 tys. km/s) lub większą. To odkrycie hipotetycznie pozwala na zbudowanie statków kosmicznych szybszych niż światło – bo jeśli elementarna cząstka materii jest w stanie gnać z taką prędkością, to może i obiekty zbudowane z materii uda się kiedyś rozpędzić ponad granicę 300 tys. km/s. Na razie wydaje się to nam niemożliwe. Czy jednak mogliśmy kiedyś przypuścić, że możliwe będzie zapisywanie milionów informacji na drobinach krzemu, jak ma to miejsce w komputerach, i zaprzęgnięcie tego odkrycia do stworzenia szybkiego internetu? Nawiasem mówiąc, Lem w „Obłoku Magellana” także to przepowiedział, choć tym razem nieco nie docenił ludzkiego geniuszu i powstanie internetu, nazywanego przezeń Biblioteką Trionową (od trionów, kryształków kwarcu) umieścił dopiero w roku 2531. „Gdyby rola trionów ograniczała się tylko do wyparcia niewygodnej, staroświeckiej formy magazynowania wiedzy, do umożliwienia każdemu korzystania z dzieł współczesności i starożytności, z całego skarbca kultury człowieczej, byłaby bardzo wielka, ale rola ta okazała się nieporównanie poważniejsza i zapoczątkowała przemiany psychiczne, o jakich pierwsi reformatorzy nawet nie marzyli”, czytamy w „Obłoku Magellana”. Tak samo ojcowie założyciele internetu nie wyobrażali sobie, jak wielki wpływ na życie społeczne wywrze ów sposób przekazywania danych. Lem, opisując teorię Goobara, chce osiągnąć cel o krok dalszy niż dogonienie światła. Zastanawia się, jak człowiek będzie mógł przeżyć pokonanie prędkości przyświetlnej, uważanej za zabójczą dla załogi – i dochodzi do wniosku, że stanie się to możliwe, gdy prędkość progowa (określana przez niego na 190 tys. km/s) zostanie przekroczona nagle, w minimalnej części sekundy. Wtedy, jak pisze, cała molekularna struktura organizmu zostanie jak gdyby unieruchomiona. Załogi kosmiczne będą mogły pokonywać dystanse setek lat świetlnych. A gdy równie nagle zejdzie się do szybkości niższej, wszystkie funkcje tkanek ruszą jak wahadło zegara wstrzymanego na jakiś czas. Czyli ludzie wprawdzie umrą – ale gdy statek zahamuje, wrócą do życia. Daleka droga Pisząc „Obłok Magellana”, Lem jeszcze nie mógł wiedzieć, czy prędkość przyświetlna rzeczywiście powoduje śmierć, ale i to przewidział – w ubiegłym roku prof. William Edelstein z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore udowodnił, że w istocie tak będzie. Skoro więc Lem trafnie przewidywał, że wielkie szybkości oznaczają śmierć załóg, należy mu wierzyć, że i trafnie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 41/2011

Kategorie: Nauka