LiD nie wzbudza negatywnych emocji, jest lepiej postrzegany przez Polaków niż PiS czy Samoobrona. Sęk w tym, że nie wzbudza też pozytywnych Od tego trzeba zacząć: niedziela, 9 września, konwencja programowa LiD. Siedziba SLD przy ul. Rozbrat. Rozpoczyna ją lider Sojuszu, Wojciech Olejniczak. Potem przemawia Aleksander Kwaśniewski. A potem Władysław Frasyniuk, Józef Pinior, Magdalena Środa, Jan Widacki. Na sali, obok SLD-owskich weteranów, takich jak Jerzy Szmajdziński czy Wacław Martyniuk, są Bronisław Geremek, Janusz Onyszkiewicz i Jan Kułakowski. Wszyscy podnoszą do góry logo LiD, białe litery na czerwono-złotym tle. Te sceny mają rangę symbolu. Na lewo od politycznego centrum nastąpiła konsolidacja, koalicja czterech partii SLD, SdPl, UP i PD która nieźle zaprezentowała się w wyborach samorządowych, teraz po raz drugi ruszyła do walki. Innym symbolem jest postać Kwaśniewskiego, który ma być twarzą kampanii LiD i który łączy różne środowiska. Symbolem jest też przekreślenie dawnych, historycznych podziałów, bo tak trzeba odczytać obecność na Rozbrat byłych liderów Solidarności. Jednocześnie pokazuje to, że ta dawna Solidarność to już przeszłość, historia. Tej niedzieli na Rozbrat więcej było ważnych działaczy Solidarności niż na partyjnych konwentyklach PiS. Polska zaczęła budować się wokół innych podziałów. Tej niedzieli, to także warto zauważyć, mieliśmy na Rozbrat serię interesujących wystąpień, podczas której przemawiający nagradzani byli burzą oklasków. Pinior, Frasyniuk jeszcze parę lat temu chyba nawet nie myśleli, że będą przemawiać w siedzibie SLD i że działacze Sojuszu tak gorąco będą reagować na ich słowa. Na centrolewicy mamy więc do czynienia z bardzo ciekawym procesem przekształcania się dotychczasowych ugrupowań, ich ewolucji. Ten proces, w gruncie rzeczy, jest nieuchronny. Bo rachunek jest prosty. Około 25% Polaków ma poglądy lewicowe i centrolewicowe. I najchętniej na taką partię oddałoby swój głos. Tymczasem LiD zbiera w sondażach 8-15% poparcia. Gdzie reszta? Jak do nich dotrzeć? Czy to jest możliwe w kampanii, która jeszcze na dobre się nie zaczęła, a już tonie w zgiełku, hakach, awanturach? To jest pytanie kluczowe nie tylko dla polityków tworzących LiD, ale i dla całej Polski. Wiemy to z ostatnich dwóch lat PiS buduje swoją tożsamość na opozycji wobec lewicy, Jarosław Kaczyński wyraźnie powiedział, że jego celem jest zakopanie lewicy, wypchnięcie jej nie tylko ze sceny politycznej, lecz także z obszaru debaty publicznej. Tej partii, tych wyborców, ludzi tak myślących ma po prostu w Polsce nie być. Tym elektoratem nie jest również tak naprawdę zainteresowana Platforma Obywatelska. W ostatnich latach i Donald Tusk, i Jan Rokita starannie unikali jakichkolwiek słów, które można byłoby odczytać jako zwrot Platformy w lewo czy choćby ku centrum. PO chce pozostać partią konserwatywno-liberalną, w tych klimatach najlepiej się czuje. Tym samym na lewo od politycznego centrum rozciąga się dziś w Polsce wielki niezagospodarowany obszar. Dlaczego tak się stało? Odpowiedź jest prosta po katastrofie SLD większość wyborców uciekła od tej partii. Do Platformy, do Samoobrony, ale przede wszystkim do grupy tych, którzy nie chodzą na wybory. W roku 2005 wizerunek SLD był fatalny, grubo ponad 50% Polaków deklarowało, że nigdy nie odda na tę partię swojego głosu. I charakteryzowało Sojusz jako ugrupowanie kierujące się prywatą, demagogiczne, oszukańcze. Przy lewicy pozostali tylko najwierniejsi. Dziś, dwa lata po tamtych wyborach, lewica ma lepszą sytuację. Przede wszystkim zgubiła elektorat negatywny. Dziś o koalicji LiD opinię negatywną wyraża 32% Polaków. Czyli niewiele więcej niż o PO (31%) i o niebo mniej niż o PiS (50% głosów na nie) czy LPR (63% głosów na nie). LiD przekroczył barierę społecznej niechęci, zaczął być traktowany jako normalne ugrupowanie. Takie, któremu coraz trudniej przyprawić gębę postkomunisty czy też aferzysty. W tym sensie w ostatnich latach lewica przeszła transformację. I kadrową, i wizerunkową. Ale czy to wystarczy, by naturalni wyborcy centrolewicy oddali na LiD swój głos? Sondaże odpowiadają, że nie wystarczy. LiD, mimo że zgubił znaczną część negatywnych skojarzeń, które ciągnęły się za SLD, nie zbudował skojarzeń pozytywnych. Nie zdążył czy po prostu nie potrafi? To jest pytanie, na trzydzieści parę dni przed wyborami, akademickie. Tak jak akademickie są rozważania, czy październikowe
Tagi:
Robert Walenciak